Tanie państwo według uśmiechniętego Donka.
Według Donalda Tuska, podatnicy zaoszczędzili nie mniej, nie więcej, ale 20 tysięcy złotych.
Stało się tak, ponieważ Telewizja Polska jest zobowiązana każdorazowe wystąpienie premiera, przygotować za darmo. Takie są ustawowe wymagania telewizji publicznej, opłacanej przez podatników.
Potwierdził to nasz uśmiechnięty i dumny z siebie premier Donald Tusk, znany piłkarz i pracuś:
"Nie ma bezpłatnej telewizji publicznej”
"Z punktu widzenia podatnika, obojętne jest, kto produkuje takie orędzie, ponieważ tak, czy inaczej, podatnik za to płaci. Ja się cieszę, że udało się to zrobić tanio i dobrze"
Podoba mi się ten uczciwy styl wypowiedzi naszego premiera. Człowiek wsłucha się w premiera i... wszystko jest jasne jak „drut”, a nasi „euro-dziennikarze” mogą się uśmiechnąć z ulgą, premier znowu wszystko świetnie wytłumaczył. W tefałenie i dysputach debilów, uczone głowy przytakną premierowi, a komentatorzy w swych kwiecistych zdankach wytłumaczą lemingom: jak to dobrze, że mamy takie świetnego premiera i jak toi zły jest ten okropny kaczor-prezydent.
Nie koniec to kolejnej wpadki pisowskiej tvp. Nieudolna rzeczniczka TVP, Aneta Wrona, próbowała przedstawić w niekorzystnym świetle opinię naszej kochanej przedstawicielki naszego proeuropejskiego rządu. Nasza inteligentna i fachowa rzeczniczka rządu z PO, stwierdziła równie fachowo, że pisowska Telewizja Polska „nie byłaby w stanie w tak krótkim czasie przygotować wystąpienia naszego kochanego premiera Tuska.”
Według przebrzydłej pisowskiej Wrony, wyprodukowanie tak genialnego orędzia zabrałoby nieudolnej pisowskiej TVP dwa dni, co oczywiście nie jest prawdą, tylko kłamstwem. Po raz kolejny, pisowska rzecznika okłamuje społeczeństwo, które jest spragnione kolejnych „orędzi” naszego kochanego i uśmiechniętego jak zawsze premiera.
Według Donalda Tuska, podatnicy zaoszczędzili nie mniej, nie więcej, ale 20 tysięcy złotych.
Stało się tak, ponieważ Telewizja Polska jest zobowiązana każdorazowe wystąpienie premiera, przygotować za darmo. Takie są ustawowe wymagania telewizji publicznej, opłacanej przez podatników.
Potwierdził to nasz uśmiechnięty i dumny z siebie premier Donald Tusk, znany piłkarz i pracuś:
"Nie ma bezpłatnej telewizji publicznej”
"Z punktu widzenia podatnika, obojętne jest, kto produkuje takie orędzie, ponieważ tak, czy inaczej, podatnik za to płaci. Ja się cieszę, że udało się to zrobić tanio i dobrze"
Podoba mi się ten uczciwy styl wypowiedzi naszego premiera. Człowiek wsłucha się w premiera i... wszystko jest jasne jak „drut”, a nasi „euro-dziennikarze” mogą się uśmiechnąć z ulgą, premier znowu wszystko świetnie wytłumaczył. W tefałenie i dysputach debilów, uczone głowy przytakną premierowi, a komentatorzy w swych kwiecistych zdankach wytłumaczą lemingom: jak to dobrze, że mamy takie świetnego premiera i jak toi zły jest ten okropny kaczor-prezydent.
Nie koniec to kolejnej wpadki pisowskiej tvp. Nieudolna rzeczniczka TVP, Aneta Wrona, próbowała przedstawić w niekorzystnym świetle opinię naszej kochanej przedstawicielki naszego proeuropejskiego rządu. Nasza inteligentna i fachowa rzeczniczka rządu z PO, stwierdziła równie fachowo, że pisowska Telewizja Polska „nie byłaby w stanie w tak krótkim czasie przygotować wystąpienia naszego kochanego premiera Tuska.”
Według przebrzydłej pisowskiej Wrony, wyprodukowanie tak genialnego orędzia zabrałoby nieudolnej pisowskiej TVP dwa dni, co oczywiście nie jest prawdą, tylko kłamstwem. Po raz kolejny, pisowska rzecznika okłamuje społeczeństwo, które jest spragnione kolejnych „orędzi” naszego kochanego i uśmiechniętego jak zawsze premiera.
Pisowska telewizja została poinformowana odpowiednio szybko, bo 30 kwietnia, o tym, że „orędzie” będzie przygotowywać „niezależna firma zewnętrzna”, co dowodzi kolejnej genialności i wyczucia sytuacji, przez sztab pijarowy naszego równie genialnialnego Donalda Tuska.
A teraz na koniec, dobra wiadomość dla miłośników „taniego państwa”. Otóż firma zewnętrzna, która wystawiła kancelarii premiera rachunek na 11 tysięcy 36 złotych, nie została wybrana w jakimś tam nieuczciwym przetargu, tak jak to za czasów PiS-u bywało, została wskazana przez naszych kochanych „fachowców” z platformy.
Jak informują, zidiociałe społeczeństwo, „obiektywne” portale internetowe, "kwota zamówienia była śmiesznie niska". Tylko skąd, do jasnego gwinta, pojawiło się w tym caluśkim równaniu Donalda, te wspomniane na samym początku 20. 000 tysięcy?
Ktoś wie może? Cud jakiś to, czy co?
Ktoś wie może? Cud jakiś to, czy co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz