poniedziałek, 29 października 2007

Schetyna "twarzą" Irlandii"


Trwają rozmowy koalicyjne pomiędzy PO i PSL-em. Oczywiście w ciszy i spokoju, życzliwe media nie podżegają, nie antygonizują, podchodzą ze zrozumieniem do skomplikowanych „negocjacji”. Jakże inna to atmosfera, niż ta sprzed 2, czy nawet 6 lat.
W Polsce zapanowala bloga cisza. Wprawdzie jest jeszcze kaczystowski prezydent, ale lepiej jest zachować jakiś czarny charakter dla mediów, „szkla wyksztalciuchów” i dziennikarzy. Poza tym w polskiej polityce znowu dzieje się dobrze, nawet Bruksela, Moskwa i Berlin odetchnęly z ulgą. W polskim landzie przejmie wladzę ktoś, kto przyjmie „rzeczywistość” i „realia polityczne takimi jakie one są”. Skończy się cackanie z Warszawą, Polacy wezmą co się im tylko zaofiaruje, ba jeszcze grzecznie podziękują za to co dostaną. Tak jak się to dzialo przez ostatnie parenaście lat, czy szkodzilo to komuś?
Klan Geremka już teraz naciska na PO w sprawie MSZ-tu. Kandydatury Jacka SaryuszaWolskiego, czy Sikorskiego są nie do przyjęcia dla Brukseli, Berlina i Moskwy. Korporacja Geremka z bylej UW daje już wyrazne sygnaly, że nie będzie zgody na zmiany w MSZ-cie bez rozmów z PD. Nic dziwnego, przecież to PD wprowadzila do sejmu, aż 3 poslów, ale nie chodzi tu przecież o ilość, ale o jakość. Poza tym za tymi trzema muszkieterami stoi nie tylko środowisko GW, ale także wplywowe środowiska usytuowane w Brukseli i Berlinie. Jeśli chodzi o politykę zagraniczną to klan Geremka jest bardzo realną silą polityczną, a PO ze swymi 209 poslami w nowym sejmie musi się ograniczyć w swoich „apetytach”. Weksle i dlugi trzeba placić, wie o tym PO, która wlaśnie wyciąga paluszki po konfitury. Za „dobrą prasę w eurolandach” i „salonach europejskich” platforma będzie musiala zaplacić konkretnymi ustępstwami ze strony Polski.
Mala dygresja, za czasów przedrozbiorowych ambasador pruski, a zwlaszcza wyslannik carycy Katarzyny, niejaki Repin, byli traktowani przez zagranicznych dyplamatów jako faktyczni „rządcy Rzeczypospolitej”. Czemu więc w roku 2007 nie mogloby być podobnie? Sytuacja pod wieloma względami jest analogiczna. Wyludniające się, slabe i skorumpowane państwo, coraz bardziej kosmopolityczna mlodzież, anty-narodowe „elyty”, naszpikowane bylymi agentami „media”, skorumpowani poslowie dla których profity są ważniejsze od interesów wlasnego państwa, to takie przyklady z brzegu. Gdyby się tak glębiej zastanowić, to na co PO potrzebna jest polityka zagraniczna? Czy nie lepiej zostawić ten grząski teren „fachowcom” rekomendowanym przez GW?

Wracając do tematu, ciekawa jest sytuacja po wyborach w samej PO, w której budzą się różne frakcje i wizje rządzenia państwem. Najgorzej, że sami politycy PO nie mają pojęcia co dalej robić ze świeżo zdobytą lodziarnią. Projektów jest sporo, ale problemem jest CBA, dobrze, że tylko tymczasowym.
Obserwując ostatnie dwa lata każdy nieuważny komentator dojdzie do wniosku, że PO nie ma wizji na to jak i z kim rządzić Polską. Po pierwsze platforma byla w wygodnej opozycji, która krytykowala każde posunięcie PiS-owskiego rządu, po drugie bo byla anty-pisem, a to wystarczylo politykom PO jako polityczne alibi . Tusk, wbrew temu co piszą uslużni dziennikarze, nie jest też zdolny do podejmowania samodzielnych decyzji. Realną silą, która będzie wplywala na PO w następnych miesiącach to środowisko GW-ej i sprzymierzone media. Moim zdaniem to wlaśnie media zwektorują platformę co do obsady stanowisk i polityki. To media będą recenzować i ukierunkowywać polityków PO na „porządany kurs”. Platforma jako formacja zostanie wykorzystana do walki z kaczyzmem, a następnie do odbudowy lewej strony sceny politycznej. Tusk nie jest politykiem, który będzie w stanie zapanować nad tym co się będzie dzialo tuż za jego plecami. Zaś realną wladzę w platformie uzyska G. Schetyna wraz ze swym dworem, można więc powiedzieć, że o ile twarzą IV RP mial być Endriu Leper, to twarzą „Irlandii-lodziarni” będzie Grzesiek Schetyna. Posunę się do takiej diagnozy, jeśli PO zostanie podporządkowane środowiskom III RP, to będziemy obserwować kompromitację nie tylko Tuska jako polityka, ale także PO jako prawicowej formacji politycznej.

