czwartek, 23 października 2008

Rząd nic nie robi, bo nie musi.




Rząd nic nie robi, bo nie musi.

Powiem szczerze, nie chce mi się już pisać bloga. Tym bardziej, gdy widzę sondaże i wyobrażam sobie te stada debilnych lemingów wpatrzonych w uśmiechniętego pajaca.

Donek to ma dobrze. Druga podróż życia i nadal kocha go debilna warszawka, czego można jeszcze w życiu chcieć?



Na całym świecie panika, rządy na całym świecie robią co tylko mogą, aby nie doprowadzić do ucieczki kapitału z macierzystego rynku. W Polsce spokój cisza, płemieł pojechał na ryby, sorry pojechał na wycieczkę do Chin. Na Machu Picchu Donek już był, teraz trzeba odwiedzić inne zakątki tego pięknego globu. A w warszawce rządzą za niego “fachowcy”.
Miliony Polaków codziennie tracą ciężko zarobione pieniądze, a rząd, rząd ma się dobrze. No i fajnie czytajcie GW-czą i upajajcie się tym jacy ci Kaczyńscy są okropni.
Ponoć wybiera się rząd, żeby się zajmował gospodarką, przecież z takimi hasełkami "drugiej Irlandii" PO doszła do władzy. Było tak prawda?



Więc dzisiaj, gdy płonie pożar Polacy oczekują działań, oczekują, że ktoś będzie rządził. Czy można jednak wymagać czegoś od rządu, który składa się z kompletnych analfabetów i klakierów. Chyba nie, prawda?
Wychodzi na to, że ten rząd nie jest od rządzenia, tylko od pijaru i szłupków szondaży.W sytuacji kryzysu i światowej paniki komunikaty NBP i ministerstwa finansów, “że nic się nie dzieje, bo gospodarka w “drugiej Irlandii” ma się dobrze wydają się koszmarnym snem. Ale czy pojmują to ogłuszone lemingi, wpatrzone w “kultowy tefałen”, “artystów” i “autorytety”.
Nawet były prezes amerykańskiego banku centralnego Fed Alan Greenspan ostrzegł, że obecny kryzys to "tsunami kredytowe na skalę stulecia". Ale takie kasandryczne przepowiednie z trudem przebijają się przez tefałenowską klakiernię.
Śpijcie lemingi, ujadajcie na zły PiS, tylko wam tyle zostało nieudacznicy, a wasz rząd i tak nic nie zrobi, bo cierpi na decyzyjną impotencję.




A na koniec coś pozytywnego, nasz płemieł oszczędza, a "dziennikarze" wyborczej biją brawo! Jest super, uśmiechamy się, szeroko!

środa, 20 sierpnia 2008

Koniec lata lemingów.


To już ostatnie dni letargu lemingów, za parę tygodni odbędą się tradycyjne pochody warszawskie. W tym roku, stacja tefałen, radio et, oraz gazeta zbiorcza, a także najemnicy z mediów odpuszczą sobie ten nieprzyjemny temat. Jeśli coś powiedzą to tylko przez zaciśnięte zęby, mrukną coś ze złością, a robole, którzy w czasach kaczofaszystów mieli okazję stać się „bojownikami o wolność” zostaną sportretowani jako odrażający i prymitywni wandale. Dość schlebiania motłochowi. Nie będzie miasteczka namiotowego, artystów, autorytetów, ani Joli z różą, nie będzie oburzonych głosów z lewackich gazetek zza Odry i Nysy. Jaka szkoda.


Większość z pochodów odbędzie się tradycyjnie w stolicy, tak jak zawsze. Kilkadziesiąt tysięcy wściekłych związkowców zablokuje zapchaną samochodami Warszawę, a jak mówią związkowcy „niezadowolenie wśród ludzi jest duże”. Może dojść do starć z policją i służbami porządkowymi. Co na to pan Kuczyński, będzie się cieszył? Ano zobaczymy.


"Kilkadziesiąt tysięcy naszych działaczy już szykuje się do zablokowania Warszawy. Atmosfera jest gorąca, bo niezadowolenie jest duże" - mówi Marta Pióro z NSZZ "Solidarność".
"Wagony PKP, którymi dojadą protestujący, też już są zarezerwowane"


Wśród demonstrantów będą zadowoleni ze swoich płac nauczyciele:
"Rząd prowadzi pozorowany dialog. Nie odpowiada na nasze listy i petycje. Boimy się, że jeśli wycofamy się z protestu, nasze stanowisko nie będzie przez stronę rządową brane pod uwagę" - mówi Stefan Kubowicz, szef sekcji oświaty "S".


Nie zabraknie też kilku tysięcy stoczniowców, którzy są entuzjastami prounijnego Donalda Tuska:


"Autokary są już zamówione, z naszej stoczni będzie ponad tysiąc osób" - zapowiada Roman Gałęzewski z "Solidarności" Stoczni Gdańsk.


Nie zabraknie tradycyjnych zwolenników rządu ze Śląska. Jest to zaledwie kilkanaście tysięcy, ale - jak to zastrzega Dziennikowi Bogdan Biś, wiceszef regionu śląsko-dąbrowskiego "Solidarności", chętnych do demonstrowania swojej miłości do rządu Donalda z każdym dniem przybywa. Oj będzie dużo uśmiechniętych twarzy.
"Mamy tylko spory problem z autokarami, bo to ostatni weekend wakacji. Chętnych jest znacznie więcej niż autobusów, które możemy załatwić".


Na pytanie dziennikarza z dziennika, co wielbiciele rządu przygotowali dla Donalda, pan Bogdan Biś odpowiedział przytomnie:


"To niespodzianka".


Wiadomo, jak „niespodzianka, to niespodzianka. Nie wolno zdradzać przed czasem. Donek pewnie nerwowo przebiera nogami, co mu też przywiozą w prezencie związkowcy w prezencie. Może czerwone róże? A może Wy wiecie drodzy blogerzy?
Są i tacy, którzy nie chcą sobie odpuścić dobrej zabawy zarówno: 29 i 1 września.
"Wybieramy się na manifestację zarówno 29 sierpnia, jak i ZNP 1 września”.„Nasi członkowie będą zabierać się do stolicy z grupami lub samodzielnie docierać na miejsce", jak stwierdził Bogusław Ziętek, lider „Sierpnia 80”.


"Jako goście zawsze zachowujemy się tak, by nie komplikować sytuacji". Taa, już to widzę, te wzajemne uprzejmości między policją i związkowcami na ulicach Warszawy.
Nic tylko pozazdrościć warszawiakom „artystycznej jesieni”, imprez i pochodów szykuje się „od groma”. Ale chyba najbardziej cieszy się Donald i Grzechu, tyle uśmiechniętych i zadowolonych twarzy w stolicy i „niespodzianki”. Kochają ludziska premiera, oj kochają, sondaże przecież nie kłamią. Prawda?

Cytaty i fragmenty artykułu z dziennika.

niedziela, 17 sierpnia 2008

PODPISZ LIST OTWARTY DO PREMIERA DONALDA TUSKA

Zachęcamy wszystkich naszych Czytelników i Przyjaciół do składania podpisów pod poniższym listem otwartym do premiera rządu RP.

Podpisy składamy na stronie: http://www.petycje.pl/3381

Przekażcie informację o "Liście otwartym" dalej, rozpowszechniajcie adres http://www.petycje.pl/3381 w internecie!


Prosimy o Waszą pomoc i z góry za nią dziękujemy!
---------------------------------------------------------------
Prezes Rady MinistrówDonald TuskKancelaria Premiera RPal. Ujazdowskie 1/300-583 Warszawa

Szanowny PanPremier Donald Tusk

Szanowny Panie Premierze,

od pewnego czasu ważne osobistości rosyjskiej polityki kierują pod adresem Polski niedopuszczalne groźby. Na przykład w lutym br. ówczesny prezydent Rosji Władimir Putin ostrzegł, że Rosja może skierować swe rakiety na Polskę. Niepokojąco zabrzmiała wypowiedź rosyjskiego ambasadora na Łotwie, który 11 sierpnia zagroził Polsce i trzem krajom bałtyckim, że będą musiały zapłacić za ostrą krytykę Rosji w jej konflikcie z Gruzją. Wreszcie 15 sierpnia zastępca szefa sztabu generalnego sił zbrojnych Rosji, generał Anatolij Nogowicyn powiedział, że Polska, przyjmując amerykańską tarczę, robi z siebie stuprocentowy cel rosyjskiego ataku.
Wydarzenia w Gruzji pokazują, że nie wolno lekceważyć gróźb kierowanych przez Rosję pod adresem jej sąsiadów. Polacy mają szczególne powody do niepokoju - w ciągu ostatniego stulecia dwukrotnie padliśmy ofiarą rosyjskiej agresji (w 1920 i 1939 roku), a w tym samym czasie na terytorium Polski przez 55 lat stacjonowały rosyjskie wojska.
Powodem naszego szczególnego zaniepokojenia jest dziwne zachowanie przywódców Unii Europejskiej. Rada Europejska, Komisja Europejska i Parlament Europejski zachowują obojętność w obliczu gróźb pod adresem Polski i kilku krajów członkowskich. Milczenie Europy budzi w Polsce najgorsze skojarzenia, przypominając nam o bezczynności sojuszników, którzy łamiąc traktatowe zobowiązania nie przyszli Polsce z pomocą we wrześniu 1939 roku, a po zakończeniu drugiej wojnyświatowej akceptowali faktyczną okupację Polski oraz innych krajów Europy środkowo-wschodniej.
W tej sytuacji zaskakuje nas i oburza bierność rządu RP, który pozwala Unii Europejskiej przechodzić do porządku dziennego nie tylko nad rosyjskimi groźbami, ale i nad szantażem gospodarczym Moskwy. UE lekceważy nasze kłopoty, oczekując, że Warszawa sama poradzi sobie w bilateralnych rozmowach z Rosją. W podobny sposób UE traktuje problemy energetyczne, handlowe czy transportowe stwarzane przez Moskwę republikom bałtyckim. Powstała sytuacja, w której Polacy, ale również Litwini, Łotysze i Estończycy czują się osamotnieni w obliczu potężnego wschodniego sąsiada.

Panie Premierze, interes naszego kraju wymaga, aby rząd RP twardo i dobitnie przypomniał Unii Europejskiej, że Polska nie godzi się na rolę państwa buforowego poddawanego naciskom i żądaniom potężnego wschodniego sąsiada. Domagamy się też od rządu RP, by niezwłocznie zażądał od kierowniczych gremiów Unii Europejskiej zdecydowanego i jasnego wystąpienia, które uświadomi Rosji, że Wspólnota Europejska nie będzie tolerować zastraszania żadnego ze swych członków.

Problemów, o których piszemy w tym liście, nie da się załatwić metodami gabinetowej dyplomacji. Polacy muszą otrzymać wyraźne, publiczne potwierdzenie, że Polska nie jest w Unii Europejskiej państwem drugiej kategorii. Chcemy mieć pewność, że rząd RP zdecydowanie upomina się na forum Unii Europejskiej o nasze bezpieczeństwo, o interesy Polski i godność naszej ojczyzny.
Z wyrazami szacunku
Niżej podpisany/a:Wojciech JakóbikSerwis internetowy Niepoprawni.pl30-637 Krakówwjakobik@gmail.com
---------------------------------------------------------------Podpisy składamy na stronie:

http://www.petycje.pl/3381

Przekażcie informację o "Liście otwartym" dalej, rozpowszechniajcie adres http://www.petycje.pl/3381 w internecie!

Prosimy o Waszą pomoc i z góry za nią dziękujemy!

sobota, 16 sierpnia 2008

Donald Tusk i Rosja.


Sytuacja międzynarodowa komplikuje się z miesiąca na miesiąc. To co wydawało się niemożliwe jeszcze dwa lata temu, dzisiaj stało się rzeczywistością, a to przed czym ostrzegają bardziej trzeźwi politycy i dziennikarze może stać się rzeczywistością już za kilka lat.

Kto mógł przewidzieć powiedzmy te 5 lat wstecz, że chołubiona przez zachód Rosja zaatakuje demokratyczne państwo aspirujące do członkostwa w NATO? Kto jeszcze 5 lat temu mógł przewidzieć, że NATO i unia europejska okażą się żenującą fikcją? Czy tego oczekiwali Polacy gdy Polska podpisywała akces do NATO i UE?


Ostatnie lata skonfrontowały nadzieje Polaków z "europejską" rzeczywistością. W tej rzeczywistości roku 2008, niemieckie gazety kpią z prezydenta Kaczyńskiego, który „nie siedzi cicho i zaognia stosunki z Rosją”. W roku 2008 premier Tusk gotowy jest z jednej strony poprzeć Gruzję, ale jednocześnie pragnie „dobrych stosunków z Rosją”, tylko po to, aby zniweczyć sukces dyplomatyczny prezydenta.

Zastanawiająca jest ta rozkraczna pozycja polskiego premiera. Czy Donald Tusk jest nieodpowiedzialnym politykiem, czy też (co jest bardziej prawdopodobne) ulega sprzecznym naciskom? Pytanie kto naciska na Donalda Tuska.


To czego nie dostrzega premier Tusk, doskonale widzą Polacy.


W ciągu kilku lat najbliższych Rosja może zbrojnie zaatakować Polskę. Tego zdania jest aż 49,8 procent przepytywanych osób. Przeciwnego zdania jest 38 procent ludzi biorących udział w badaniu, a 12 procent nie ma zdania w tej sprawie.
Instytut Pentor zapytał również o kraje, które są naszymi największymi wrogami. Analizując odpowiedzi, specjaliści ułożyli listę, na której czele panuje niepodzielnie Rosja. Wskazało na ten kraj aż 39 procent ankietowanych. Po Rosji - długo, długo nic.

Źródło: Dziennik.


Czego powinniśmy oczekiwać od premiera rządu, który nie ma spójnej polityki zagranicznej? W mojej opinii zdecydowanej postawy, która będzie chronić interesy polskie na arenie międzynarodowej, a także solidarności wobec krajów przyjaznych Polsce.

Chciałbym tu przytoczyć słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w wywiadzie dla Rzeczpospolitej tak definiuje pozycję Polski:


"W Polsce to lobby jest bardzo silne. Historia Polski to dwie tradycje. Tradycja walki o suwerenność i tradycja uległości. Od 300 lat. Dzisiaj ten podział biegnie między tymi, którzy uważają, że Polska powinna być pragmatyczna, a tymi, którzy chcą walczyć o to, żeby Polska miała podmiotowe miejsce w Unii i o nasze interesy związane z tym, że jesteśmy na wschodzie Unii Europejskiej".


I właśnie o taką politykę należy apelować, politykę, która będzie odpowiedzią na skandaliczne groźby rosyjskiego ambasadora na Łotwie, który 11 sierpnia zagroził Polsce i krajom bałtyckim, że „zapłacą” za przeciwstawianie się Rosji. Dlaczego Donald Tusk nie reaguje na agresywną wypowiedź zastępcy szefa sztabu generalnego Rosji, generała Anatolijego Nogowicyna, który tak oto wyraził się na temat Polski:


"Polska staje się celem ataku. To pewne na 100 procent"


"Polska staje się w ten sposób celem ataku. Takie cele niszczy się w pierwszej kolejności"


Wiemy jakie stanowisko zajeli Amerykanie:


„Uważam, że zachowanie Rosji w ostatnich kilku dniach jest ogólnie niepokojące, nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, ale również dla wszystkich naszych europejskich sojuszników


Rzecznik Pentagonu Bryan Whitman.


Nadal nie wiemy jednak, jakie jest oficjalne stanowisko premiera polskiego rządu Donalda Tuska. A może premier Donald Tusk jest zbyt zajęty bo ogląda mecze piłkarskie (ruszyła ekstraklasa!) i nie ma czasu na takie „głupoty” jak groźby rosyjskich generałów?


Jednak "real life" to nie mecz piłkarski, tam "pijar" nie działa.

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Dzisiaj Sumliński, Sakiewicz i Bączek, jutro Kataryna, FYM i Rybitzky?


Dzisiaj Sumliński, Sakiewicz i Bączek, jutro Kataryna, FYM i Rybitzky?


Jak podaje portal niezależna, 27 lipca uszkodzeniu uległy przewody wysokiego napięcia w samochodzie Tomasza Sakiewicza. Ekspertyza biegłego z Polskiego Związku Motorowego, którą otrzymał dziś portal Niezalezna.pl, jest jednoznaczna: przecięcia przewodów dokonano celowo.
Wykonawca ekspertyzy - biegły warszawskiego Sądu Okręgowego - stwierdził "uszkodzenie dwóch przewodów wysokiego napięcia silnika polegające w jednym przypadku na skośnym przecięciu tego przewodu ostrym narzędziem i rozerwaniu go, w drugim przypadku na wielokrotnych nacięciach przy użyciu ostrego narzędzia osłony gumowej i oplotu izolacyjnego przewodu".


Według uzyskanych przez nas informacji - takie uszkodzenia mogły wywołać podczas jazdy pożar w aucie.


I oto chodziło, o pożar w samochodzie, o wypadek, o poparzenie, lub ostatecznie śmierć.


Obojętnie o co, ważne tylko, aby było skuteczne i przekonowujące dla "niePOkornych". Trzeba zamknąć usta niepokornym, uciszyć niepoprawnych, zastraszyć całą resztę. Tak działali kiedyś SB-eccy mordercy, tak też działają agenci „służb” w „państwie prawa i miłości”. Wykluczam tu przypadek, tak działają służby, służby, które czują się bezkarne w tym kafkowskim „państwie prawa”. Służby, które nie mają nad sobą kontroli, a jedynie bezradnego, uśmiechniętego pajaca. Miłość platformy rozlewa się wszędzie.


Nie wystarczą już bojówki młodych demokratów, nie wystarczy opluwanie prezydenta przez Palikota, rozstawianie opozycji PO kątach przy oklaskach „mediów”. Aby miłość była dogłębna, wymaga ona ostatecznego argumentu.

Trzeba sięgnąć PO bardziej drastyczne argumenty, metody perswarzji ostatecznej: albo się zamkniesz, albo do piachu!
Tak Panie i Panowie blogerzy, dzisiaj dziennikarze, a jutro Wy. Jeszcze będziecie pisać tak jak się od Was wymaga, albo zakrztusicie się własną krwią.

czwartek, 24 lipca 2008

Skandal w blogosferze.


Młodzi bojówkarze z PO otrzymali specjalną instrukcję od swoich szefów z centrali, aby starali się opanowywać polską „blogosferę”. Według wspomnianej specjalnej instrukcji, wicepremier Spraw Wewnętrznych i Administracji Grzegorz Schetyna polecił utworzenie osobnej sekcji „monitoringu internetu”.


Polecenie te realizował zastępca sekratarza generalnego młodzieżówki z PO, Dariusz Słodkowski.


Dariusz Słodowski wysyłał takie oto mejle do młodych, wykształconych i z wielkich miast:


"Młodzi Demokraci, sekretarz generalny PO Grzegorz Schetyna zwrócił się do nas z prośbą o utworzenie grupy ds. monitoringu sieci. Nie muszę chyba tłumaczyć jak wiele dla Stowarzyszenia znaczy prośba z tej strony”.


"Praca grupy miałaby polegać na dodawaniu na kilkunastu największych polskich portalach (WP, Onet, Gazeta, Dziennik, Interia) komentarzy życzliwych PO".


Bojówkarze z PO powinni poświęcić minimum 30 minut dziennie na sianiu chaosu na portalach internetowych. W zakończeniu instrukcji pada szczególna prośba o zachowanie najwyższego stopnia dyskrecji co do tworzonej „grupy dywersyjnej w blogosferze”.


Dariusz Słodkowski, pytany o tę skandaliczną instrukcję przez dziennikarzy Faktu stwierdził oględnie, że "jest to gruba przesada. Przecież to byłaby propaganda".


Słodkowski skonfrontowany z treścią dokumentu kłamał tak jak to posłowie z PO najlepiej potrafią:


"Uczciwie przyznaję, że ten tekst jest podkoloryzowany. My nigdy nie podpieralibyśmy się postacią wicepremiera Schetyny".


Wicepremier Schetyna stanowczo odcina się od tego skandalu: "Nigdy w życiu nie wydawałem takich dyspozycji. Jeśli ktoś użył mojego nazwiska, to wyciągnę wobec niego konsekwencje".
Ja mu jednak nie wierze, tak jak i wszystkim politykom z PO.

Wszyscy przeciwko biednej platformie.


PiS, SLD, a także koalicyjna PSL są przeciwne projektowi ustawy, wypichconej przez posłów PO, ustawy, która w swym założeniu likwiduje finansowanie partii politycznych z budżetu państwa. PO dokonała zmian w projekcie tuż przed debatą, zaś posłowie z PO postanowili zastąpić projekt o "1 procencie", tak aby uzyskać poparcie koalicyjnego PSL-u.


Sprytną zagrywkę "1 procenta dla partii politycznych" skrytykowały wszystkie partie polityczne, wliczając koalicyjne PSL.


Dobitnie z projektem ustawy rozprawił się poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski (SLD). Propozycję wypichconą przez posłów z platformy ocenił jako kuriozalną, a sam projekt określił jako "brutalnie korzystny dla PO".
Tłumacząc wystąpinie posła z SLD na język mniej urzędowy, partia posiadająca bogaty elektorat (Kulczyk, Krauze, oraz wierchuszka WSI trzymająca gospodarkę) będzie mogła liczyć na sowite wsparcie od rządców III RP.
Według nowego projektu opracowanego przez PO, darowizny, spadki, a także zapisy „sympatyków” maja się stać się głównym źródłem finansowania partii politycznych.

Jeśli nowa ustawa wejdzie w życie, to partie nie będą już mogły otrzymywać dotacji i subwencji z budżetu państwa. Nowa ustawa przewiduje również zaostrzonie przepisów dotyczących sprawozdań finansowych partii.

I tak, „za niezłożenie sprawozdania wyborczego w terminie, ugrupowaniu groziłaby likwidacja. W przypadku odrzucenia sprawozdania finansowego przez Państwową Komisję Wyborczą - grzywna.” Rzepa.


Według obecnych przepisów prawnych to właśnie subwencje i dotacje budżetowe są źródłem finansowana i podstawą majątku partyjnego.Demokracja w Polsce rozkwita, a rządy miłości, radości i POkoju mają się coraz lepiej. Widać też, że system monopartyjny byłby najlepszym sposobikiem na utrzymanie „właściwej demokracji” w polskim eurolandzie. Uśmiechnięte PO prowadzi pijarokrację i wszyscy są zadowoleni.
Gdyby nie było tego strasznego PiS-u, to w Polsce byłoby naprawdę dobrze, o czym codziennie przekonują nas w tępomediach „dziennikarki” obu płci. W sumie to i tak jest całkiem nieźle, a będzie jeszcze lepiej.
Przecież wróciło „państwo prawa” Michnika i Rywina.

środa, 16 lipca 2008

Bez stanu wojennego nie byłoby demokracji i wolnej Polski.


„Nasz generał” udzielił wywiadu "Rossijskiej Gaziecie”, w której twierdzi, że bez stanu wojennego nie byłoby okrągłego stołu. Dzięki takiemu architektowi jak Jaruzelski, nie byłoby obecnej Polski, a grzechem obecnej Polski jest „używanie historii jako narzędzia w walce politycznej”.


"Historia nie powinna zależeć od polityki, podlegać politycznej koniunkturze, stanowić narzędzia w walce politycznej".


„Nasz generał” kolejny już raz proponuje nam: zapomnijmy o przeszłości, patrzmy w przyszłość. Przyszłość jest „cudowna”. Zapomnijmy o ludziach honoru, to znaczy zobaczmy ich jako architektów „okrągłego stołu”. Przecież oni też walczyli o III RP, tylko troszkę inaczej (że wywalczyli dużo więcej niż 95% frajerów żyjących w Polsce 1989 roku, to inna sprawa). Polacy jako katolicy powinni wszystko zapomnieć i łożyć na sowite emerytury dla zbrodniarzy i morderców.


"Przyznaję, że przez wiele lat po wojnie trwaliśmy przy czarno-białej wizji rzeczywistości. My, którzy przybyliśmy ze Wschodu, byliśmy dobrzy, a wartość tych, którzy walczyli o Polskę na Zachodzie, była mniejsza. Teraz wszystko się odwróciło. To źle. Nie tylko dla nas, tych, którzy budowali nową Polskę po wojnie. To źle dla przyszłych pokoleń" .


Tutaj „nasz generał” nawiązuje do mordów na AK-owcach, niszczeniu przedwojennej inteligencji i innych drobnych ekscesach powojennych. Czarno-biała rzeczywistość, która się wspaniale wpisuje w bezkarność „szwodronów śmierci” Czesia Kiszczaka.


A niech tam, Polacy wszystko wybaczą. Polacy naród cierpliwy, zapatrzony w tefałen i „autorytety”. W górę kieliszek z wódką panie Kiszczak i Jaruzelski: na zdarowie! Tak dobrze, dla przyszłych pokoleń.


"Jest tu pewien paradoks: wprowadziłem stan wojenny, a jednocześnie byłem architektem i przejścia do demokracji. Inaczej mówiąc, bez stanu wojennego nie byłoby . Nie wykluczam, że to i tak by się stało, ale znacznie później, i nie wiadomo, za jaką cenę".



No i znowu wszystko jasne, Jaruzelski, Kiszczak, Maleszka i Walter, oni wszyscy walczyli o tę samą Polskę. Tylko reszta durnego „społeczeństwa” tego nie zrozumiała. Durni ci Polacy, durni, skoro kaci są bezkarni.


"Uważam, że udało mi się, służąc Polsce - takiej, jaką ona rzeczywiście była w rzeczywiście istniejącym świecie, a nie w abstrakcji, na księżycu - zrobić coś pożytecznego, szczególnie dla sił zbrojnych i bezpieczeństwa kraju".


I to jest bomba, Jaruzelski wprowadził stan wojenny w trosce o bezpieczeństwo państwa.
Ciekawe tylko jakiego bezpieczeństwa? Jakiego państwa, polskiego czy księżycowego?


Ostateczny wniosek: bez stanu wojennego nie byłoby demokracji i wolnej Polski.

środa, 25 czerwca 2008

Komunikat.

Dotychczasowi administratorzy w porozumieniu z właścicielem domeny i serwisu blog.media.pl ustalili, że administracją i prowadzeniem strony blog.media.pl zajmie się rada redakcyjna,wg zasad ustalonych w dotychczasowej dyskusji na bmpl.
Naszym celem jest kontynuacja dotychczasowego blog.media.pl w oparciu o demokratyczne współdziałanie użytkowników, bez gwiazdorstwa i zabójczych dla istnienia grupy ambicji. Chcemy działać zgodnie z hasłem "Twórzmy niezależne media obywatelskie".
Chcemy pozostać strukturą niezależną, choć nie wykluczamy współpracy z nikim, z kim znajdziemy wspólne cele. Portal blog.media.pl zamierzamy przywrócić do życia najszybciej, jak będzie to możliwe.
Rada redakcyjna poszukuje osób chętnych do współpracy.

Budyń78
Danz
Dr. No
Gawrion

niedziela, 22 czerwca 2008

Lista Michnika.


Stefan Kisielewski 24 lata temuMoje typyBarzdo Tadeusz. Berezowski Maksymilian. Bilik Andrzej. Boniecka Ewa. Broniarek Zygmunt. Dobrosielski Marian. Drecki Ryszard. Dziedzińska Grażyna. Głąbiński Stanisław. Guz Eugeniusz. Hoffman Rudolf. Jaworski Marek. Jackowski Tadeusz. Kamiński Zdzisław. Kedaj Aleksandra. Kedaj Waldemar. Kot Zbigniew. Krasicki Ignacy. Leśnikowski Zbigniew. Lobman Jerzy. Lulińska Anna. Luliński Daniel. Łoziński Włodzimierz. Nietz Franciszek. Olszewski Witold. Piasecka Anna. Podkowiński Marian. Ramotowski Zbigniew. Safjan Zbigniew. Słomkowski Zygmunt. Stefanowicz Janusz. Szelestowska Krystyna. Szyndzielorz Karol. Tepli Jerzy. Urban Jerzy. Wągrowska Maria. Woźniak Grzegorz. Wojna Ryszard. Zdanowski Henryk. Żrałek Włodzimierz.KisielFelieton z cyklu "Widziane inaczej", "Tygodnik Powszechny" nr 49, 2 grudnia 1984

Adam Michnik czerwiec 2008 „moje typy":

Ks. Bajda Jerzy. Barański Marek. Ks. Bartnik Czesław. Bender Ryszard. Bożyk Paweł. Bugaj Ryszard. Cenckiewicz Sławomir. Chodakiewicz Marek Jan. Cichocki Marek. Czarzasty Włodzimierz. Dudek Antoni. Fedyszak-Radziejowska Barbara. Fotyga Anna. Gawin Dariusz. Giertych Maciej. Giertych Roman. Głębocki Henryk. Gontarczyk Piotr. Gowin Jarosław. Gudzowaty Aleksander. Jackowski Jan Maria. Janecki Stanisław. Kaczyński Jarosław. Kamiński Mariusz. Kania Dorota. Karłowicz Dariusz. Karnowski Michał. Korwin-Mikke Janusz. Kotecka Patrycja. Krajski Stanisław. Krasnodębski Zdzisław. Król Marek. Kuczyńska Teresa. Kurski Jacek. Kurtyka Janusz. Kwiatkowski Robert. Kwieciński Jacek. Lasota Irena. Legutko Ryszard. Lepper Andrzej. Lichocka Joanna. Lisicki Paweł. Łysiak Waldemar. Macierewicz Antoni. Magierowski Marek. Michalkiewicz Stanisław. Michalski Cezary. Musiał Bogdan. Nowak Andrzej. Nowak Jerzy Robert. Orzechowski Mirosław. Paliwoda Paweł. Perzyna Łukasz. Pospieszalski Jan. Poznański Kazimierz. Reszczyński Wojciech. Roszkowski Wojciech. Rybiński Maciej. O. Rydzyk Tadeusz. Sakiewicz Tomasz. Semka Piotr. Staniszkis Jadwiga. Szubarczyk Piotr. Szymański Wiesław Paweł. Śpiewak Paweł. Świetlik Wiktor. Targalski Jerzy. Terlikowski Tomasz. Trznadel Jacek. Urbankowski Bohdan. Wencel Wojciech. Wieczorkiewicz Piotr Paweł. Wierzejski Wojciech. Wildstein Bronisław. Wolski Marcin. Wyszkowski Krzysztof. Zambrowski Antoni. Zaremba Piotr. Ziemkiewicz Rafał. Ziobro Zbigniew. Zybertowicz Andrzej. Żaryn Jan. Żukowski Tomasz.



Skandal, Adam Michnik po raz kolejny daje pokaz swojej arogancji i podłości. Lista Kisiela to lista ludzi nikczemników z lat 80-tych. Lista Michnika, to ludzie, którzy mają inne poglądy niż środowisko Gazety Wyborczej.


Czego złego można się jeszcze spodziewać po Michniku? Okazuje się, że wszystkie te idiotyczne brednie na temat „dzielenia społeczeństwa i środowisk”, które Michnik przypisał Kaczyńskim, sam bez żenady wprowadza w życie. Michnik ma za sobą zdyscyplinowane środowisko rządców IIIRP, które uznało, że przyszedł czas rozliczeń z kaczystami. Czy właściciele IIIRP uznali, że są już tak mocni, aby nie obawiać się przeciwnika? Czy też są inne powody? (spadające sondaże, obawa, że nastroje społeczne zaczynają być niekorzystne dla obecnej koalicji?). A może wchodzi tu w rachubę inny czynnik?


Michnik na ramach GW-czej pokazuje, że demokracja i „wolność słowa” to dla niego tylko takie „puste słowa”. „Wolność słowa” to poglądy dziennikarzy Gazety Wyborczej i środowiska salonu. Michnikowi znudziło się bierne przyglądanie rzeczywistości po wyborach 2007 roku. Nadredaktor stwierdził, że nadeszła najlepsza pora na trwałe wykluczenie oponentów.
Skoro do służb wracają oficerowie GUR-u, skoro z wiezięń wychodzi mafia pruszkowska, to i czas na środowisko salonowe na „robienie porządków”.


PO to ta cała lista Michnika. Lista „przestępców” antysalonowych masowo udostępniona na ramach Trybuny Wyborczej, tak aby nikt nie miał wątpliwości i litości.
Wkrótce rozpocznie się „zapędzanie do jaskiń” i „dorzynanie watah” w mediach.

„Państwo prawa” Michnika z każdym dniem nabiera wyrazistości i kolorytów, czas więc na postawienie „kropki nad i”. Dziś Michnik daje wyraźny sygnał do nagonki, jutro odezwą się nieazwodni żako-wołko-liso-paradowskie.
Media trzeba odbić, za wszelką cenę!


czwartek, 19 czerwca 2008

"Zając wygrywa w cuglach." (onet)


Kandydat PiS Stanisław Zając na dwa dni przed wyborami uzupełniającymi do Senatu w okręgu w Krośnie prowadzi w sondażu, przeprowadzonym przez firmę Estymator na zlecenie Agencji Informacji TVP. Według badania, na Zająca chce głosować 40,2 procent wyborców. (onet.pl).

W porównaniu z badaniem sprzed tygodnia jego notowania wzrosły o 6,1 punktów procentowych.
Według firmy Estymator kandydat PO Maciej Lewicki, zajmuje drugie miejsce w rankingu, jego poparcie oscyluje wokół 26 procent. Marek Jurek, który stoi na czele komitetu Prawica Marka Jurka, zajmuje trzecie miejsce z 16,3 procentami potencjalnych wyborców (spadek popularności o około 3 procent w stosunku do poprzedniego sondażu).

Jakie nasuwają się wnioski z tych sondaży (bo jeszcze nie wyników wyborczych)?

1.Po pierwsze PiS pozostaje mocna sondażowo w swoich dotychczasowych „matecznikach” (przykładowo Podkarpacie).
2.Po drugie, PO zraziło do siebie wyborców z tzw. ściany wschodniej poprzez napastliwe wypowiedzi lokalnych działaczy PO, a także poprzez odebranie funduszy unijnych przeznaczonych pierwotnie dla Podkarpacia.
3.Wysokie poparcie Marka Jurka wskazuje na to, że istnieje zapotrzebowanie wyborcze na nową partię polityczną. Trzeba tu dodać, że Marek Jurek ma ograniczony dostęp do funduszy partyjnych (porównując chociażby PiS, czy PO), a także nie ma oficjalnego poparcia ze strony Radia Maryja (tradycyjny elektorat konserwatywny). Biorąc pod uwagę słabość strukturalną i finansową Prawicy Marka Jurka, wynik 16 procentowy jest wręcz rewelacyjny.

4.Słabość lewicy w tym sondażu uwypukla cierpką prawdę, taką mianowicie, że SLD nie podniosła się z klęczek, a wręcz jest marginalizowana przez oponentów (Wacław Posadzki (SLD) - 2,7 procent).
5.Poparcie dla Samoobrony, reprezentowanej przez przywódcę ugrupowania Andrzeja Leppera (5,8 procent poparcia), nadal pozostaje w granicach progu wyborczego. Wniosek, Andriu będzie czaił się na obrzeżach polityki, mając słabą nadzieję, że jego tradycyjni wyborcy zapomną wyczyny działaczy Samobrony i ponownie zagłosują na ludowego watażkę.

Podsumowanie.

Moim skromnym zdaniem, czasy cudów i rządów miłości skończyły się raptownie, tuż PO klęsce polskiej reprezentacji „kopanej” na Euro 2008. Czasy świetności sondażowej PO odchodzą w "zapomnienie". PiS odzyskuje poparcie, ale jest to proces powolny.
Skomplikowana sytuacja gospodarcza spowoduje pogorszenie się nastrojów, a także nieunikniony spadek sondażowy obecnej koalicji PO-PSL. Godzina prawdy nadchodzi, prawdy dla "lodziarzy" i nie tylko dla nich.

piątek, 13 czerwca 2008

Piątek 13-tego.


Piątek 13-tego, okazał się dniem prawdy dla oświeconych „euroelyt Europaństwa”. Prawdy niezwykle przykrej, trzeba to przyznać, gdy tylko ciemnym masom pozostawia się możliwość głosowania, to te niedoinformowane masy okazują się niewdzięczne i ciemne, głosując wbrew swoim interesom.
Ciemni ludkowie nie pojmują doniosłości wiekopomnego dokumentu, który momentami jest niezrozumiały dla najlepszych prawników. Traktat jest niezrozumiały, gdyż jest do końca "doskonały", tworząc coś na kształt neo-euro-religii. Euroreligii, gdzie kapłanami kultu są euroelity, które według swego uznania interpretują istotę "europejskości", oraz kto jest, lub nie jest "europejczykiem".


Jako prawda objawiona, traktat powinien pozostać "wieloznaczny", aby pod płaszczykiem „wolności” wprowadzić zamordyzm: „eurotolerancji”, „europoprawności” i „euro-homoczłowieka”.


Co oznacza odrzucenie tego „świetlanego” dokumentu, którego tak na prawdę nikt nie pojmuje? Na dzień dzisiejszy oznacza tylko tyle, że traktat ląduje w kubełku na śmieci.Oczywiście eurobonzowie nie powiedzieli ostatniego słowa. W „radzie starców” trwają gorączkowe dyskursy, jak to zmusić ponownie Irlandię, żeby powiedziała TAK.
To co z tego, że referendum odbyło sie tylko w Irlandii, bo inne kraje „europejskie” obawiały się woli swoich wyborców. Demokracja w „Europie” to wola jego elit, a nie wybór mieszkańców. Głosując przeciwko traktatowi Irlandczycy nie dorośli do „demokracji”, jakby to powiedział nasz drogi Bronisław.


Wygląda na to, że nie tylko polskie oszołomy są wzywane na dywanik, jak oświadczył premier sprawującej przewodnictwo w UE Słowenii Janez Jansza:


„Poproszę irlandzkiego premiera, aby wyjaśnił powody odrzucenia traktatu przez irlandzki naród. Przedyskutujemy sytuację i poszukamy sposobów pójścia naprzód.”


Tak więc eurobiurokraci szukają sposobików, aby pójść naprzód i ....
Cóż na to nasz drogi Bronisław?

wtorek, 10 czerwca 2008

Lolek i ...


"Jest wystarczająco dużo czasu i dowodów, by wycofać się z tej prowokacji i przeprosić" przestrzega „ikona okrągłostołowa” na swojej autorskiej stronce internetowej.


"W związku z próbą uruchomienia paszkwila opartego na prowokacji SB, informuję sprawców z Prezydentem Kaczyńskim i P. Kurtyką na czele, że będę domagał się od każdego imiennie i solidarnie po milionie euro".


Przestrzega wyraźnie już zdenerwowany Lechu.


Swoją drogą, to dobrze, że tylko milion euro, ja to bym podbił stawkę do 10 milionów, a bo co?


"Lech Kaczyński jest zakompleksionym małym człowiekiem". "Są tacy ludzie w Polsce - Kaczyńscy, różni Zybertowicze - którzy zawsze będą w łajnie grzebać”.


Źródło dziennik.
Dodaje Lech Wałęsa, aby wyraźnie udowdnic swoją elitarną przewagę nad „małymi ludźmi”, którzy w dodatku są zakompleksieni ( wiadomo, że szkło POwiększające często się wyśmiewa ze wzrostu Kaczyńskich, oraz ich kompleksów).
Nie wiem jaka mogłaby reakcja „ikony polskiej Solidarności”, ale po tej reklamie książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka stanie się „bestsellerem”. Jeśli dowody na to, że w latach 70-tych Lech Wałęsa współpracował z SB jako agent o pseudonimie Bolek, okażą się „mocne”, to jest to koniec Wałęsy jako „autorytetu”. Zbyt długo kłamał i oszukiwał, aby można mu to teraz zapomniec. I nie uratują go żadne procesy, czy obelgi miotane pod adresem historyków.
Są zdjęcia, które „jednoznacznie” określają, kto jest kto w polskiej polityce i nie tylko.

