czwartek, 29 listopada 2007

POwrót fachowców


POwrót fachowców, czyli ukłony w kierunku korporacji pana Krauze.
Znana działaczka Elżbieta Chojna-Duch została powołana przez premiera Tuska na stanowisko wiceministra w Ministerstwie Finansów.
Kim jest pani Ela? Elżbieta Chojna-Duch była wiceministrem finansów w rządzie SLD-PSL w „złotych” latach 90-tych, gdy szefem resortu "finansów" był inny „cudowtórca” Grzechu Kołodko. Pani Ela pomagała Grześkowi Kołodce również w burzliwym roku 2002-gim. Tym razem pani Chojna-Duch zajmie się w resorcie finansów „rachunkowością i audytem”, niewykluczone też, że będzie sprawowała nadzór nad departamentami prawnymi, jak donosi Rzepa.
http://www.rp.pl/artykul/5,72975.html
Jest to kolejny już strzał w dziesiątkę naszego operetkowego premiera. Mężem pani Eli jest niejaki Jacek Duch, który był na początku lat 90-tych w kierownictwie firmy komputerowej Oracle. Jeśli to nic czytelnikowi nie powie, to dodam, że Jacek Duch jest bezpośrednio powiązany z panem Krauze, ba był prezesem firmy Prokom Internet i członkiem zarządu Prokom Software.
Pomyślmy sobie teraz jak to będzie w tej „Irlandii”. Otóż żonka dobrego znajomego „Ryśka” (Ryszarda Krauzego), tego samego, którego nagrało PiS-owskie CBA, będzie zajmować się w resorcie finansów „rachunkowością i audytem”, a nawet jest szansa, że będzie sprawowała nadzór nad departamentami prawnymi !
Co ty na to Watsonie? Śmierdzi?
Przecież to jest jedna wielka komedia. Robi się kolejny raz z polskich helotów ... idiotów. Co na to dziennikarze?
Pismaki podkuliły ogony i siedzą cicho. Panuje POkój i dobro, nie ma więc co się narażać. Do następnego kaczora może upłynąć następne 18 lat, kto wie, może Polski i tak już nie będzie?
Każdy pismak ma kobietę, mieszkanie i samochód, normalka. Pisanie prawdy to same kłopoty, a żyć przecież trzeba, bez pracy bryndza. Nie wiadomo jakie ciemne siły stoją za tą platformą (te w kraju i zagramanicą). Lepiej napisać coś "fajnego" na temat nowego rządu i premiera...
A układu ani śladu jak to pisze jeden baran na swoim blogu. Zresztą takich pół-inteligentów i „matołków fiki-miki” liczy się na 50% potencjalnych wyborców. Człekokształtnych zresztą.
Ale mamy fajny ten nowy rząd, no nie...?:)

Wyrzynanie watah.


"Wyżynanie watah", czyli zawłaszczanie państwa według PO. Nowo mianowany prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych odwołał wszystkich (!) dyrektorów wojewódzkich oddziałów ZUS w całej Polsce.
Sposób był prosty, prawie jak w średniowieczu, nieświadomi podstępu dyrektorzy zostali zaproszeni na szkolenie, dotyczące problemów osób niepełnosprawnych. Według zapowiedzi szkolenie miało trwać trzy dni i zakończyć się galą w Warszawie. Dziś, już w pierwszym dniu spotkania dyrektorzy spotkali się z prezesem ZUS. Nowy prezes, na dzień dobry, wręczył wszystkim odwołania. Według nowego prezesa związkowcy OPZZ składali skargi na dyrektorów, a to spowodowało zwolnienie dyscyplinarne.Jedna z odwołanych dyrekterów, Elżbieta Śreniawska (kielecki ZUS) zaprzeczyła, że były jakiekolwiek skargi ze strony OPZZ, a także innej centrali związkowej, co do jej działalności.
Czy po tej spektakularnej czystce, ( nowy szef odwołał wszystkich (!) dyrektorów wojewódzkich oddziałów ZUS w całej Polsce), pojawiły się niechętne komentarze w mediach?
Gdzie są ci wszyscy fałszywi obrońcy państwa, gospodarki i społeczeństwa? Gdzie czerwone paski w tefałenie, gdzie alarmujące nagłówki w sprzymierzonych gazetach, gdzie gorące apele o nieposłuszeństwo wobec faszystowskich zapędów zachłannej władzy?
Czy PO "zawłaszcza państwo", łamie takie czy inne "zasady", neguje "porządek demokratyczny"? Czy PO robi coś złego? Dlaczego taka cisza medialna?
A może stosuje się podwójne standarty wobec swoich i obcych? Jaka jest ta prawda, o czym wolno, a o czym nie wolno pisać w "IV władzy"? Gdzie ten "układ", jest czy też go nie ma?
Komentarz, nie wydaje się być konieczny od momentu gdy wygrała platforma.
Cdn.