środa, 24 października 2007

wróbelki piszcie pamiętniki

Czytam wpisy na blogach zwolenników „kaczowskiego reżymu” i widzę, że upadli na duchu. Smutek, depresja, załamka, sam JarKacz bredzi, że przegrał przez TVP (do jasnego gwinta, kto zamienił Wildsteina na beznadziejnego Urbańskiego, który tak ciepło wypowiadał się o czołowej podżegaczce z kropki nad wsi, ba ściągał ją do TVP?).
Albo znowu sami PiS-owcy kłócą się na łamach „niezależnych mediów”, który to z nich więcej zawinił, kompletny bezsens. Ludzie, spokojnie, przegraliście częściowo na własne życzenie, po co to teraz ciągnąć? Żeby dawać Wołkom i Żakowskim powód do radości? Była masa błędów, chociażby to, że JarKaczor jezdził po całej Polsce, nie opuścił żadnego spotkania przedwyborczego, a nie miał czasu przygotować się na arcyważne spotkanie z człowiekiem o przerażonych oczach? Baliście się promować Zytę? Kornela Morawieckiego? Płażyńskiego? Bez komentarza.
Na dzień dzisiejszy to owszem, trzeba podjąć poważne decyzje na temat przyszłości PiS-u, ale w zaciszach gabinetów, bez informowania dziennikarskich piranii. Trzeba się zastanowić nad obsadą pozycji, kto w dół, kto w górę. Dać szansę młodym. Są pytania na które warto odpowiedzieć, chociażby takie, czy niedzielne wizyty w tefałenie kompromitują Cymańskiego? Albo z innej półki, czy kolejna sprawa sądowa pana Kurskiego stanie się gratką dla chorych od nienawiści do PiS-u mediów? Telewizornie walą w kaczki ile mogą, a młodzi „ełropejczycy” kupują to, jak kolorowo opakowane batoniki. W końcu to właśnie telewizja znalazła im wroga, którego można wyśmiać, poniżyć i podeptać, a media i „ludziska kultury” pochwalą.
Być antypisem nobilituje, zauważył to na przykład wytatuowany i oplombowany facio o czerwonych włosach (tak, tak to ten słynny „wzorowy tata, reproduktor i ałtorytet muzyczny”). Nawet bezdomny ma swoją szansę w mediach, byleby wiedział na kogo splunąć.
Na dzień dzisiejszy takie „szkło wykształciuchów” jest jeszcze troszkę zdezorientowane, nie wie jeszcze jak się ustawić. Zakładam jednak, że w wypadku gdyby tak „ratings would go down”, to Miecugowy znowu wezmą się z wielką ochotą zresztą za złe kaczory. Młodzi, wychowani na gierkach i wykształciuchy a’ la Lis przyklasną temu bo to jest tryndy. I znowu będzie okładanie, szydzenie i plucie, reguły stosujemy tylko wobec „ludzi”, pisuarów trzeba nienawidzieć!!! To nie ludzie, oni nie czują, nie myślą, to „moherowe berety”.
Nastawcie się ludzie, że będzie jeszcze gorzej, gorzej i gorzej. Nastaną komisje, zacznie się ciąganie po sądach i komisjach: „pisowców trzeba wyrżnąć” jak to rzecze nasz noblista nagrody pokojowej. Zaczyna się nagonka jak w latach 30-tych w Niemczech, wróg jest sprecyzowany i określony, tak jak byli swego czasu Żydzi. Ciekaw jestem kiedy pojawi się sms mniej więcej tej treści: sprawdz czy twój sąsiad nie jest czasem pisowcem (pisuarem), jeśli tak jest to, każda obelga, szyderstwo i chamstwo będzie ci wybaczone. PiS-owcy to nie ludzie, pamiętaj. Możesz zrobić co chcesz.
Mam nadzieje, że panowie Lisicki, Semka i Wildstein przygotowani są na to, że do Rzepy wkrótce zapuka przysłowiowy „mleczarz”. Mam nadzieję, że nie dadzą się zgnieść bez walki, że się ockną zanim będzie za pózno. Wszystkim zaś półidiotom optymistom i pismakom, którzy na siłę przekonują, że PO tego, czy tamtego nie zrobi, chciałbym powiedzieć już dzisiaj, że i owszem zrobi. Ba, zrobi co tylko zarząda od PO wpływowy salon i sponsorzy. A wszystko to się będzie działo bezczelnie i z zimnym uśmiechem na ustach. Dlatego, że weksle trzeba spłacać i to szybko, zaś PiS trzeba dobić, bez litości.
Wczoraj pan Wróbel napisał w blogu, żeby Jarkacz pisał pamiętniki. Otóż nie panowie pismaki, inteligenci z zasadami, zastanawiacze czo lepsze, lepiej to wy piszcie te swoje pamiętniki, bo skończyła się „noc kaczyzmu”,a wraca III RP.

No bo ile są warte te maleńkie wróbelki, gdy nadlecą sępy?

niedziela, 21 października 2007

Sen Donalda


Ciekawe jaką to minę będzie miał dzisiaj Donald?
Kładł się przecież jako niepodzielny master of the polish politics, a obudzi się jako zwykły koalicjant?

Sen Donalda na samodzielne rządzenie nie trwał dłużej niż jedna, coś jak noc spędzona z dziewczyną na telefon. Noc upojna, ale nieprawdziwa. Tak będzie się czuł nasz Donaldino po obudzeniu, oszukany i bez portfela.
Kaczory miały zagrażać mu dopiero za jakieś "cirka" 4 lata, a po drodze miały być konfitury i oklaski klakierów. Miał być Donald premier, ale bez kaczorów i CBA. Rzeczywistość okazała się znowu nie taka, jaką wymarzył sobie Donald. Bad ducks are back! Złe i wkurzone, okute w ciężkie zbroje, nieufne jak cholera będą ogniem i żelazem nawracać na IV RP. PiS nie będzie już brał jeńców, nie będzie pertraktacji. Znów dudnią bębny, znowu wojna, a tu weksle trzeba będzie płacić tefałenowi, gazetkom i "ałtorytetom".
A my ciemnogród, czarna sotnia, oszołomy, my wam tego nie darujemy, waszej ciągłej arogancji, obłudy i zakłamania. Waszego przekonania, że jesteście lepsi, bo nie jesteście i nigdy nie byliście.
Jeśli powstanie POLiD, to całe to PO nie przetrwa jednej kadencji, tego jestem pewien. Czyli co? Wiadomo Tuskowe zwycięstwo, czyli kolejna klęska platformy. W sumie można było się tego spodziewać.
A ja wygodnie wyciągne się w fotelu i będę teraz patrzył jak to zły JarKacz wykończy chłoptasiaTuska. W sumie bycie w opozycji to fajna sprawa, wszystko można skrytykować: miodzioJ...

Hillary Clinton na prezydenta?


Cisza wyborcza trwa do 20:20, z tego powodu nie ma co pisać na temat polskiej polityki, żeby nie robić klopotów tutaj na tym blogu popiszę na temat hamerykańskich wyborów.
Napiszę więc na temat Hamerykańskiej tak dla odmiany. O czym konkretnie, o Hillary Clinton, która z dnia na dzień staje się coraz pewniejszą kandydatką demokratów w wyborach prezydenckich 2008 roku. Do tej chwili, Hillary oglosila swój plan „slużby zdrowia”, który nazwano pieszczotliwie „Hillarycare 2.0”. Zebrala pozytywne opinie komentatorów podczas debaty demokratów w New Hempshire, a co najważniejsze powoli, ale skutecznie zdobywa sympatię wyborców i gwiazd telewizyjnych.

Także ze strony republikanów padają opinie, że to wlaśnie Hillary będzie glówną rywalką wobec kandydata republikanów. I tak na przyklad Jurek Krzak, stwierdzil, że Hillary „z pewnością będzie nominowana przez demokratów do wyścigu o fotel prezydenta”. W podobnej opozycji do Hillary ustawia się Rudy Giuliani, glówny kandydat z ramienia republikanów(nie jest wcale taki rudy jak by to wynikalo z imienia, bardziej lysy jak kolano). Podobnie myślą i piszą opiniotwórcze media, zwlaszcza te sympatiach „demokratycznych”. Cóż więcej może potrzebować Hillary do szczęścia, skoro jej najwięksi oponenci z partii republikańskiej ustawiają się w opozycji do niej, a nie na przyklad do Baraka Obamy?

Moim skromnym zdaniem niewiele. Hillary z roku 2007, to nie ta sama Hillary z 1993. Można powiedzieć, że jako żona bylego prezydenta i senator ze stanu NY, potrafila wyciągnąć wlaściwe wnioski z poprzednich porażek. Jej poglądy nie są już tak bardzo po lewej stronie hamerykańskiej sceny politycznej jak w czasie prezydentury, bardziej gdzieś po środku. Dowodem na to, jest chociażby jej ostatnia deklaracja, że „natychmiastowe wycofanie amerykańskich wojsk z Iraku, byloby blędem, ponieważ „world is a dangerous place”. Czyli, że nasz świat to „niebezpieczne miejsce”.

Czym jeszcze zjednuje sobie Amerykanów Hillary? Otóż bardzo sprytnie gra odgrzewaną reformą systemu zdrowotnego w USA a’ la „wybory 1993”.
Hillary proponuje 47 milionom Amerykanów, którzy faktycznie nie posiadają żadnej opieki medycznej, swój odkurzony plan 2.0. W spoleczeństwie, w którym opieka medyczna dla najbiedniejszych praktycznie nie istnieje, a koszty pobytu w szpitalu mogą zrujnować, jest to coś konkretnego i skierowanego do zwyklych zjadaczy hamburgerów. Dla republikanów jest to dość śliski temat, dlatego, że już raz utopili reformę Clintonów, a to za czasów poprzedniej prezydentury. W międzyczasie nie wymyslili nic nowego, stawiając na status quo. Zresztą ta wojna republikanów z demokratami o „health-care” w stanach, to temat wstydliwy i chętnie pomijany. Dlaczego, ponieważ prawie wszystkie próby reform systemu zdrowotnego zakończyly się fiaskiem, a senatorów zajmujących się reformami wciągnęlo w poważne klopoty. W międzyczasie sytuacja w amerykańskiej slużbie zdrowia zmienila się ze zlej na tragiczną. Na dzień dzisiejszy tylko Hillary ma jakiś sensowny program, jej oponenci tylko hasla.

Moim skromnym zdaniem Hillary ma coraz większe szanse by wygrać wybory w 2008 i stać się pierwszą kobietą-prezydentem w historii USA. Ciekawe jak będzie się czul Bill w nowej roli, „pierwszej damy”? Gdy przyjdzie czas poważnych rozmów międzyrządowych to Hillary będzie zaproszona do gabinetu, a Bill na ciasteczka i herbatkę do saloniku?

piątek, 19 października 2007

Moja notka przed 24-tą (19 X 2007)

Nie chce mi się zbyt dużo pisać przed tą 24-tą, po której ma zapaść ta grobowa cisza wyborcza w salonie i na blogach. Tak czy owak, za trochę zapadnie i nie wiadomo, czy mi bloga nie zamkną? Będę się więc streszczal.
Polacy pójdą wybierać nowy rząd, a te pazdziernikowe wybory to de facto plebiscyt 2-letnich rządów PiS-u. Oczywiście w kampanię i wyjaśnianie na kogo należy glosować wlączyly się „autorytety” i wszyscy medialni macherzy. Te ostatnie 2 lata to po prostu walka opozycji (czyli mediów plus polityków plus lokalnych sitw) nie tylko z PiS-em, ale z kimkolwiek kto sympatyzuje z ideami IV RP.

Jeśli zaś chodzi o jakieś pozytywy wyborów, to w wypadku gdyby wygral wstrętny PiS, to z Polski wyjeżdżają do Irlandii „oglądacze szkla Miecugowa”, Michaś Wiśniewski, pan Bartoszewski, lekarze i pielęgniarki, spawacze, kierowcy i panienki na telefon.Może nie będzie tak zle?Nie traćmy wiary w te kolejne sondażowe zwycięstwo PO, przecież doradcami PO są i Kuba Wojewódzki i Janusz Kupcewicz, a także setka innych „autorytetóf” i zgranych cwaniaków. Dodatkowo dobrym „duchem PO” jest typ o wyglądzie drobnego gangstera, niejaki Kukis.
Kolejny przegrany, Michnik apeluje, żeby odzyskać Polskę, Kwaśniewski z Millerem i sitwą apelują, żeby bronić demokracji przed strasznymi kaczorami. Z zagranicy pokrzykuje Geremek, w telewizoranich do boju zagrzewają macherzy z WSI-24 i POlsat-u, a „publicyści” spod ciemnej gwiazdy przekonują dlaczego PO i LiD są lepsze od bolszewii. Czyli wygra PO i będzie Irlandia? Wtedy zrobimy porządek, tak?

W sumie groteska, taka w starym stylu III RP, wszystko przemieszane jak groch z kapustą: gangsterzy z upadlymi autorytetami, oszuści z manipulatorami, ludzie bez honoru z cynikami. Wszystko okraszone agresywnym i szybkim przekazem dziennikarki z mikrofonem. Tak myślcie, tak czujcie, tak wybierajcie, to dla waszego dobra, nie zróbcie blędu.

Na sam koniec przed „ciszą medialną” GW publikuje kolejne doniesienia a’ la szklo kontaktowe oćca Miecugowa. Ostatnie sznyty, żeby ciemniaki nie zrobily blędu, żeby tym razem dorosly do demokracji. Jeszcze kończą się programy w telewizorniach, gasną światelka na kontrolkach faksów w biurach wyborczych, wszystko cichnie.

Powoli dojeżdżamy do ostatniego peronu, to naprawdę ostatnie chwile przed wyborami. Gdzieś daleko pojawiają się zarysy nowej nieznanej krainy. Przyszlość jej na imię, to taki kraj gdzie będziemy starsi, co nie znaczy że mądrzejsi, bogatsi o doświadczenia, ale już ubożsi o te niespelnione, teraz takie naiwne jak nasza kraina dziecięca. W tej nowej krainie poddani będziemy stresowi rozczarowań i smutków, karuzeli zdarzeń, zniechęceniu, że nie tak mialo być, ale to dopiero pojutrze. Dzisiaj zapada powoli cisza... Można odetchnąć, pójść na spacer, posluchać muzyki, zapomnieć i uciec...

wtorek, 16 października 2007

III RP wstaje z grobu


Właśnie przed chwilą pan Olechowski podczas swego wywiadu w tefałenie zadeklarował oficjalnie, że PO utworzy koalicję z LiD-em. Biorąc pod uwagę przeszłość LiD-u i reakcje polityków PO na aferę Sawickiej, szykuje się kolejna "diabelska alternatywa". Upiór III RP został ponownie wybudzony z półsmiertalnego letargu, a osionowy kołek w postaci CBA zostanie zlikwidowany (według zapowiedzi PO).


Postawię tezę, że tu nie chodzi o Polskę i Polaków, tylko o odzyskanie władzy w administracji, prokuraturze i służbach specjalnych. Ludzie, którzy otaczają Schetynę to ludzie o wątpliwej reputacji. To oni najbardziej obawiają się CBA i zlikwidują CBA jak najszybciej po wygranych wyborach. Działania CBA zaprzeczyły praktykom wypracowanym przez ostatnie 18 lat. Praktykom opartym na jednej praktykowanej przez polityków tezie, przekonaniu, że są nietykalni i "nadinteligentni". Można by podawać parenaście przykładów na potwierdzenie tej praktyki polityków, ale najlepszym, bo świeżym jest arogancja Sawickiej, która otwarcie mówiła o przyszłych "przekrętach" przy "prywatyzacji szpitali". Wspominała też, że te pieniądze są potrzebne jej na "kampanię wyborczą". Sawicka to nie jakaś tam prosta "posłanka", ale bliska współpracowniczka Schetyny i wierchuszki PO. Tam właśnie urywają się tropy korupcyjne. Wnioski są jak najbardziej porażające i zostawiam je każdemu, kto potrafi logicznie myśleć, a nie dziennikarzom, bo ci panowie i panie w telewizorniach i gazetkach to taka "walcząca opozycja". Opozycja manipulująca faktami i wyciągająca nielogiczne wnioski z wydarzeń na scenie politycznej. Zgodnie z hasłem rzuconym przez eks-prezydenta "all hands aboard".



CBA od samego zarania stało się obiektem zmasowanych ataków mediów i opozycji. Czym naraziło się tak bardzo CBA "niezależnym mediom"? Tym, że rozbijało postkomunistyczne układy w sądownictwie, policji i biznesie. Nieliczni i samotni śmiałkowie, którzy mieli odwagę tropić afery III RP ryzykowali nie tylko przypięciem łatki "oszołoma" w mediach III RP, ale ryzykowali życiem i zdrowiem. Musimy pamiętać o śp. Michale Falzmanie (inspektor NIK-u), który zapłacił życiem, za swoje "niemądre śledztwo".


Już za tydzień widmo III RP wstanie z grobu, aby ponownie rujnować Polskę i okradać Polaków. Mam jak najgorsze przeczucia co do przyszłego sojuszu LiD-u z PO, a także tego co się pózniej wydarzy.
Zgadzam się z wieloma publicystami i politykami, te wybory są bardzo ważne, chyba dużo ważniejsze niż te sfingowane w 1989 roku (gdy komuniści przegrali, ale i tak mieli większość w sejmie).

sobota, 13 października 2007

Kto by pomyślał?

A nie mówiłem, że gra się do końca? Mówiłem i miałem rację (nieskromnie powiem, że jak zwykle), najlepszym dowodem wczorajszy mecz z Kazachami. Kto by pomyślał, że to Kazachowie strzelą pierwsi bramkę? Kto by pomyślał, że feralne egipskie ciemności to zapowiedz 9-ciu minut błyskotliwej gry Smolarka i wysokiego zwycięstwa biało-czerwonych? Kto by pomyślał, że kolejny raz życie nas "zaskoczy". Czarnowidze widzieli już „walkower”, albo „załamkę”, tradycyjnie w takich to sytuacjach, słabych psychicznie Polaków (znamy to z historii piłki nożnej). A tu raptem, po włączeniu bezpieczników: koncertowa gra. Sam Benhaker tak to określił. Był 13 (wprawdzie nie piątek), a i tak wygraliśmy. Kolesie z którymi oglądałem mecz stwierdzili sarkastycznie, że zgaszenie światła miało na celu "jedną konkretną rzecz". Otóż w "egipskich ciemnościach", doszło do przekazania pękatych kopert z baknotami od szefa Listkiewicza dla „działaczy drużyny Kazachstanu”. Po prostu PZPN zbyt długo targował się o cenę 3 punktów dla Polaków, ale gdy sprawy przybrały zbyt niesympatyczny obrót, chłopaki Listkiewicza zgasili światło i targ został zawarty. No i dobrze, ważny jest wynik:).
Reasumując, fakt, że tefałen, dziennikarska hałastra wraz Niesiołowskim i Komorowskim zgodnie uznały, że „wygrana Tuska” to koniec PiS-u, nie ma "moczy" magicznej, a tym bardziej sprawczej. Czasami nie wiemy co jest dla nas dobre. Nie znamy wyroków Boskich i ścieżek Najwyższego. To, że Kaczyński nie rozbił Tuska w czasie debaty, może się kiedyś okazać kluczowym powodem upadku PO jako formacji politycznej. Jeszcze różnie może być, tak jak to w życiu bywa. Powtórzę jeszcze raz: nie wierzę sondażom (bo są to oszuści pracujący dla PO i LiD-u), nie wierzę dziennikarzom, bo są gietcy jak dziewczyny z agencji towarzyskich, nie wierzę "ałtorytetom" (bo jest ich naprawdę "jak na lekarstwo").
Wierzę, że PO nie wygra tych wyborów, ale nie wierzę w to, że PiS utrzyma władzę. Nie widzę też powodu, aby się tak kurczowo tej władzy trzymać, zwłaszcza gdy się ma prezydenta i duże poparcie społeczne. PO tak bardzo pragnie pijanego Olka na koalicjanta, niech go bierze. Czasem trzeba się cofnąć krok, żeby potem przejść dwa kroki do przodu. Mimo wszystko jestem optymistą:). Cokolwiek się zdarzy.
Na pohybel kłamcom, manipulatorom i „człekom honoru”. Niech rządzą i kradną przy klace "ugrzecznionych" dziennikarzy i tefałenu. Co ma być to będzie, a będzie dobrze.

piątek, 12 października 2007

Co dalej?


Wśród blogerów nastąpiła jakaś dziwna melancholia, że to niby kaczor przegrał i teraz „wszystko stracone”. Po pierwsze to gra się do 90 + 3 minunty meczu (tak jak dzisiaj chłopaki Benhakera, a po drugie, jedna przegrana bitwa to jeszcze nie przegrana wojna. Zresztą czy tak do końca przegrana? Co takiego powiedział Tusk, że wygrał, to że nie odpowiedał na pytania i unikał odpowiedzi nie oznacza, że jest lepszy w merytoryczne klocki.


Mam też takie oto spostrzeżenie, to że dziennikarze unikają potępienia kiboli PO, nie oznacza, że wielu „wyborców” może być zniesmaczonych zachowaniem widowni. Starszym osobom, a także tym, które oczekiwały na poważną dyskusję, nie przypadło do gustu skandaliczne zachowanie bojówek PO. To ma być ta „wykształcona” młodzież, która nie wyemigrowała jeszcze do Irlandii?

Uważam, że po raz kolejny PO sama się pogrzebie i to w ciągu paru następnych paru dni. Zakładam, że upojeni „pozornym zwycięstwem” rosnących słupków w sondażach, politycy PO sami sobie wbiją samobója (jakiego to nie wiem), porzez swoją butę i chamstwo. Czekam na tyrady w mediach Komorowskiego i Niesiołowskiego, komentarze Miecugowa, Żakowskiego i Lisa. Po drugie pozostaje jeszcze debata z Aleksandrem Filipińskim, która może odslonić prawdziwe zamiary Donalda. Tusk nie przekonał elektoratu PiS-u, a jedynie ten chwiejny LiD-u i wyborców niezdecydowanych, i w tych środowiskach PO może zyskać. Wszystko to może się jeszcze zmienić gdyby debata Kwaśniewski-Tusk okazała się wpadką Tuska, albo gorzej jakims gorszącą wymianą ciosów pomiędzy przyszłymi koalicjantami (w co raczej wątpie). W każdym razie zarówno PO, jak i LiD mają okazję na pogłębienie przeciwnika w poniedziałkowej debacie.
Jedno pewne, Tusk knuje koalicję z LiD-em i rządy absolutne. Opanowanie tvp, przejęcie Rzepy, zamknięcie GP, komisje przeciwko Ziobrze i Kaczyńskiemu, takie będą pierwsze posunięcia Tuska. Potem zgoda na „rurociąg”, oddanie berlinki, klepanie po plecach i pochwały w gazetkach eurorzeszy. No i klaka w mediach i orgazmy prorządowych dziennikarzy, będą kwilić z uciechy jaka to „złota wolność w Polszcze zapanowała”, gdy się wyniszczy wrogie media. W międzyczasie dużo „geszeftów” dla sponsorów PO i LiD-u, otwarcie prywatyzacji przez „zagramaniczny kapitał poprzez rabunek”. Strach bierze co dalej....


Trzeba dodać, że jedna wygrana debata (z pomocą chamskich bojówek) nie czyni z Donalda raptem „skutecznego” premiera, czy też wiarygodnego polityka. Wbrew pozorom, podnosi tylko poprzeczkę, której Tusk nie jest w stanie podołać. Zaś POLiD będzie końcem Donalda jako polityka i PO jako formacji politycznej. Poczekajmy do dnia wyborów, wtedy zobaczymy jak się te figury ustawią na szachownicy, gramy dalej.
Aż do śmierci, albo zwycięstwa.

Filipinka grasuje III (co kupił ciemny LiD?)

Sprawa Filipinki Kwaśniewskiego jest ostatecznie zamknięta, Kwaśniewski nie chorował, ani tym bardziej nie choruje na żadną zakazną chorobę. Kwaśniewski jest po prostu alkoholikiem i „krętaczem”.Sanepid próbował od wczoraj dotrzeć do lekarza, który leczył Kwaśniewskiego. Inspektorzy obawiali się, że prezydent od lipca (gdy rzeczywiście odwiedził Filipiny) mógł zakazić tajemniczym wirusem wiele osób w jego otoczeniu.
Okazuje się jednak, że byłemu prezydentowi ani jego otoczeniu nic nie grozi. Kwaśniewski nie cierpi na żadną zakaźną chorobę.Poniżej jest kopia listu, którą lekarz domowy Kwaśniewskiego przesłał do warszawskiego sanepidu: ”Dnia 13.07.2007 r. zadzwonił do mnie p. Aleksander Kwaśniewski z prośbą o pomoc lekarską. Skarżył się na bóle w obrębie jamy brzusznej, które, jak twierdził, utrzymują się od czasu wylotu z Filipin. Na podstawie badań i konsultacji wykonanych w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie ustalono rozpoznanie i wdrożono odpowiednie leczenie farmakologiczne i dietetyczne. Nie stwierdzono znamion choroby zakaźnej stanowiącej zagrożenie dla otoczenia”. Kabaret w sprawie choroby wirusowej Aleksa został zakończony i dochodzenie epidemiologiczne zamknięto. Portale internetowe podają, że nie potrzebna jest już kwarantanna, której , trzeba by było poddać wszystkie osoby z otoczenia eks-prezydenta, a także osoby które skarżyłyby się na jakiekolwiek dolegliwości przypominające „tajemniczą chorobę wirusową przywleczoną z Filipin".
Trzeba przypomnieć, że Kwaśniewski zaprzeczał że, by był pijany na konwencji w Szczecinie: „Biorę silne leki, których nie można łączyć z alkoholem, więc nie łączę”.
W obronie Kwaśniewskiego wystąpili dzisiaj czołowi Politycy LiD, którzy uznali kłamstwa Kwaśniewskiego za aferę za czysto polityczną i domagają się odwołania Głównego Inspektora Sanitarnego, który wykonywał swoje obowiązki i polecił wszcząć dochodzenie epidemiologiczne w sprawie tajemniczej „filipinki”.
Reasumując,co powie Kwaśniewski to i tak ciemny LiD kupi. Patrząc na reakcje politykierów z LiD-u, ich frustracja jest wprost proporcjonalna do "upadającego ałtorytetu" prezia.
Życie dogania kabaret, a kompromitacja LiD-u może budzić tylko niesmak. Pomyśleć, że takie osoby jak Frasyniuk rozmieniają na drobne swój solidarnościowy etos, poprzez kłamstwa i alkoholizm Kwaśniewskiego.
W każdym bądz razie jest to kara za konszachty z gangsterami i kłamcami, tym razem na sprawiedliwość nie czekaliśmy długo.

czwartek, 11 października 2007

Filipinka grasuje II


Dobra wiadomość dla wszystkich osób, które miały to nieszczęście, aby zetknąć się z zarażonym tajemniczą chorobą Aleksandrem Kwaśniewskim.