P.S.Mam nadzieję, że nie będę zmuszony likwidowac bloga po publikacji tego dowodu rzeczowego. Na milion mnie jeszcze nie stac, nawet dla człowieka, który był kiedyś dla mnie symbolem prawdy i uczciwości.





piątek, 6 czerwca 2008

Samochwała


„Pitera: nie mam służbowej komórki ani laptopa.Telefon mam prywatny, nie mam gabinetu politycznego ani laptopa - zapewniła sekretarz stanu w kancelarii premiera Julia Pitera, odpowiedzialna za walkę z korupcją.”

Coraz trudniej komentować tę pseudopolitykę w wydaniu PO. Wczoraj Radek Sikorski rozwścieczył bojowników afgańskich i naraził życie polskich żołnierzy, dzisiaj Pitera chwali się, że nie ma służbowej komórki, ani nawet laptopa (jakiś uraz po Zbyszku Ziobro?).
Ciekawe, czy do pracy jeździ rowerem, skoro Forda spalili jej przestępcy, przerażeni fotogenicznym szeryfem w spódnicy.

Swego czasu satyrycy i publicyści szydzili z Jarka Kaczyńskiego, że nie posiada konta bankowego. Dzisiaj, gdy Julka Pitera „tropi korupcję”, satyrycy umilkli jak zaklęci. A powód do śmiechu znalazłby się niejeden: jak można tropić korupcję, gdy się używa „prywatnego telefonu”, nie ma się dostępu do internetu „na zawołanie”, a półroczny wysiłek pani Pitery to nielegalny zakup „dorsza” za 8 złotych polskich.

W kraju, który standardami przypomina bardziej latynowskie państwa bananowe, gdzie sitwy i świeżo wypuszczeni mafiozi z Pruszkowa kradną na potęgę, Julka bawi się „w panią ze sklepiku”. Gorzej, jej jedyna praca to ciągłe udzielanie wywiadów. Jej straszne raporty są tak „straszne”, że teraz domyślamy się czemu to Tusk wolał je utajnić. Odpowiedź jest prosta: aby uniknąć kompromitacji.

Na koniec zacytuję wierszyk, który znalazłem o dziwo, ale na onecie:


Wierszyk dla Julci


Pitera za biurkiem siedziała I takie głupoty opowiadała:

`zdolna jestem niesłychanie, raporty, to moje zadanie".

Mam pomysły, co godzinę, jak uderzyć w PIS-gadzinę.

Jak przemówię, wszyscy w szoku! jestem gwiazdą tego roku.


Daję z siebie bardzo mało, no bo mi się odechciało!

Znakomicie sobie radzę Donaldowi ciągle kadzę.

Jestem mądra, jestem wielka, tak powiedział o mnie Belka.

A w dodatku powiem wszystkim, że uwielbiam robić czystki.


W telewizji mnie kochają, no i często zapraszają.

Męczy się ekipa cała, mnie została sama-ch(w)ała!



czwartek, 5 czerwca 2008

"Dyplomatołki".


„Byli afgańscy mudżahedini z partii Hezb-e-Islami zapowiedzieli ataki na polskich żołnierzy w Afganistanie. To reakcja na wczorajszą wypowiedź ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Podczas konferencji w Kabulu Sikorski stwierdził, że lider ugrupowania Gulbuddin Hekmatiar powinien zostać osądzony za zbrodnie wojenne.”

Źródło:onet.


No i proszę, jak to nasz specjalista od spraw afgańskich, koneser win i od wydawania państwowych pieniędzy (tego akurat na próżno szukać w raporciku Pitery na temat spinek i dorszy), załatwia sprawy dyplomatyczne. Jak to raptem, po złych kaczorach, nasza dyplomacja stała się subtelna i wyważona. Na europejskim poziomie. Gdzie tam watahom z PiS-u do „zimnego”, anglosaskiego gentelmana, Radka Sikorskiego.W czasie konferencji prasowej w Kabulu Radosław Sikorski oskarżył bojowników Hekmatiara o zabójstwo, które wydarzyło się 21 lat temu. Ofiarą zabójstwa był przyjaciel Sikorskiego, Andy Skrzypkowiak.


Tak oto Sikorski, w bardzo „dyplomatyczny” sposób, komentował zabójstwo sprzed lat:
„Hekmatiar nie poniósł kary za te zbrodnie, ale mam nadzieję, że ją poniesie”.


Rzecznik partii Hezb-e-Islami Harun Zargun oznajmił, że bojownicy islamscy rozpoczną ataki na polskich żołnierzy stacjonujących w Afganistanie. Harun Zargun ostrzegł, „że Polska zapłaci za oskarżanie Hekmatiara o zbrodnie wojenne.”


Wypowiedź naszego dyplomaty stała się głównym newsem we wszystkich afgańskich mediach.
Boje się myśleć, że poleje się krew polskich żołnierzy, bo tak się stać może. Interesuje mnie Radek Sikorski, który pojedzie sobie spokojniutko do ciepluśkiego domku, aby w zaciszu swojego klimatyzowanego gabinetu oglądać serwisy tefałenu.


Co mu tam teraz, co czują rodziny polskich żołnierzy, spanikowane żony wybijające długaśne numery w telefonach, zdezorientowane dzieciaki, które nie mogą pojąć "czemu mamusia krzyczy, a nie chce się bawić, mimo, że obiecała, tatusia przecież nie ma". Zapłakane matki przeklinające dzień w którym syn wybrał karierę żołnierza, wyrzucające sobie, że nie odwiodły syna od wyjazdu do kraju, gdzie trwa niekończąca wojna.


Dyplomata Sikorski swoje powiedział, wyrzucił z siebie swoją głęboko skrywaną urazę, jest mu już lepiej. Teraz, jak na prawdziwego eurokratę przystało, ze szklaneczką „łyskacza” śledzi raport BBC na temat brutalnej wojny w Afganistanie. W sumie to fajno być „back home”.


Co na to polscy żołnierze? Oficjalnie nie komentują gróźb, które padły ze strony bojowników afgańskich.

Nieoficjalnie, możemy się tylko domyślać jakie słowa padają pod adresem Sikorskiego. Ja mam jedno pytanie, co pan na to, panie Bartoszewski?

Oby się na tym skończyło. Uwierzcie mi, boję się o polskich żołnierzy.

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Mit założycielski.


"Myślę, że zamach stanu będzie właściwym określeniem tego co stało się 15 lat temu, 4 czerwca 1992 roku. Był to zamach na demokrację, był to zamach wykonany przez ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę."

Michał Stróżyk
Kim był Lech Wałęsa i jaką rolę odegrał w zamachu na rząd premiera Olszewskiego?

Warto rzucić okiem na dokumenty opublikowane na stronach internetowych, oto jeden z nich:
Z dokumentów wynika, że Lech Wałęsa został zwerbowany jako agent SB 29 grudnia 1970 roku przez starszego inspektora Wydziału II KWMO w Olsztynie kpt. E. Graczyka. Otrzymał pseudonim "Bolek" i numer rejestracyjny GD 12535. 8 lat później młody inspektor SB M. Aftyka dokonując analizy akt Lecha Wałęsy potwierdza w notatce służbowej fakt pozyskania agenta "Bolka" - na zasadzie dobrowolności. Aftyka nadmienia, że pierwotnym celem zwerbowania Wałęsy była konieczność rozeznania środowiska ludzi wrogo działających w czasie i po wypadkach grudniowych 1970 roku w Stoczni Gdańskiej.
Z notatki Aftyki wynika m.in., że "Bolek" podejmował próby dotarcia z donosami do sekretarza komitetu wojewódzkiego partii oraz do komendanta wojewódzkiego MO. W roku 1971 inne źródła (jak te zawarte w aktach delegatury UOP w Gdańsku) miały potwierdzić, że "Bolek" donosił m.in. na pracowników Wydziału W-4 Stoczni Gdańskiej: Jasińskiego, Kantora i Popielowskiego jako tych, którzy podburzali załogę do podjęcia akcji strajkowej wobec narastającego protestu stoczniowców szczecińskich. Wróćmy jeszcze do raportu Aftyki. Dowiadujemy się z niego, że na skutek donosów "Bolka" SB założyła kilka spraw. A także o tym, iż "Bolek" dał się poznać jako osobnik zdyscyplinowany i chętny do współpracy. Za przekazane informacje był wynagradzany i owo wynagrodzenie pobierał bardzo chętnie...
W raporcie jest wymieniona suma za określony okres donosicielskiej służby: 13 100 złotych. O agenturalności Wałęsy i pobieraniu za to wynagrodzenia pisała prasa polonijna w Stanach Zjednoczonych. Można było przeczytać m.in. o poświadczeniu sygnowanym przez "Bolka", w którym kwituje odbiór 1500 złotych od agenta SB.
Pokwitowanie nosi datę 18 stycznia 1971 r. Polonusi mogli się dowiedzieć, że spotkania z "Bolkiem" odbywały się m.in. w hotelu "Jantar" w Jelitkowie. Prowadzący go esbek odnotowuje, że "Bolek" pojawia się na tych spotkaniach punktualnie i chętnie udziela informacji. Całkiem niedawno napisano za oceanem: (...) Dla większości Polonii amerykańskiej jest Pan, panie Wałęsa, po prostu "Bolkiem". Taka jest smutna prawda. Jak dowiedział się Gierek?
O agenturalności Lecha Wałęsy, zyskującego coraz większy rozgłos wobec wydarzeń na Wybrzeżu, było wiadomo KGB i wschodnioniemieckiej tajnej policji STASI - obie te agendy miały skserowane dokumenty polskiej SB. Jest więc rzeczą raczej pewną, że dane te są dziś zawarte w teczkach Wałęsy zarówno w Moskwie, jak i w archiwach b. NRD w Berlinie. Dziś wiemy, jak trafiły do Biura Politycznego partii w NRD. Otóż goszczącemu w Warszawie wysokiemu dygnitarzowi tamtejszego reżimu tow. Ullmannowi przekazał materiały dotyczące agenta "Bolka" tow. Michał Atłas, kierownik Wydziału Bezpieczeństwa i Organów Państwowych KC PZPR. O agenturalnym statusie Wałęsy wiedział Gierek.
Jednym z dowodów tej wiedzy była informacja, pochodząca od ówczesnego komendanta głównego MO Kowalczyka (nie mylić z późniejszym komendantem głównym o tym samym nazwisku). Stało się to w okolicznościach, o których mi opowiadał naoczny świadek zdarzenia, ówczesny najbliższy doradca ekonomiczny Gierka, obecnie profesor, Paweł Bożyk Oto scenka, jaka rozegrała się w gabinecie I sekretarza na początku sierpnia 1980 roku: w czasie rozmowy z wezwanym doradcą ekonomicznym melduje się komendant Kowalczyk z raportem o aktualnych wydarzeniach w Gdańsku. W pewnej chwili szef partii pyta: czy nadal wichrzy ten Wałęsa. Kowalczyk, zamierzając coś rzec, kieruje w wymowny sposób spojrzenie ku obecnemu Pawłowi Bożykowi Gierek daje gestem przyzwolenie, by komendant mówił. Z jego ust pada koronne zdanie: - Z Wałęsą sobie poradzą, gdyż od kilku lat jest on na garnuszku SB.

W 21 lat po Sierpniu naczelny archiwista KGB Wasilij Mitrochin opublikował na Zachodzie tajne wyciągi z dokumentów sowieckich, które wykradł ze swojej niesławnej instytucji. W publikacji znalazła się notatka z 1981 roku o tym, że po internowaniu SB próbowała zastraszyć szantażem Wałęsę, przypominając mu, iż dostarczał informacji i pobierał za to pieniądze. Autor cytuje także meldunek gen. Kiszczaka do KGB, że Wałęsę skonfrontowano z jednym z jego byłych oficerów prowadzących i rozmowa ta została potajemnie nagrana.
Owe informacje o agencie Wałęsie można znaleźć na stronie 928 polskiego wydania książki z 2001 roku Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie. Internowany w złotej klatce Nawiązując do internowania Wałęsy: w zaistniałej sytuacji cieszył się on podejrzanie wyjątkowymi przywilejami. Jakby się znalazł niemal w złotej klatce.. Z dokumentów, jakie są w posiadaniu Instytutu Pamięci Narodowej, można się dowiedzieć m.in. o tym, że żona Wałęsy miała możliwość odwiedzania go z dziećmi w dowolnym terminie. Koszty pobytu rodziny pokrywało państwo. Wałęsa mógł uprawiać sporty, łowić ryby, oglądać telewizję.
Inny przywilej dotyczył zaspokajania przez SB jego potrzeb konsumpcyjnych. Przez cały okres internowania dostarczane mu były artykuły z tzw. Bazy Zaopatrzenia Specjalnego. W ciągu 7 miesięcy Wałęsa "zaliczył" samotnie lub w towarzystwie osób go odwiedzających następujące dobra konsumpcyjne: 85 butelek wódki, 35 butelek wina, 29 butelek koniaku i winiaku, 42 butelki szampana, 512 butelek piwa. Dochodzi 638 paczek papierosów, a na liście frykasów figurują wędliny, ciastka itp.
Jakież bogactwo wiktuałów w porównaniu ze zwykłym chlebem, wodnistymi zupkami i makaronowymi daniami, jakie stanowiły menu internowanego Prymasa Wyszyńskiego, a także warunkami, w jakich przebywali działacze "S" w obozach dla internowanych...
Reżim zdawał się okazywać Wałęsie wdzięczność i pewnie wiedział, za co! Anna Walentynowicz czeka Gdy w latach 90. o agenturalności Lecha Wałęsy przypominała publicznie Anna Walentynowicz, onże zagroził, że pozwie ją do sądu. - Tylko na to czekałam! - powie po latach pani Anna. Nawiązywała m.in. do faktu, że SB zaaranżowała podwiezienie Wałęsy potajemnie motorówką Marynarki Wojennej, by ten wygaszał akcję strajkową.
Nie było więc żadnego przeskakiwania przez płot czy mur w celu rzekomego podtrzymania strajku. Anna Walentynowicz, legenda "Solidarności", symbolizująca dorastanie duchowe i przemiany polskich środowisk robotniczych, kryształowo czysta, niejednokrotnie wypowiadała się publicznie o takiej czy innej postawie Wałęsy.
Miała do tego prawo, jako że to właśnie w jej obronie wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej, który ona następnie podtrzymała z tysiącami stoczniowców. To od niej poczęła się "Solidarność". Gdyby nie jej działania, nie doszłoby do rozszerzenia i podtrzymania strajku, a tym samym niejaki Wałęsa pozostałby zwyczajnym elektrykiem. Uprawniona jako symbol "Solidarności" do bezkompromisowego działania, Anna Walentynowicz nie omieszkała postawić Wałęsie - w okresie jego kampanii wyborczej w 1995 roku - 17 pytań jako kandydatowi na prezydenta RP.

Oświadczyła przy tym, iż bierze pełną odpowiedzialność za treść pytań i gotowa jest do przeprowadzenia dowodu prawdy przed sądem.

Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971 roku przyznałeś, że na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu?

Czy teraz możesz podać powody tych działań?

Co zrobiłeś z 60 tysiącami dolarów nagrody szwedzkiej prasy, które miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś?

Jak godziłeś katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła ci publiczne awantury w 1980 roku?

Czy w 1981 roku byłeś informowany przez Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, że Mieczysław Wachowski jest kapitanem SB?

Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie zareagowałeś na jego poczynania?

Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem?
Czy pamiętasz swoją wypowiedź w Kongresie USA: "Lokujcie swoje kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić"?

Czy nadal tak sądzisz? Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności - czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu?
Pozostałe informacje są dostępne na tej oto stronie internetowej:

Tyle fakty, jak je interpretować pozostawiam każdemu według jego przekonań.

czwartek, 22 maja 2008

Reformy rządu nie będzie (kolejny cud Tuska).


Nasz ukochany premier Donald, "słońce Peru", zapowiedział swoim przerażonym ministrom, że w sierpniu nie będzie żadnej rekonstrukcji rządu. Krótko mówiąc cud, kolejny cud, jeszcze parę miesięcy temu, nasz uśmiechnięty Donald z marsową miną zapowiedział rekonstrukcje w rządzie (przekaz jasny, dobry premier, źli ministrowie).


Tak było jeszcze wczoraj, tymczasem dzisiaj stał się „cud”, kolejny „cud słońca lemingów”.


„Premier zapowiedział, że jeśli ktoś czuje się słabo, to sam powinien zrezygnować, a nie w panice czekać na jego decyzję” „Koniec spekulacji, kto odejdzie, zwieramy szeregi i pokazujemy efekty naszej ciężkiej pracy”.


Jak to zakomunikowali nieoficjalnie zaprzyjaźnionemu „Dziennikowi” oficjele z platformy: „reformy nie będzie, znajdźcie sobie inny news”.
Przypomnijmy, jak to niedawno pisały różne pisemka przyjazne gabinetowi Tuska, otóż "w kuluarowych rozmowach między politykami PO i zaufanymi dziennikarzami z pijarowskich mediów, wymieniane były nazwiska najbardziej nieudolnych ministrów „do odstrzału”, takich resortów jak: edukacji Katarzyny Hall, infrastruktury Cezarego Grabarczyka, a także obrony Bogdana Klicha.


Tymczasem zamiast reformy, będzie „kicha”:


„Nie mam wątpliwości, że Tuskowi chodziło o to, by uspokoić nastroje. Tym bardziej że ludowcy lansowali teorię, że jak lecą notowania, to trzeba zrobić roszady”.


Ech ten nasz "obiektywny" dziennik, który nie puszcza opinii publicystów, którzy nie publikują "po linii" pisma. Proszę jak ładnie zrzucił winę na niedobrych ludowców.


To, że Donald jest dobrym premierem, potwierdza jeden z uprzednio przerażonych ministrów:
„Ta sytuacja zrobiła się nie do zniesienia” - mówi nam ważny polityk PO. I dodaje:

„Tusk chciał przeciąć tę falę spekulacji, więc podjął decyzję, że daje oddech wszystkim”.


I jak tu nie kochać Donalda, który dał oddech swym podwładnym, „sytuacja była przecież nie do zniesienia”.


Ta ciągła nagonka medialna, ta presja medialna gorsza niż za Marcinkiewicza, te ciągłe wymagania, żeby ten rząd wreszcie „coś zrobił”! Czy nie żal nam wyborcom, tych wszystkim zastrachanych polityków z PO? Przecież oni mogli być w oPOzycji do końca świata, a tak się POświęcili i bidoki muszą rządzić.


Okazuje się, że PO będzie kontynuowało „politykę miłości” i „normalności”. Czyli znowu to samo, obiecanki cacanki dla lemingów i zero konkretów. Jeszcze parę tygodni te zmiany gabinetowe potwierdzał sam wicepremier Grzegorz Schetyna.
Gaworzył w mediach o dwóch, a nawet trzech roszadach ministerialnych. Według Grzesia miały polecieć głowy najbardziej beznadziejnych ministrów z tego „zarządu” (nie mylić z rządem), a tymczasem będzie polityka miłości a’ la PO. Czyli mącenie i bezruch, lenistwo i pijar, taka błazenada dla medialnej tłuszczy. Teatr pajaców jednym słowem.


Sama deklaracja premiera-zioło nie zaskakuje, to akurat, że to on sam wymyślił tę sierpniową „rewolucję”, nic zupełnie nie znaczy. To była taka pijarowa zagrywka. Sposób został już wielokrotnie przećwiczony, coś się tam zapowie, coś się obieca, a potem cichcem się wycofa z całej awantury. Pismaki zajmą się kolejnym żerem, którego podsypią pijarowcy z PO, a lemingi zapomną. Lemingi mają nienawidzieć PiS i nie myśleć za dużo.

Trwać w swoim osłupieniu miłości i "normalności".


Miały być cuda i są "cuda", premier słońce Peru uratował swoich spanikowanych ministrów i „dał im oddech”.
„By wszystkim żyło się lepiej i było normalnie.” No i fajnie.

Dziennik i "białe plamy".

Na blogu Krzysztofa Kłopotowskiego (salon.24) trwa ciekawa dyskusja na temat „białych plam” III RP i niemożności ujawniania prawdy.

http://klopotowski.salon24.pl/75698,index.html

Wśród wielu interesujących wpisów, znalazłem ten poniżej, napisany przez pana Pospieszalskiego:
Co tu marzyć o filamch, opracowaniach naukowych, skoro w ostatnich dniach Dziennik (akselowski) przynajmniej 2 razy odmówił zamieszczenia komentarza o który sam wczesniej zabiegał. Najpierw wydzwaniali pytając prof A. Zybertowicza czy ugoda MON w procesie z ITI to koniec lustracji? Kiedy A.Z. powiedział co o tym myśli Dziennik tego juz nie puścił.
To samo spotkało prof Jadwigę Staniszkis. Na prośbę dziennikarzy by skomentowała decyzję sądu w sprawie Jaruzelskiego i spółki - fakt odesłania przez sąd akt do IPN, powiedziała że powinno się odtajnic akta z procesu Kuklkińsiego, bo to bardzo ważne dla orzekania o zasadności wprowadzenia stanu wojennego. Dziennik też tego nie puścił - ale tym razem choć mieli odwagę przyznać że to niezgodne z ich linią!!!”


W tym momencie zadaje sobie pytanie, na ile da się obronić teza, że Dziennik jest „gazetą obiektywną”, stojącą „po środku”. Jak bronią się opinie pana Łukasza Warzechy, dotyczące bezstronności i rzetelności dziennikarzy Dziennika?
Jak należy ocenić i czemu przypisać niespodziewaną „metamorfozę” Dziennika w ciągu ostatnich 8 miesięcy?
Pozwolę sobie tutaj zacytować szanownego pana Warzechę, który niejednokrotnie bronił "dobrego imienia" Faktów i Dziennika:

„Zachodzę też w głowę, jak zachowaliby się niektórzy z nich, gdyby z wirtualu nagle przenieśli się do realu. Gdyby na przykład spotkali się ze mną twarzą w twarz w nieformalnych okolicznościach. Gdyby byli w stanie przez tydzień czy miesiąc obserwować pracę moją i moich kolegów i ze zdziwieniem skonstatowaliby, że nie ma na mnie żadnych nacisków ani nikt nie wydaje mi rozkazów. Podejrzewaliby szeroko zakrojony spisek czy może coś by i zaświtało?”

No właśnie, jak to jest naprawdę Szanowny Panie Warzecha? Czy Zakon Jarkacza to banda podejrzliwych oszołomów, którzy wszędzie „węszą naciski”? Czy w szanownej redakcji Aleksa Springera Polska są stosowane naciski, a także „prewencyjna cenzura”, czy też wszystko to, tylko takie bajdurzenia oszołomów?
Gdzie jest ta osławiona barykada, na której siedzi pan Warzecha?
Powiem szczerze mam coraz mniejsze zaufanie do publikacji i promowanych opinii w „Dzienniku”, okazuje się, że mogę mieć ku temu konkretne podstawy. Nie tylko ja jeden.

wtorek, 20 maja 2008

Sukces rządu Tuska!

A jednak, administracja Donalda Tuska odniosła sukces. Muszę uderzyć się w piersi, nie raz wątpiłem w zarząd Tuska, ale tym razem sukces okazał się „prawdziwy”.
Trzeba od razu dodać, że to nie byle jaki sukces, ale "bezwzględny sukces", jak to przedstawił oniemiałym dziennikarzom wiceminister rolnictwa, Kazimierz Plocke.

Otóż dwa (!!!) trawlery-przetwórnie z polską banderą będą łowić... karmazyny u brzegów Mauretanii. A Mauretania to wiadomo, rzut beretem od Szczecina i Gdańska.
Jako podało radyjko RMF FM, porozumienie z KE jest "wielkim sukcesem tego rządu”.


"Jest porozumienie między Komisją Europejską a Islamską Republiką Mauretanii. Chodzi o połowy karmazyna. Dodam, że jest to sukces polskiego rządu, bezwzględny sukces" - pochwalił się wiceminister rolnictwa.

http://www.dziennik.pl/gospodarka/article176985/Karmazynowy_sukces_Tuska.html

W programie dla popularnej stacyjki radiowej, nasz elokwentny minister wychwalał pod niebo walory smakowe rybek, a zwłaszcza karmazynów. Zachęcał też Polaków do spożywania ryb, a nie polskiej świniny (co na to wice-premier Pawlak???).

Mam nadzieję, że nasz kosmopolityczny tefałen pójdzie za ciosem i rzuci nowy program na ramówkę przykładowo: „dania z karmazynów”, albo "Karmazyn is trendy". Może coś u Kuby, albo Moniki Olejnik? "Kropka nad karmazynem?" Brzmi dobrze.:)

Polscy negocjatorzy są w trakcie negocjacji limitów połowowych z rządem Mauretanii, tak że już wkrótce polskie stoły będą się uginać pod ciężarem tych smakowitych rybek.

Smacznego.

niedziela, 18 maja 2008

ExPOse dla naiwnych (czytaj lemingów).


Pamiętacie sejmowe expose Donalda Tuska, w którym „słońce Inków”, tfu „słońce lemingów”, buńczucznie zapowiedział, że do roku 2012 w caluśkiej Polsce wybuduje się 2 tysiące boisk?


Oczami wyobraźni, ujrzałem tysiące zdopingowanych działaczy mafijnego PZPN-u, którzy w gminach na terenie „wirtualnej Irlandii”, wybudują wspomniane 2 tysiące nowoczesnych boisk piłkarskich, trudząc się dzielnie z lokalnymi kacykami gminnymi. Ach jakiż piękny był to widok!
Tak sobie skalkulowałem, że gdyby te „tuskowe dwa tysiące” boisk podzielić na trzy, to wyszłoby, że... w roku 2008, powinno się wybudować boisk 633. A teraz zgadnijcie moi drodzy, ile się tych boisk buduje w tej nieudolnej wirtualnej „Irlandii”.

Dziennik podaje, że jedno, a gdzie mianowicie, w miejscowości Nozdrzec w Podkarpackiem. Brawo Podkarpacie! Będzie się miał czym POchwalić Donek, gdy przyjadą kontrolerzy z UEFA. Najlepiej rzucić ściemę, że na tym nowoczesnym boisku w Nozdrzecu rozegra się półfinały Euro 2012. Lemingi głupie uwierzyły, może tych gości w białych kołnierzykach z UEFA też się uda oszukać? Może wystarczy się szeroko uśmiechnąć?

W tej piłkarskiej grze nieudolności i marazmu, rząd obwinia samorządy, a samorządy rząd. A tam gdzie powinny powstać te nowoczesne boiska (z prysznicami i bajerami), rosną sobie krzaczki, ba pasą się okoliczne krówki, czyli jest to co było, za czasów PRL-u. Jednym słowem: nic się nie dzieje.
Najciekawsza sytuacja powstała na Śląsku, gdzie żaden z samorządów nie ogłosił jeszcze przetargu na budowę chociażby jednego boiska.
Widocznie samorządowcy ze Śląska mają w nosie ten rząd i „Irlandię”, albo po prostu zasłuchali się w Kutza, który coraz częściej wsPOmina o „autonomii” Śląska. W tych Niemczech są takie nowoczesne boiska, no i poziom ligowy dużo wyższy... Ale o to musielibyśmy spytać pana Bartoszewskiego i Zdrojewskiego, którzy utajnili swoje rozmowy z przedstawicielami lobby niemieckiego w Polsce. Ciekawe dlaczego?
Co takiego mają wstydliwego do ukrycia, że tak panicznie boją się nadmiernego zainteresowania tubylców?

Ale to nie POwinno interesować lemingi, lemingom podrzuci się kolejną bzdurę, a boiskach się zapomni. Schemat jest ten sam co zawsze, PO i tak jest "lepsza". No bo przecież ten zły PiS, też nic nie zrobił, no nie?


środa, 14 maja 2008

"Słońce lemingów".

PO półrocznym ciężkim sprawowaniu władzy, Donek Tusk wraz z żonką i dworem, pojechał na „podróż życia”, jak to zdradził gazecie "El Mundo”. Wycieczka Donka w ramach „taniego państwa” to zaledwie 1.6 miliona złotych, ale to pewnie taki nowy „cud” premiera, bo koszty
"Policzymy PO powrocie premiera do kraju", jak zgrabnie zamotoła rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka.

Trzeba przyznać, że wycieczka Donka, to nagroda za „dobrą robotę”, jakby to powiedzieli nasi przyjaciele zza Oder. Polska polityka zagraniczna została zredukowana do krótkich faxów z Berlina, a także uśmiechów radości i przyjaźni wobec przyjaciół z eurochlewni, a szczerzenia kłów na „złą Hamerykę”. Wiadomo już dziś, że „tarczy” nie będzie, gazociąg będzie, a polski wywiad „uzgodni się” zarówno z Berlinem jak i z Moskwą poprzez czterech muszkieterów: Dukaczewskiego, Miodowicza, Sienkiewicza i Brochwicza.
Do innych znaczących „sukcesów” PO należy dodać „ustawę medialną”, wycięcie kaczystów, uwolnienie Dochnali, Jakubowskich, oraz innych gangsterów i zwyrodnialców na wolność, a także wysokie poparcie w sondażach.Zapomniałem o czymś..., racja, od pół roku trwa zacięta walka z okrutnym PiS-em, który trzeba zniszczyć przy oklaskach „elyt”, oraz lemingów „z wielkich miast”.
Na tym właśnie skupia się uwaga mediów, bo jest „normalnie”. W gospodarce jest tak „dobrze”, że już niczego nie należy psuć, a wyborcy są zachwyceni faktem, że rządzi PO. Jest jeszcze jedna dobra wiadomość, ponoć zabiorą Polsce Euro 12, dzięki temu, nie trzeba będzie się męczyć z tymi koszmarnymi stadionami, autostradami i problemami.
Zrobi się tylko wirtualne światy w tefałenie, gdzie Polacy będą żyli w drugiej „Irlandii”, tak jak w grze komputerowej i wszyscy będą po raz koleny zadowoleni. Najbardziej blogerzy POpierający genialnego Donalda, Grzecha i Sawicką.
Na sam koniec, muszę przyznać, że premier zaimponował mi swoją szczerością:

"Ja się nie dziwię, bo każdy w Polsce chciałby niezależnie od tego, czy w roli premiera, czy dziennikarza zobaczyć i Brazylię, i Peru, i Chile".

Biedak Donald uskarżał się na napięty „schedule wizyty”:
"Z mojego punktu widzenia większość tych dni będzie jednak wypełniona obowiązkami mniej czy bardziej uciążliwymi".

Jak podaje „Dziennik”:

http://www.dziennik.pl/polityka/article173792/Za_podroz_Tuska_zaplacimy_poltora_miliona_zlotych.html

Wczoraj Tusk rozmawiał przez godzinę z prezydentem Peru Alanem Garcią Perezem, by na zakończenie zostać "słońcem Peru”.

Mam nadzieję, że polski parlament powita boskiego POmazańca adekwatnie do jego tytułu, bijąc pokłony przed „uśmiechniętym Inką”. Może uda się ukatrupić, któregoś kaczora, albo chociaż Macierewicza, lub niePOkornego dziennikarza, oj by się Donek uśmiechnął radośnie. Byłaby to krwawa ofiara na przebłaganie uśmiechnętego bóstwa.
Skoro polityka to pijarowska farsa, a tanie państwo to hasełko dla debilów, to bawcie się tak dalej panowie „politycy.

Jeśli chodzi o mnie, to niejakiego „Dyzmę” oglądałem w tvp już ponad 20 lat temu, nowy nie robi na mnie żadnego wrażenia

wtorek, 13 maja 2008

Protestuję!


Protestuję!


Prowokacja ABW wobec dziennikarzy TVP, to akt przemocy charakterystyczny dla państwa totalitarnego.
Jest to zamach na wolność i niezależność mediów, łamanie konstytucyjnych praw człowieka w kraju unii europejskiej.
Domagam się wyjaśnienia okoliczności zatrzymania dziennikarzy i ukarania winnych skandalicznych działań (poniżające obmacywanie części intymnych i agresywne zachowanie funkcjonariuszy ABW). Mam obawy, jako Polak, że Polska staje się krajem represyjnym i łamie reguły demokratyczne i konstytucyjne.


Protestuję!

sobota, 10 maja 2008

Czy to już koniec Hillary?


Czy to już koniec Hillary? Najnowsze wiadomości są druzgocące dla sztabu wyborczego Clintonów, Barack Obama wygrywa nominację kolejnych super-delegatów ze strony partii demokratycznej. W ciągu ostatnich paru dni, Obamę poparło 20 superdelegatów, twardą Hillary Clinton tylko jeden (!).
Poza jej najbardziej zagorzałymi zwolennikami, nikt już tak na prawdę nie wierzy w zwycięstwo Hillary. Pytanie brzmi, w co wierzy Hillary, wygląda, że Hillary wierzy w „cud”, a my Polacy dobrze już wiemy co to znaczy „wierzyć w cuda”.
W ciągu minionej soboty Obamę poparli superedelegaci ze stanów Utah, Ohio i Arizony, a także z Virgin Islands (terytorium to wcześniej popierało kandydaturę Hillary Clinton). Następne dni przyniosą zapewne falę nominacji za Obamą, a Hillary pozostanie gorzki uśmiech do złej gry. Większość z superdelegatów, która to poparła Obamę w ostatnim tygodniu, wyraża coraz głośniej swoje niezadowolenie „postawą” Hillary.


Dla "wierchuszki" partii demokratycznej, jest oczywiste, że dalsza bratobójcza wojna w łonie partii demokratycznej osłabia Obamę, co może się odbić na ostatecznym wyniku wyborczym w listopadzie.


Kevin Rodriquez superdelagat z Virgin Islands stwierdził jednoznacznie, że powodem dla którego zmienił swoje poparcie z Hillary na Baracka, jest to, że Obama przydał partii demokratycznej więcej „energii i pobudzenia” (energy and excitement).


Dobry tekst, nie powiem:).


Wśród sobotnich serwisów CNN, FOX, MSN, większość komentatorów wypowiadała się negatywnie co do ewentualnych szans „Hillary Clinton”. Wygląda, że wyrok został już wydany, tylko Hillary nie chce się z nim pogodzić.


Jakie są wnioski, proste, Hillary przegrała już swoją nominację, a prawdziwa walka rozegra się w ciągu następnych 4 miesięcy pomiędy McCainem i Obamą.


Kto wygra wybory w Hameryce? Całkowicie zgadzam się tu z Łysiakiem, wygra Obama. Facet, który kiedyś nosił na głowie turban muzułmański, a jego pastor przeklinał "białą Amerykę", gościu o którego programie wiemy tyle, co wiedzieliśmy o "cudach" Tuska, zostanie prezydentem najpotężniejszego państwa, i będzie "pięknie". Stanie się to dzięki skoordynowanej z wyborami hektabombie żołnierzy amerykańskich w okupowanym Iraku, w dniach 1-5 XI 2008.


Czyli czeka nas ciekawa przyszłość, jak to mówią Chińczycy. Ja już się cieszę, bo będzie "ciekawie" i "wesoło", może nawet coś "puknie" na wiwat?:)


środa, 7 maja 2008

Hodowla lemingów.


Hodowla lemingów.


„Der Dziennik”, (copyright GW) publikuje ciekawe opinie polskich naukowców, na temat klucza, który jest używany przy ocenianiu prac maturalnych z języka polskiego. Opinie są wyjątkowo niepochlebne dla debilnego klucza:


„Ogłupiający, niemądry, absurdalny".


http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article169602/Nauczyciele_alarmuja_Nowa_matura_oglupia.html
Pozwolę sobie przytoczyć fragment z „der dziennika” (copyright wiadomo kto):


Socjolog młodzieży profesor Hanna Świda-Ziemba opowiada nam, że obserwowała, jak do matury z polskiego przygotowywał się jej wnuk. Chłopak miał do tej pory doskonałe oceny z polskiego, ale egzamin maturalny zdał słabo. Później okazało się, że analizując opowiadanie, które poruszało temat martyrologii żydowskiej, popisał się wprawdzie inteligencją oraz wiedzą, ale nie użył kluczowych słów: "schody" i "półmrok".


"To pokazuje, jak absurdalny jest taki system oceny. Powoduje, że młodzi ludzie boją się kreatywnego myślenia. Moi studenci, którzy zdawali już nową maturę, nie chcą wychodzić poza schematy, bo są przyzwyczajeni, że istnieje tylko jedna, właściwa interpretacja".


Ale tak naprawdę, to na co wymóżdżonym lemingom interpretacja? Na co tubylcom „Irlandii” niezależne myślenie, analiza, dociekanie, czy logika? Czy nowym "Kiepskim" potrzebna jest minimalna znajomość faktów i historii ich własnego państwa? Może wystarczy telewizja, budująca „wirtualne autostrady” za unijne pieniądze? A może nowe pokolenia należy tak wychować, tak aby młodzi „Irlandczycy” stali się „młodymi, wykształconymi europejczykami z wielkich miast”. Bezkształtną masą, którą można lepić jak .... nie powiem co. Prosty przepis na sukces, ale niezwykle skuteczny. Był taki jeden mądry, w nazistowskich Niemczech, który twierdził, że bez własnej historii, naród przestaje być narodem. Dlatego właśnie POlacy zostali POkarani Zdrojewskim.


Ale co z przyszłością polskiego narodu? Co z dzisiejszymi maturzystami? Być może wystarczy ich przekonać, narzucić interpretację, jako "prawdę i fakty"? Co by się stało, gdyby tak podać młodym lemingom, które zresztą "nic nie czytają", tekst ot takiego "medialnego" Żakowskiego, jako „prawdę historyczną”?


W ten sposób stworzy się armię urobionych „wyborców”, którzy reagują „podprogowo” na manipulację. No bo jak, skoro na maturze tak napisali, to musi to być najprawdziwsza prawda. Prawda?


Tak się też stało. Dzięki tej sprytnej „strategii miłości i normalności”, na majowym egzaminie z wiedzy o społeczeństwie młodzi ludzie „analizowali” tendencyjny wytwór Żakowskiego, którego nie powstydziłby się sam Goebels.

W swej skandalicznej „rozprawce historyczno-społecznej” Jacuś Żakowski porównał kampanię Kaczyńskich i zwycięstwo PiS w 2005, do wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku. Jak dokładnie brzmiało zadanie dla młodych maturzystów?
„Podaj wskazane w tekście dwa podobieństwa i dwie różnice między postawą i sposobem działania Polaków w roku 1981 i 2005“.
Czy ktoś protestuje?


A kogo to tak "really" obchodzi, przecież „wreszcie jest normalnie”. "It is all right". W wirtualnej "Irlandii".


wtorek, 6 maja 2008

Są "ważniejsze rzeczy".


„Europejska” Platforma Obywatelska w obecnej kadencji nie będzie zajmować się bzdetam, jak ogłosił wiernemu ludowi Zbysio Chlebowski.
Według Zbycha Chlebowskiego, Platforma musi spłacac długi, dlatego też, nie będzie się zajmowac się „niebezpieczną” dla sondaży lustracją.
Jak deklaruje spryciarz Zbysio: "jest wiele ważniejszych rzeczy, którymi powinien zajmować się Sejm".
Pełna zgoda, przecież ten pseudo-rząd nic nie robi, i to już od ponad pół roku.
"W Polsce jest wyjątkowo dużo środowisk, które wystarczająco ucierpiały na grzebaniu polityków w tej sprawie, dlatego nie przewidujemy jakichkolwiek prac w tym zakresie".
Pan Zbysio, ma z pewnością na myśli najróżniejszych oprawców, morderców, agentów i „człeków honoru”, którym ta „straszna” lustracja odbierze aureole „uczciwych ludzi” i „autorytetów”. PO co wnikac w mroczne początki polskich fortun. PO co nam pytac jak powstały imperia Waltera i Solorza, Kulczyka i Krauzego. Gdzie byli żołnierze WSI w latach 90-tych, a gdzie są dzisiaj. Analizowac przeszłośc, fortuny i „samobójstwa”.
W gruncie rzeczy wszystko jest jasne, mamy „cudowną platformę”, która chroni bandziorów i agentów. I tego chcą nasze „europejskie lemingi”. W tej koszmarnej „Irlandii”, gdzie cały system wymiaru sprawiedliwości to korupcyjne bagno, gdzie sprawy ciągną się latami, mnożą się coraz to kolejne skandale w prokuraturze, uczciwi ludzie trafiają do aresztów, a na wolnośc wychodzą bandyci i mafiozi. Gdzie za bestialskie zbrodnie padają absurdalnie niskie kary, a za pospolite przestępstwa absurdalnie niskie. Gdzie rządzą oligarchowie i sprzedajne media, ale nie ma realnego rządu, bo rząd zajmuje się słupkami sondaży i „wrzutkami medialnymi”.
W tym pseudopaństwie: "jest wiele ważniejszych rzeczy, którymi powinien zajmować się Sejm".
Jak chociażby kolejne „orędzie” Donalda, szukanie 20 mld. „oszczędności” i przetasowania sierpniowe w „ekipie Tuska”.
Jednym słowem: zgroza.


A młodzi, wykształceni i z "wielkich miast" galopuja, w POtępieńczym pędzie, ku zagładzie...

poniedziałek, 5 maja 2008

Równanie z niewiadomą.


Tanie państwo według uśmiechniętego Donka.
Według Donalda Tuska, podatnicy zaoszczędzili nie mniej, nie więcej, ale 20 tysięcy złotych.
Stało się tak, ponieważ Telewizja Polska jest zobowiązana każdorazowe wystąpienie premiera, przygotować za darmo. Takie są ustawowe wymagania telewizji publicznej, opłacanej przez podatników.
Potwierdził to nasz uśmiechnięty i dumny z siebie premier Donald Tusk, znany piłkarz i pracuś:
"Nie ma bezpłatnej telewizji publicznej”
"Z punktu widzenia podatnika, obojętne jest, kto produkuje takie orędzie, ponieważ tak, czy inaczej, podatnik za to płaci. Ja się cieszę, że udało się to zrobić tanio i dobrze"
Podoba mi się ten uczciwy styl wypowiedzi naszego premiera. Człowiek wsłucha się w premiera i... wszystko jest jasne jak „drut”, a nasi „euro-dziennikarze” mogą się uśmiechnąć z ulgą, premier znowu wszystko świetnie wytłumaczył. W tefałenie i dysputach debilów, uczone głowy przytakną premierowi, a komentatorzy w swych kwiecistych zdankach wytłumaczą lemingom: jak to dobrze, że mamy takie świetnego premiera i jak toi zły jest ten okropny kaczor-prezydent.
Nie koniec to kolejnej wpadki pisowskiej tvp. Nieudolna rzeczniczka TVP, Aneta Wrona, próbowała przedstawić w niekorzystnym świetle opinię naszej kochanej przedstawicielki naszego proeuropejskiego rządu. Nasza inteligentna i fachowa rzeczniczka rządu z PO, stwierdziła równie fachowo, że pisowska Telewizja Polska „nie byłaby w stanie w tak krótkim czasie przygotować wystąpienia naszego kochanego premiera Tuska.”
Według przebrzydłej pisowskiej Wrony, wyprodukowanie tak genialnego orędzia zabrałoby nieudolnej pisowskiej TVP dwa dni, co oczywiście nie jest prawdą, tylko kłamstwem. Po raz kolejny, pisowska rzecznika okłamuje społeczeństwo, które jest spragnione kolejnych „orędzi” naszego kochanego i uśmiechniętego jak zawsze premiera.


Pisowska telewizja została poinformowana odpowiednio szybko, bo 30 kwietnia, o tym, że „orędzie” będzie przygotowywać „niezależna firma zewnętrzna”, co dowodzi kolejnej genialności i wyczucia sytuacji, przez sztab pijarowy naszego równie genialnialnego Donalda Tuska.
A teraz na koniec, dobra wiadomość dla miłośników „taniego państwa”. Otóż firma zewnętrzna, która wystawiła kancelarii premiera rachunek na 11 tysięcy 36 złotych, nie została wybrana w jakimś tam nieuczciwym przetargu, tak jak to za czasów PiS-u bywało, została wskazana przez naszych kochanych „fachowców” z platformy.


Jak informują, zidiociałe społeczeństwo, „obiektywne” portale internetowe, "kwota zamówienia była śmiesznie niska". Tylko skąd, do jasnego gwinta, pojawiło się w tym caluśkim równaniu Donalda, te wspomniane na samym początku 20. 000 tysięcy?
Ktoś wie może? Cud jakiś to, czy co?


poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Rosja wymiera.


Według raportu ONZ, liczba ludności Rosji może zmniejszyć się w ciągu następnych 50 lat prawie o jedną trzecią. Według ostatniego spisu ludności, Rosja obecnie (2006) liczy sobie około 142 mln. ludności. Tak więc jeśli prognozy te okażą się prawdziwe to w roku 2058 Rosjan będzie mniej niż 100 mln. Inne statystyki przewidują, że liczbę 100 mln Rosja "osiągnie" przed 2050, a sama populacja Rosjan nadal będzie znacząco spadać.
Statystyki te, nie biorą pod uwagę stosunku „rdzennych Rosjan” do narodów podbitych. Grupą o największej rozrodczości na obszarach Rosji pozostają tradycyjnie muzułmanie i to oni właśnie „odziedziczą” betonowe schrony i silosy z rakietami, gdyż „biała ludność” stanowić będzie mniejszość na dużych obszarach Rosji. Raport nie bierze pod uwagę stopniowego „zaludniania” Syberii przez emigrantów z Chin i długoterminowych skutków tych niekorzystnych trendów demograficznych.
„W latach 1992-2006 ubytek ludności sięgał w Rosji od 400 do 650 tys. rocznie - co przypisuje się demontażowi systemu opieki społecznej po rozpadzie ZSRR, alkoholizmowi i złym nawykom żywieniowym.”http://www.rp.pl/artykul/127245.html
Od roku 2006 nie nastąpiły znaczące zmiany jeśli chodzi o służbę zdrowia, opiekę społeczną czy stopień alkoholizmu. Nadal najpopularniejszą formą antykoncepcji w Rosji jest aborcja. Przeciętna Rosjanka poddaje się 7 aborcjom w ciągu cycklu rozrodczego (niejedna europejska feministka westchnie z uznaniem, gdy porówna liczbę aborcji w eurokołchozie i porówna te żenująco małe liczby do „rosyjskich standartów”).
Statystycznie, na jedną Rosjankę przypada jedno dziecko, które to także statystyczna Rosjanka samotnie wychowuje (liczba rozwodów to już ponad 55%). Według innych statystyk 80% Rosjan (mężczyzn) nie trzeźwieje, a ci którzy trzeźwieją zazwyczaj popełniają samobójstwo.
Jeśli trendy populacyjne w Rosji nie ulegną odwróceniu, to za 100 lat Rosjanami będziemy straszyć nasze prawnuki. Na dzień dzisiejszy, Rosjanie piją sobie wódkę, szpiegują i straszą świat swoim przerdzewiałym arsenałem nuklearnym. Racja, pijani Rosjanie eksportują ropę i gaz, jest to "mocarstwo" jednym słowem.


Są jaskółki nadziei, według oficjalnej putinowskiej propagandy w Rosji jest coraz lepiej, a rosyjski rząd „zwiększy populację Rosjan” do poziomu 145 mln. i to już w roku 2025. (klonowanie?) Naród rośnie w siłę i „ludziom żyje się coraz lepiej”.
- Czyni się wysiłki na rzecz zwiększenia wskaźnika urodzeń i zmniejszenia wskaźnika zgonów i w obu przypadkach widać pewne dobre wyniki, ale wciąż można zrobić więcej – zaznaczył Karl Kulessa, szef placówki Funduszu Ludnościowego ONZ (UNFPA).
Miszka zdycha, może więc w ciągu następnych 50 lat doczekamy konwulsji wyleniałego niedźwiedzia. Trupem niedźwiedzia nażre się niestety chiński smok, co też za dobrze nie wróży naszym dzieciom i wnukom.


piątek, 25 kwietnia 2008

Same "dobre" wiadomości...


Jest dobra wiadomośc dla lemingów, ich kochany minister „sprawiedliwości”, planuje wykreślić z „irlandzkiego” kodeksu karnego przepis, który nakazuje orzekanie najwyższego wymiaru kary wobec morderstw poczynionych ze „szczególnym okrucieństwem.”
I to jest to, głupkowate lemingi, będą mordowane przez bezwzględnych przestępców, a z ich rozchylonych pyszczków będą padac takie oto „słodkie słowa miłości”:
Platformo całuj, POcałunkiem śmierci, wierzymy i kochamy bo prowadzisz nas do euroooo...
To się dopiero nazywa ślepa miłośc, a może PO prostu miłość „leminga”?
Według cynicznego ministra Ćwiąkalskiego z kodeksu karnego należy usunąc fragment art. 148 ustawy dotyczącej zabójstw. Z ministrem nie zgadza się nieuświadomiony Damian Raczkowski, poseł „uśmiechniętej” PO z komisji sprawiedliwości:
"Potencjalny przestępca powinien mieć sygnał, że nie ma szans na uniknięcie wysokiego wymiaru kary".
Według obecnego prawa karnego, zabójca podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat. Jeśli morderstwo zostanie uznane przez sędziego za „mord dokonany ze szczególnym okrucieństwem”. to sąd ma do wyboru dwie opcje: karę do 25 lat więzienia lub karę dożywocia. To jednak zostanie wkrótce zmienione, bo przestępców nie wolno społeczeństwu karać, ani tym bardziej ich straszyc, bo mordercy to osoby bardzo wrażliwe na stres i co by sobie o nas unia pomyślała. Należy natomiast karać kaczystów-faszystów, różne Koteckie i Ziobrę z laptopem. Bo takie są te „szemrane” reguły „Irlandii”, przekonał się o tym już niejeden Olewnik i Kluska, a i gruby Rycho też o tym dobrze wie.
Dzięki naszym „uśmiechniętym władcom miłości”, pospolici zwyrodnialcy nie będą mieli już żadnych zahamowań gdy będą dokonywac przestępstw. Co za „europejski postęp”. Dobry „adwokat pomoże, a gruby Rycho wyciszy sprawę, „i będzie normalnie, czyli będzie Irlandia”.
Śmiejcie się lemingi, to wy jesteście temu wszystkiemu winni, to dzięki waszej lemingowatej miłości zginą niewinni ludzie. To wy, macie krew niewinnych ludzi na rękach, to wasza obojętnośc i „ślepa miłośc” doprowadzi do kolejnej ludzkiej tragedii. Bo w kraju bezprawia, jakim jest ta przysłowiowa „Irlandia”, takie nowe przepisy, to zaproszenie morderców i zwyrodnialców do bestialskiej zbrodnii.


To są właśnie te wasze rządy „miłości”, to jest ta „normalnośc”, którą tak wychwala pan Misztal, Dochnal i Kulczyk. Oglądajcie sobie ten tefałen i wierzcie, że jesteście w łapach dobrych „europejczyków”, którzy chcą wam „euro-nieba" uchylić.


czwartek, 24 kwietnia 2008

W krainie agresywnych latarnii.

W krainie agresywnych latarnii. Kraina agresywnych latarnii to nie jakaś bajkowa kraina, to realne miejsce zwane „Irlandią”. Jeden z naszych bohaterów medialnych, znany mecenas Piotrowski, został niedawno „zaatakowany” przez agresywną latarnię uliczną. Bohaterski mecenas bronił się dzielnie, mimo, że z trudem utrzymywał równowagę na chodniku. Po krótkotrwałej potyczce latarnia została zneutralizowana, czyli innymi słowy dała sobie spokój, w ten oto sposób nasz bohaterski mecenas, mógł z podniesioną głową opuścić miejsce zdarzenia.
Nie koniec to opowieści o dzielnym panie Leszku. Pan Leszek chce do komisji śledczej, chce zaistnieć w mediach i tefałenie. Lechu napisał już list do posłów sejmowej komisji śledczej, w liście tym pan Piotrowski stwierdza, że nie interesuje go tylko bierne przyglądanie się komisji. Bohaterski bojownik o wolność chodników i pogromca "trzeźwych latarnii" chce aktywnie uczestniczyć w parlamentarnym śledztwie, ba... chce zadawać pytania świadkom.
Na taką propozycję odpowiedział pozytywnie nasz Rysio Kalisz, szef komisji:
"Zleciłem w tej sprawie ekspertyzy. Zobaczymy, co z nich wyniknie".
Istnieje również opcja zatrudnienia pana mecenasa jako eksperta komisji, jak przekonuje Danuta Pietraszewska z PO.
"Jego wiedza byłaby nieoceniona".
Pan mecenas jest człowiekiem opanowanym i umiarkowanym w poglądach, profesjonalistą w swoim zawodzie. Czego dowodem niech będą te oto zdania:
“Gdy wiem, że mam rację, zawsze krzyczę”. “Tak, wiem, że w tej sprawie ponoszą mnie emocje”.
Nie wspomnę już o zarzutach pana mecenasa wobec podłych kaczystów: Zbyszka Ziobro i Bogdana Święczkowskiego, których pan Piotrowski w tefałenowski sposób oskarżył o kierowanie "zorganizowaną grupą przestępczą".
A może by tak w sposób stalinowski aresztować Ziobrę, Kaczyńskiego i całą resztę tej „grupy przestępczej” i rozstrzelać? PO co tracić czas na ten durny proces, przecież werdykt już z góry znamy.