środa, 28 listopada 2007

Zły PiS


Jarosław Kaczyński oświadczył dzisiaj, że poseł Antoni Macierewicz w dalszym ciągu jest kandydatem PiS do sejmowej speckomisji.
Odniósł się także wobec języka miłości platformy:
„Narzucanie partii opozycyjnej kogo ma skierować do komisji jest całkowicie niedopuszczalne”.
"Poseł Macierewicz dalej jest kandydatem do speckomisji, choćby dlatego, że - całkowicie niedopuszczalne, choć wpisujące się w plan 'putinady' - jest narzucanie partii opozycyjnej kogo ma kierować do jakiejś komisji”.
I tu po raz kolejny widać jak wielka jest różnica między spolegliwym i „miłosnym” językiem PO, a awanturniczym językiem złego kaczora. PO raz kolejny widać, że zły kaczor nie potrafi pogodzić się z wynikiem wyborów. Niedopuszczalne jest też, to że Kaczyński upiera się przy kandytaturze „chorego z nienawiści” Macierewicza. Jak długo trzeba tłumaczyć „bydłu”, że skończyły się czasy gdy PiS miał prawo do publicznej wypowiedzi. Te koszmarne dni to już przeszłość i nie będzie do nich powrotu.
Spec-komisja obraduje obecnie w okrojonym 4-osobowym skłdzie (nie ma w niej przedstawiciela PiS, słusznie), i wydaje się że jest to najlepsze wyjście w demokratycznej III RP. Partia miłująca Obłudę nie zgodziła się też na zmniejszenie liczebności członków w spec-komisji do 4 osób, (wówczas każdy klub miałby jednego posła) choć sama wysunęła wcześniej takową propozycję.
Powodem jest to, że skończyły się już czasy, gdy opozycja decyduje o tym kogo mianuje do spec-komisji. Teraz nastały czasy miłości i "prawdziwej", a nie PiS-owskiej demokracji. To PiS jest zły, a dobra PO, każde telewizyjne dziecko to powie, dlatego premier Tusk nie odstąpi od zasad demokracji parlamentarnej.


Kochajmy się i "wyżynajmy watahy", w tej naszej "Irlandii".
Uwaga, klaszczemy!!! Na raz, dwa, trzy...

poniedziałek, 26 listopada 2007

"Cud"


Trzej byli wiceprezesi PiS-u: Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski, nie wezmą udziału w grudniowym kongresie Prawa i Sprawiedliwości.
Napoleon Kaczyński, pytany przez „zawodowych” dziennikarzy, czy marszałkowie: Dorn, Ujazdowski i Zalewski będą uczestniczyć w kongresie PiS, odparł rzeczowo i jednoznacznie: "nie".Co powiedział jeszcze Jarosław, otóż niezbyt dużo: „nie odwieszę ich, bo już toczy się postępowanie dyscyplinarne i jako prezes partii straciłem nad tym kontrolę”. Ile jest w tym prawdy, a ile prawdy dla „dziennikarzy” i publiki, wie tylko sam dowodzący strateg.


Życzę dobrze PiS-owi (wie to każdy, kto czyta od czasu do czasu mojego bloga), ale to co robi prezes PiS-u nie rokuje dobrze PiS-owi jako alternatywie dla PO (zresztą cząstkowe sondaże to potwierdzają). Jeśli PiS miałby się w przyszłości stać nowoczesną partią, coś na kształt partii Republikańskiej w USA, to potrzebuje ludzi z partyjnych skrzydeł, takich jak Zalewski, Marcinkiewicz, czy Marek Jurek. Kaczyński podejmując taką, a nie inną decyzje. traci szansę zbudowania wielonurtowej partii, która jest w stanie współpracować z różnymi środowiskami w Polsce.
Czy mam rację, czy nie, to się okaże już w następnych miesiącach. W tej chwili czeka PiS sondażowy zjazd w dół. Moim zdaniem na własne życzenie, bo i Zalewski z Dornem, to nie żadni „buntownicy”, a i dyskusja w samym PiS-ie nie musi być od razu nazywana „zdradą”. Nikt w gruncie rzeczy nie kwestionuje władzy prezesa. Chodzi bardziej o wewnątrzpartyjną dyskusję, tak to przynajmniej widać z daleka. Jeśli Kaczyńskiemu zależy na zdecydowanym wygraniu następnych wyborów, to powinien otworzyć się na środowiska, które są w centrum wahań politycznych. Nie może to być, takie tylko liczenie na wahadło wyborcze, albo wpadki PO, bo po drodze może zdarzyć się tysiąc nieprzyjemnych niespodzianek.