Warszawski sanepid będzie szukał tajemniczej „Filipinki”, na którą zapadł były prezydent Alexander Kwaśniewski. "To nasz obowiązek" jak to powiedział w radiu Tok FM Główny Inspektor Sanitarny Andrzej Wojtyła.
Cieszy mnie to bardzo, ponieważ osoby obecne podczas konwencji LID-u w Szczecinie mogły stać się ofiarami nieodpowiedzialnego eks-prezydenta. Nie wolno pozwolić na rozniesienie się w Polsce tajemniczej i niezwykle groznej choroby (co było widoczne na zdjęciach dokumentalnych). Trzeba dbać o zdrowie „wszystkich Polaków”, prawda?
Postępowanie wszczęto na podstawie ustawy o chorobach zakaźnych i zakażeniach. Mam nadzieję, że samego prezydenta Kwaśniewskiego zbada jakiś specjalista od tropikalnych chorób wirusowych. A oto oficjalne pismo skierowane do Aleksandra Kwaśniewskiego przez GIS (Główny Inspektor Sanitarny):
"W związku z podejrzeniem zawleczenia do Polski choroby zakaźnej (...), polecam wszczęcie dochodzenia epidemiologicznego i podjęcia wszelkich niezbędnych czynności wobec Pana Aleksandra Kwaśniewskiego, byłego prezydenta, w celu wyjaśnienia, czy zaistniała sytuacja grozi rozprzestrzenieniem się zakażenia oraz ustalenie, czy osoby kontaktujące się z chorym nie wymagają podjęcia wobec nich działań zapobiegawczych lub skierowania ich na leczenie"
Sam dokument został podpisany przez zastępcę Głównego Inspektora Sanitarnego Pawła Policzkiewicza. Przypadkiem Kwaśniewskiego ma się zająć Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Warszawie, a pytany o szczegóły choroby zostanie lekarz, który zdiagnozował A. Kwaśniewskiego."Jeżeli faktycznie to zagraża zdrowiu lub życiu ludności, to trzeba będzie podjąć działania zapobiegawcze w stosunku do ludzi, którzy mają styczność z tą chorobą" – stwierdził w radiu Tok Fm Andrzej Wojtyła.
Wobec możliwej kwarantanny wszystkich osób, które zetknęły się, lub zetkną się z zarażonym tajemniczą chorobą zakazną Kwaśniewskim, debata Tusk-Kwaśniewski staje pod wielkim znakiem zapytania.
A może Kwaśniewski to jednak nie "Wunderwaffe" LiD-u, ale złych kaczorów? Następny ukryty Konrad Wallenrodt Kaczyńskich?

Filipinka grasuje I

Powodem wczorajszego „incydentu” w Szczecinie jest Wirusowa Choroba Tropikalna (WCT), która wymaga zażywania bardzo silnych leków, tak przynajmniej twierdzi nasz prawdomówny i godny zaufanie europejczyk przez duże E. Aleksander Kwaśniewski.
Dla zainteresowanych, WCT nie istnieje (no znaczy się WC tak, ale bez T), ponieważ pod tę właśnie nazwę można podwiesić każdą jednostkę chorobową o „cechach wirusowych”. Ważne, że zatroskani Polacy, uzyskali powód wczorajszej niedyspozycji naszego niedoszłego sekretarza ONZ-u. Jaki to wirus spowodował „tę sławetną niedyspozycję”?
Oddajmy teraz głos samemu Kwaśniewskiemu:"Od kilku miesięcy używam silnych środków medycznych. To wynika z dolegliwości, jakich nabawiłem się w czasie pobytu na Filipinach. Wymagają one takiego radykalnego leczenia i tyle". "Czasami człowiek czuje się lepiej, czasami gorzej".
Kwaśniewski nie raczył ujawnić mediom, jaka to choroba, na którą cierpi, zapewnia w każdym badz razie, że po wyborach „poświęci więcej uwagi na doleczenie się”.
Myślę, że była pierwsza dama, plus D. Waniek i szef LiD-u potwierdzą te słowa, tak jak to kiedyś bywało. No i sprawa jasna, po co było się tak ekscytować. Sam Kwaśniewski stwierdził wczoraj, że bierze leki, które nie powinno się mieszać z alkoholem. (przykładowo nalewki orzechowej, nie należy mieszać z piwem, ewentualnie z innymi trunkami, bo może to spowodować reakcję) *przypisek autora bloga;)
Jak to było? „Ciemny lud to kupi...” Oczywiście, że kupi, zwłaszcza „wyborcy” LiD-u. No i dziennikarze też. Fajno.
Była ptasia grypa, teraz jest "filipinka", a może "kaczka dziennikarska"?
To co "firmuje" ostatnio Kwaśniewski to taka alkoholowa groteska, a nie polityka.
Pozdrawiam

wtorek, 9 października 2007

Kwaśniewski znowu "chleje"!


"Powiadam wam. Głowy do góry, głosy do urny. Nie damy się wypchnąć z Polski" – wydukał śmierdzący od alkoholu Aleksander Kwaśniewski w Szczecinie.
Po raz kolejny raz. Eks-prezydent Kwaśniewski nie jest w stanie zapanować nad swoim nałogiem. Ale cóż, dla „ciemnego sld-wskiego luda”, to Kwaśniewski jest człekiem światowym i „ełropejczykiem”. Według doniesień wrednych i niezależnych mediów (jak to dobrze kiedyś było gdy rządziła GW i "ekscesy prezia były zamiatane pod dywan"), współpracownicy byłego prezydenta odradzali mu dzisiejsze wystąpienie ze względu na jego stan „techniczny”.
Nasz europejczyk, człek z towarzystwa postanowił przemawiać, mimo, że były powody aby zrezygnować z przemów. Reporterzy obecni na konwencji LiD-u w Szczecinie, którzy stali blisko Kwaśniewskiego, gdy wchodził na scenę, potwierdzają, że od tego pana było czuć wódą!
Czy Aleksander Kwaśniewski zdaje sobie sprawę z tego, że jest baczniej niż inni obserwowany? Jak sam przyznał w wywiadach „każde potknięcie lokomotywy wyborczej lewicy jest dokładnie oceniane”, ale cóż nawyk to nawyk.
Wczoraj dziennik.pl opublikował wyznania Joli, które były zakończone opytmistyczną puentą: „mówią mi, że mam power”. Ten power to tak coś między 5% i 45%?
To ma być ta "elyta" tego kraju tak? Ciekawe co na to nasi "obiektywni" dziennikarze?