Nawet Kafka z Orwellem nie stworzyliby bardziej „irlandzkiego” świata, który ociera się zarówno o groteskę i koszmar.

Przyszłość PiS-u.

„Jest takie powiedzenie, że do trzech razy sztuka, ale obawiam się, że dwie porażki to już będzie ilość wystarczająca. Jeżeli w 2011 roku wyborów nie wygramy, to ja pozostawię miejsce innym” Zapowiedział prezes PiS-u, Jarek Kaczyński, podczas swego spotkania ze studentami i naukowcami na KUL-u.Po wykładzie Jarek odpowiadał na pytania uczestników spotkania. Jedno z pytań dotyczyło wyborów w roku 2011 (mogą być wcześniejsze), a konkretniej co zrobi Jarek jeśli Pis przegra następne wybory. No i Jarek obiecał, że po ewentualnej porażce wycofa się z polityki. Wniosek jest jeden, Jarek wierzy, że wygra następne wybory, skoro tak łatwo się skreśla z polityki. Problemem PiS-u na dzień dzisiejszy jest to, że Jarek nie wyhodował następcy na swoje miejsce. Wydaje się, że Ziobro nie jest akceptowany przez wszystkie środowiska wewnątrz PiS-u. Może więc wyrośnie ktoś, kto będzie w stanie unieść przywódctwo, ktoś kogo zakceptują i młodzi i starzy? To jeszcze kwestia czasu, ale pewnych wyborów trzeba dokonać już dzisiaj. I takich decyzji należy oczekiwać od prezesa PIS-u, wybrania dwóch, trzech kandydatów, którzy przedstawią alternatywne wizje dla PiS-u, a także rozwoju Polski. Polityków, którzy potrafią przekonać do siebie innych, polityków medialnych, ale i skutecznych.
Czy jest na to gotowy Jarek, a także środowisko byłego PC? Lepiej dla PiS-u, żeby byli gotowi na takie decyzje już dzisiaj. Bo przyszłość tworzy się dzisiaj, a jutro nie stworzy się z pustki.
Chciałbym też wiedzieć jaką wizję państwa i gospodarki mają działacze PiS-u w roku 2008? Czego nauczyli się w ciągu tych 6 miesięcy gdy są w opozycji?
Chciałbym dowiedzieć się co było złego, jakie błędy popełnili, a co zmieniliby w ministerstwach, którymi rządzili w latach 2005-07? Co mają do zaproponowania Polakom, jaką wizję na przyszłość?

Wobec zbliżającego się fiaska PO, mamy prawo wiedzieć, czego możemy oczekiwać od PiS-u po ewentualnych zwycięskich wyborach w roku 2011. Wobec napastliwości mediów, które w tendencyjny sposób tropią „zbrodnie kaczystów”, których tak na prawdę nie ma, normalna dyskusja, czy samokrytyka nie wydaje się być możliwa.
Nie oznacza to, że nie należy rozmawiać z Polakami. Bo w ostatecznym rozrachunku to Polacy głosują i wybierają, a nie dziennikarze i medialni oligarchowie.
Już przecież bywało tak, że "polski naród nie dorastał do demokracji", jest taka szansa, że znowu "nie dorośnie".

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

Źle się dzieje w "Irlandii".


Coś źle się dzieje w rządzie leniwego Donka Tuska. Wyśniona nowa „Irlandia” zmierza prosciutką drogą w kierunku poważnego kryzysu (tak jak i cała gospodarka światowa). Z tym, że „Irlandia” dużo szybciej, dodatkowo nie tylko kryzysu gospodarczego, ale i społecznego.
Mam nieodparte wrażenie, że ci wszyscy „eksperci z łapanki” z tymi mitycznymi szufladami pełnymi „ustaw”, to postacie wzięte żywcem z filmu „kariera Nikodema Dyzmy”. Przy czym zamiast jednego hosztaplera Dyzmy, w rządzie Donalda roi się od Dyzmów.


Odejście profesora Gomułki to temat ostatniego tygodnia. W tym tygodniu mówi się już o 3, a nawet 5-ciu dymisjach w rządzie Donka. Biorąc pod uwagę nieporadność i nieudolność tej ekipy, tylko „reżymowym” mediom zawdzięczamy wysokie poparcie wyborców. Ale i to, kiedyś się przecież skończy. Co więc planuje Tusk wraz z wiernym Grześkiem? Zmiany, będą zmiany w rządzie, cieszcie się wyborcy PO.


"W piłce nożnej w czasie meczu wymienia się maksymalnie trzech zawodników; decyzję w tej sprawie podejmie kapitan drużyny, czyli premier", jak to zręcznie wyznał „der dziennikowi” (copyright GW-cza) Grzesiek Schetyna.

Tu opinie sa podzielone. I tak na przykład, vice-premier Pawlak uważa, że to on jako vice też „powinien” mieć wpływ na decyzję w sprawie odwołań ministrów.
"Na ten temat (zmian w rządzie), jak sądzę, będziemy z panem premierem rozmawiali, jeżeli chodzi o funkcjonowanie rządu i ocenę ministrów".




W sumie to fajnie, nareszcie coś się ruszy, gdzieś w sierpniu.


Kolejny sukces ekipy Donalda Tuska.


Odejście pana Gomułki „przypadkowo” zbiegło się z bardzo niepokojącymi informacjami opublikowanymi przez GUS-u dla caluśkiej „Irlandii”. Nie zauważyłem jednak poważniejszej reakcji ze strony „rządowych ekonomistów” i „speców”. Czy premier Donald ma powody do niepokoju? Czy zagubiony Donald ma czas na coś innego nż nieustanne pijarowanie i przeglądanie się w sondażach populizmu? Czy ma czas na wysłuchanie kogolwiek? Czy wie jakie są ceny jabłek?
Rezygnacja profesora Gomułki, jedynej z niewielu osób w gabinecie Donka Tuska, która nie zajmowała się „pijarem” i symulowaniem pracy, oznacza jedno: mizerna szansa na jakiekolwiek reformy państwa spadła praktycznie do zera.
Platformie pozostanie więc pajac z plastikowymi „chujami”, chwalący się przed kretynkami-dziennikarkami ile to „dobrego” zrobiono dla „gospodarki” tego „zabałaganionego” kraju. Kolejno od Donka odwracają się kolejne osoby, oczywiście nie dziennikarze, czy „autorytety”, ale ludzie którzy się szanują.


Pan Gomułka uwierzył Tuskowi, że jego funkcja w rządzie w swym założniu miała konkretne cele. To wszystko okazało się blagą. Ten rząd nie miał i nie ma zamiaru czegokolwiek reformować, a celów czy idei starczyło tylko na „expo-se” premiera. Tytuł profesorski Gomułki i pozytywne opinie ekspertów europejskich miały służyć leniwej ekipie Tuskowi za parawan, ukrywający nieudolność i lenistwo koalicji PO-PSL. Można powiedzieć, że po raz kolejny działalnośc premiera ograniczała się do politycznego marketingu. Nic dziwnego, że profesor Gomułka zmêczył się tym kiepskim teatrem i złożył dymisję. Co też zrobiłby każdy uczciwy człowiek, widząc populistyczne gierki hosztaplerów i nieudaczników.
Można przewidzieć, że gdzieś za półtora roku Donkowi nie zostanie w ręku przysłowiowy sznur, ale plastikowy .... Palikota.


wtorek, 15 kwietnia 2008

Może oni się tam zaplątali?




Fajna jest ta "Irlandia", fajny PSL, no i fajny ten nasz minister gospodarki Waldek P. "Puls Biznesu" ujawnił niedawno, że PSL-owska Fundacja Rozwoju, która już od sześciu lat działa jak spółka prawa handlowego, w tym samym czasie korzystała z ulg podatkowych, okradając budżet państwa na „grubą kasę”.
Przypomnijmy, że niedawno Waldemar Pawlak zapewniał wścibskich dziennikarzy, że Fundacja Rozwoju działa jak najbardziej zgodnie z prawem. Tę „prawdę” w ustach naszego ministra od gospodarki nie potwierdza jego własny resort, a szkoda, co to za wstyd.
I tak, według ministerstwa rolnictwa, czyli resortu kierowanego przez pana Waldka od „umorzeń”, fundacja okrada państwo polskie korzystając z ulg podatkowych od co najmniej 5 lat. Ciekawe, czy tego typu news uda się po raz kolejny zamieść pod dywan, czy też nie.
W sumie wiadomo już od dawna, że media nie interesują się takimi błahostkami jak przekręty w rządowych fundacjach, no gdyby PSL był w koalicji z PiS-em, wtedy taka sprawa zostałaby odPOwiednio powiększona. Na razie jest medialna „cisza” zaporowa. Zgodnie z dotychczasowym pijarem platwormy, będzie to kolejna błyskotka dla durnego ludu. Julka Pitera narobi szumu, zwoła pismaków od pijaru, podpiecze Waldka na grillu (żeby za dużo nie wierzgał w koalicji), a potem sprawa sama przyschnie.
Tak jak to zwykle bywało.Julka już teraz robi furtkę Waldkowi:
"nieszczęście polega na tym, że ustawa o fundacjach jest bardzo zła". I za każdego rządu była jakaś wpadka z jakąś fundacją", jak powiedziała nasza dzielna Julka od spalonego Forda.
W sumie cokolwiek działacze PO wymyślą, to i tak te nasze „dziennikarze” (to tak z tyćka po nimiecku) i lemingi (to takie pieszczotliwe nazewnictwo wobec wyborców PO) przyjmą to z rozdziawionymi japkami. Lemingi kochają „normalność”, lubią być co rusz okłamywane.
Wierzą ślepą wiarą, że PO, ta partia „europejska”, coś tam robi, że ma jakieś tam plany, że rozwiązuje problemy.
Taka powtórka wczesnego Gierka w pigułce. A PO, jako partia bezideowo-pijarowa, robi dobrze lemingom i wszyscy mają wielką uciechę, taki jeden wielki czas „miłości”. Cuś jak szampańska noc PO pijaku, z której lepiej się nie budzić, bo można się obudzić w burdelu. Lemingi to wiedzą i PO też to znajet. Na razie więc się wzajemnie pieszczą.


W ten powszechny „czas miłości” oprócz Krauzego, Kulczyka, Dochnala i Jakubowskiej, to tak z tych grubszych „rybek”, acha zapomniałem pruszkowskiej mafii, itd., wpisuje się miłośnie były poseł Samoobrony pan Misztal.




Biedaczysko z tego Misztala, zaledwie kilka dni temu poszukiwano go międzynarodowym listem gończym za wyłudzenia, a tu raptem dostał list żelazny. Pomyślicie sobie, jak to można dostać taki „list żelazny”. Otóż nie jest to wcale taka skomplikowana sprawa. Wystarczy tylko, żeby wasi dobrzy „koledzy” przelali na konto Sądu Okręgowego w Krakowie równo milion złotych poręczenia za list i sprawa jest od ręki załatwiona. Każdy z nas ma co najmniej parunastu dobrych kumpli, dla których te 300-500 tysięcy to takie drobne pieniążki. (ponoć zrzutkę zrobiły 3 osoby, więc na łepka przypada te 300 baniek).
Ja sobie nawet wymyśliłem taką rozmowę z Piotrkiem z Arizony, wyglądałaby mniej więcej w ten deseń:

-Masz dziewczyno te pół miliona, kup sobie nową kieckę, a czekaj, czekaj telefon, to Piotrek dzwoni....
-Piter, no co tam? Że co, masz kłopoty, no tak, wiem... wiem... Pamiętam, pamiętam, dobra jutro wysyłam.
- A ile to? Aaaa.... równy milion, eee.... pogadam z siwym we trzech zbierzemy kasę, nie dygaj.
-No nie, nie damy się, jeszcze to razem opijemy... Teraz znowu „normalne” czasy nastały. Dobra trzym się.

I sprawa załatwiona.
I to jest właśnie ta „Irlandia”, o której tak marzył lemingowy lud.
Wszystko i tak zręcznie wytłumaczą działacze platwormy, działacze kradziejskiego PSL-u, oraz działacze mediów. Nie wierzycie? To uwierzcie, najlepszym przykładem zgrabnego tłumaczenia jest Iwonka z PO.

- "Może oni się tam tylko zaplątali", jak to powiedziała o działaczach partii Leppera, którzy przeszli do PO Iwona Śledzińska - Katarasińska.

I jak się tu nie uśmiechnąć, szeroko.