poniedziałek, 8 października 2007

Wunderwaffe a' la PO


Bójcie się ludzie, bójta, Platforma wyzywa PiS na piłkarski pojedynek. Długo oczekiwana tajna broń Donalda, pieszczotliwie zwana przez Tuska: "wunderwaffe z PO", została ostatecznie uruchomiona!
Chlopaki z PO najwyrazniej się nudzą, wybory, nudne dyskusje, zabieganie o wyborców (eee tam przecież wszyscy wiedzą, że to my z PO jesteśmy lepsi, ładniejsi, zgrabniejsi i lepiej wychowani, każdy ynteligent ze szkła Miecugowa to wie). PO w akcie genialnego przebłysku zaproponowała PiS-owi rozegranie meczu piłki nożnej.
"Sport jest nam bliski - zapraszamy do gry" jak podały wszyćkie portale internetowe.
Czy chłopców z PO zupełnie pogięło? Czy to dzisiaj jest .. 1 kwietnia, a może wredny kaczor wsypał cuś chłopaczkom z PO do herbatki? Może biorą dragi, palą trawę, albo wochają klej? Sam już nie wiem. Ale coś jest nie tak. Czy to jakiś koszmarkowaty sen?
NIE to wszystko prawda. Harcerzyki z PO chcą się ganiać po boisku tak jak za starych dobrych uczniowskich czasów. Jeszcze gdyby ktoś kupił lody i lizaki, a i mamusie pogłaskały po główkach, ale by było fajnie.... Ba, może jakieś dziewczyny przyjdą i będzie można poszpanować? No nie?
Ponoć kandydaci z PO „są bardzo dobrze zorganizowaniu”. Mało tego, oni już zaplanowali termin i miejsce dla tego „ważnego” meczu (pewnie dostaną sprawności harcerskie „dobrego organizatora”). Te "cudowne", a także jak najbardziej sportowe spotkanie miałoby odbyć się w najbliższy weekend na stadionie Drukarza Warszawa w Parku Skaryszewskim.
"Na razie "walka wyborcza" między PO a PiS toczy się tylko na słowa. Chcemy przenieść ją w towarzyskim meczu piłkarskim na boisko, aby potwierdzić, że problematyka sportu jest nam bardzo bliska. Dzisiaj kolegom z PiS dostarczymy piłkę, nie nową, używaną, taką, którą już rozegraliśmy wiele spotkań" jak stwierdził PO-wiec Karol Wiszniewski.
A teraz mam wiadomość ode mnie do wszystkich PiS-owców: jeśli zgodzicie się na tę szopkę i będziecie ganiać po boisku z harcerzykami z PO, to tracicie mój głos.
Smarkacze z PO najwyrazniej nie mają co robić i się nudzą, a wam przypominam, zostały zaledwie 2 tygodnie.
Do roboty!!!
Partacze z PO mogą sobie robić co chcą, a ja polityków z PiS-u mam za poważnych ludzi.

"The brave one"


Filmowcy co raz to kręcą filmy, które w założeniu mają ściągnąć znudzonego widza z powrotem do kina. Coraz rzadziej się to udaje. W samym założeniu film powinien łączyć „rozrywkę” z pewnym przesłaniem. Moim skromnym zdaniem ciekawe są filmy z pewnym elemetnem traumy, te zwłaszcza, które skupiają się na ciemnej strony ludzkiej psyche czyli na zemście. Jednym z takich filmów jest „The brave one” z Jodie Foster w roli głównej. Reżyser (Neil Jordan), odkrywa w tym filmie zupełnie na „nowo” traumę ofiary i przemianę tytułowej bohaterki Eriki w „anioła zemsty”. Film zaczyna się sielankowo, Jodie gra „opowiadaczkę radiową” z dobrą pracą, ustabilizowanym życiem, zakochaną ze wzajemnością w przystojny lekarzu, jej życie jest bezpieczne i tak jak wspomniałem sielankowe. Wszystko się zmienia, gdy pewnego wieczora Jodie i jej luby wyprowadzają pieska na spacer. Tu taka mała uwaga na marginesie, jest tu taki mały przytyk wobec tych wszystkich psiarzy, którzy święcie wierzą, że pieski ich obronią przed zwyrodnialcami i bandytami. Nie wchodząc w szczegóły co się dokładnie stało, powiem tyle, że Jodie traci ukochanego, a sama ledwo uchodzi z życiem z romantycznego spacerku w parku.

Film zwalnia na dobre pół godzinki, aż do momentu, gdy Erica (Jodie Foster) przypadkiem staje się świadkiem morderstwa w anomimowym, nowojorskim „corner store”. Nie będę opowiadał zdarzeń, bo nie o to przecież chodzi. Skupię się tylko na jednym aspekcie filmu, czyli motywie przewodnim. Co Jordanowi się udaje, otóż Jordan sugestywnie opisuje przeobrażenie normalnej, słabej, hamerykanki w kogoś, kto zabija nie tylko w samoobronie, ale także dlatego, że nie chce czuć się ciągle ofiarą. Odrzuca postawę bierną, godzącą się na gwałt, a przyjmuje postawę czynną i świadomą. Im dalej zgłębiamy się w tę niepokojącą opowieść, tym więcej wątpliwości przynoszą rozważania na temat skuteczności „strażników prawa” wobec wszcechobecnego „układu”. Układu czyli sparaliżowanej policji i prokuratury, spiętego prawami i bezwzględnego zła.pojawia się też problem moralny: jak długo można tolerować bezprawie, tylko dlatego, że prawa morderców i mafiozów i ich prawników są silniejsze od praw ofiar. Gdzie jest granica, którą normalny, inteligentny człowiek staje się mścicielem? No i najważniejsze jakie są konsekwencje moralne i etyczne, gdy człowiek zabija, nawet gdy czyni to w samoobronie, czy też, aby „wyrównać rachunki”, albo „walczy ze wszechobecnym złem. Z pewnością nie jest to film, który wzbudzi „pozytywne recenzje” wśród recenzentów dla których zemsta, kara śmierci i prymitywne „instynkta”, niewiara w system „demokratycznej sprawiedliwości” to tematy tabu. Film łamie europejskie i hamerykańskie kanony politycznej poprawności i stawia wiele niepokojących pytań.

W każdym bądz razie film uzyskał 7/10 gwiazdek (3.525 głosujących), co nie jest taką złą oceną. Film na jesienny wieczór, który z pewnością odstręczy od spacerów po parku, a oto łatwiej jesienią.

wtorek, 2 października 2007

Lechu napisał książkę!!!


Lechu napisał książkę.

A może to jemu, ktoś napisał, nieważne zresztą.

Ważne, że chce zgody narodowej i dobra Polski.
"Moja III RP", której podtytuł brzmi: "Straciłem cierpliwość!" to pierwsza od szesnastu lat książka Leszka. Lech wziął sobie do serca zawołanie swego przyjaciela Alka: all hands aboard!


Gorzka wódka, gorzka....


Wypijemy za III RP i za "zgodę narodową"!!!




Lechu mówi tak: Napisałem tę książkę w obronie III Rzeczpospolitej. A mnie się wydawało, że w obronie własnych 4 liter. "Będę bronił demokracji i mego ukochanego dziecka, czyli III RP", stwierdził nasz eks-prezydent Lech Wałęsa. Tytuł tej genialnej knigi, co to ją zobaczymy w księgarniach, to nie mniej nie więcej ale: "Moja III RP", czyli straciłem cierpliwośc, a wkrótce mogę stracic kasę i kumpli!




...Nade wszystko chcę bronić naszego wspólnego dziecka, które przed laty z dumą, wzruszeniem i nadzieją nazywaliśmy III Rzeczpospolitą. W niej chcę żyć i mieszkać i umrzeć. Nie znam innej. Nawet, jeśli przez wielu została przekreślona, znienawidzona. Owszem bywa niełatwa, popełnia błędy, ale jest nasza.(...) Szanujmy ją. Nie nadawajmy nowych imion, nie numerujmy jej na nowo, zasłaniając cele polityczne szczytnymi hasłami o rewolucji i odnowie. Codzienne problemy, niegodziwości czy korupcja to za mało, by proklamować nowe, własne byty ustrojowe. Staje w obronie III Rzeczpospolitej, naszej wymarzonej, wyśnionej. To ona jest historycznym zwycięstwem Polski"....

Lechowi dosyłam parę zdjęc, do kolekcji... Żeby biedak czasem nie zapomniał, jak to naprawdę było. Biedak z tego Leszka, nawet wódki nie ma z kim wypić, wszyscy go na koniec oleli.

Broń gazowa, a Ukraina


Broń gazowa, a Ukraina.
"Komisja Europejska została poinformowana przez Gazprom o problemie opłat za gaz dostarczony na Ukrainę i o możliwości zredukowania jego dostaw, jeśli nie uda się znaleźć satysfakcjonującego rozwiązania", oto oficjalne oświadczenie przestraszonej nieco łUni jewropiejskiej.
Okazuje się po raz kolejny, że Gazprom przyrzekł swego czasu honorować wszelkie zobowiązania wobec unijnych kompanii co do dostaw gazu, a teraz robi, to na co ma tylko ochotę. Ale cóz, wiadomo z historii, że każde zobowiązania można podeptać i złamać. Czynił tak zarówno Hitler jak i Stalin. Na tym polega skuteczność broni gazowej, której nie obowiają się tylko „demokraci” z LiD-u.Gazprom, nie jest gołosłowny w swym szantażu, już dzisiaj zapowiedział, że zmniejsza dostawy gazu na Ukrainę, jeśli kraj ten nie wysupła około 1,3 mld dolarów.

Tak się załatwia sprawy w Rosji. Prosto i czytelnie, wystarczy przyłożyć nóż do gardła i... efekt murowany. A niejaki Schroeder nadal będzi tłumaczył ciemnym Polakom, co jest dla nich dobre, a tym bardziej co jest dobre dla całej Europy.

"Należy ustanowić strategiczne partnerstwo z Rosją, bo dla Niemiec z powodów historycznych, politycznych i ekonomicznych kraj ten ma szczególne znaczenie""Konkurentem Europy nie jest Rosja, lecz Ameryka i Azja. Warunkiem sukcesu Unii Europejskiej w globalnej konkurencji jest sojusz z Moskwą"

Dlaczego Kwaśniewski przegrał debatę?

Dlaczego Kwaśniewski przegrał debatę?
Po pierwsze bo uwierzył w media i wycinki pokazywane w tefałenie. Uwierzył w to, jak się tendencyjnie odmalowuje złych kaczorów, wiktoria wydawała się prosta, łatwa i przyjemna.
Po drugie bo uwierzył swojemu środowisku, mediom i klakierom, które odmalowało szefa PiS-u jako „nienawistnego, pozbawionego poczucia humoru, małego człowieczka”. Dlatego z każdą minutą gubił się i wypadał z roli, którą podsuneli mu “doradcy”.
Po trzecie, okazało się, że sam Kwaśniewski to gracz zgrany,gładki, ale mdły, sam sobie strzelający samobóje gdy doszło do poważniejszych argumentów (podatki i polityka zagraniczna).
Po czwarte, Kwaśniewski zapatrzył się w lusterku w wizerunek „europejczyka” i „światowca”, którym nie jest. Poległ wczoraj mit sekretarza ONZ-u, szefa kwatery NATO i czego tam Viva nie wymyśliła w ciągu ostatnich paru lat.
Po piąte, Kwaśniewski zlekceważył fakt, że to 2007, a nie 1997, a telewizja i media są podzielone (mimo „obiektywnych sondaży dla tefałenu” jego klęska była widoczna w czasie konferencji z Olejniczakiem). Zapomniał, że w roku 2007 PiS może mieć lepszych pijarowców od jego starej gwardii.
Po szóste, może najważniejsze w tym co napisałem do tej chwili, Kwaśniewski nie walczył o przetrwanie, nie wierzył w to co mówi, on odgrywał pewną rolę, z pewnym przymusem. Jego zmęczone oczy szukały kieliszka. Mówiąc szczerze nie wierzyłem, że alkoholowe problemy Kwaśniewskiego są duże, ale po wczorajszej debacie, już wierzę.
Tak się kończą mity w zderzeniu z twardą rzeczywistością.
Jakie są dwie pozytywne skutki tej debaty? Po pierwsze upadł mit niezwyciężonego bohatera lewicy i “europejczyka”, a po drugie skompromitowała się MOnika O. (dla tej pani to chybateraz będzie już „z górki”?).
Podsumuwując, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony wynikiem debaty