Dlatego tak ważna jest obecność w PiS-ie takich twarzy jak: Zalewski, Polaczek, czy Ujazdowski, ale o tym J. Kaczyński zdaje się zapominać.
Wygląda, że POpulista Tusk jest szczęściarzem. W polskiej polityce anno domini 2007, nie tylko pomagają mu media, ale także sam Kaczyński. Mogę nie mieć racji, ale tak na dzisiaj, nie wygląda to zbyt dobrze, ani dla prezesa Kaczyńskiego, ani dla PiS-u, a tym bardziej dla Polski.


Cała ta polska polityka budzi obawy. Do dyplomacji, dzięki Sikorskiemu wracają absolwenci MGIMO (absolwenci rosyjskiego wywiadu), prokuratura uniewinnia Mazura, sytuacja w ministerstwach sprawiedliwości i MSW przypomina „wyrzynanie watah”, wracają do władzy sitwy i układy z lat 90-tych. Znowu na grillach i „spotkaniach” będzie się kręcić lody i Rywinować. Na dłoni widać jak potężna jest siła właścicieli III RP, i jak ogłupiony i zmanipulowany jest naród lemingów głosujących na antypis. Ale czy można to zmienić w jeden dzień, skoro w Polsce rządzą ci sami ludzie od ponad 18 lat? Czy można mieć pretensje do "lemingów", które się wpatrzyły w tefałen i zasłuchały w "autorytety fiki-miki"?
Pozostało nam tylko modlić się o prawdziwy „cud”, bo „cud Tuska”, to nie „cud”, tylko rządy „demonicznej szarańczy”. Czyli "Irlandia". Biada Irlandczykom i tym w POlsce i tym w Irlandii.

niedziela, 25 listopada 2007

Czy Wrocław straci szansę na Expo 2012?


Czy Wrocław straci szansę na Expo 2012?


Platforma już rządzi, ale nikomu z platformerskich bonzów nie chciało się jechac jutro do „dalekiego Paryża”. Nasz ulubieniec Bogdan Borusewicz (ten sam, który uwalił Romaszewskiego w senacie) nie będzie reprezentował Wrocławia w staraniach o Expo 2012.


Według dziennika "Polska", marszałek Senatu stwierdził, że do Paryża miał jechać "z łapanki", ponieważ nie było innych chętnych platformersów. PO, która tradycyjnie słynie z pracowitości i odpowiedzialności wysłała do Paryża niezawodnego Bogdana Zdrojewskiego, który jest, ministrem kultury w rządzie Donka. Zdaje się, że nikt inny nie był dostępny na telefonie, przecież weekend mamy.Nasz ukochany premier Donald Tusk powiedział pismakom, że "sprawy wagi państwowej" nie pozwalają mu jechać do Paryża. Prawdopodobnie musi zrobic zakupy w sklepiku na rogu i pooglądac ligę mistrzów.

Chłop się napracował w tym tygodniu, tak że od wolnego weekendu wara! Musi kiedyś odpocząc. Ważne, że Donek nagrał wypowiedź, w której zachwala kandydaturę Sopotu, tfu.. Wrocławia. Z pewnością to wystarczy, przecież media go kochają to i zagranica też.


Tylko gdzie jest tefałen, gdzie dziennikarze, gdzie nasz gospodarz salonu, który sygnalizował w Rzepie, że Wrocław traci szansę na Expo 2012?


Moim skromnym zdaniem, Tusk powinien siedziec w Paryżu od soboty, aby Wrocław dostał obiecane Expo 2012. Takie wyróżnienie dla Wrocławia, to nie tylko wielkie pieniądze, ale też nowoczesne inwestycje i darmowa reklama dla całej Polski. Jednak indolencja premiera Tuska i jego ekipy spowoduje to, że Wrocław tę okazję straci.
Dośc powiedziec, że nikt z najwyższych władz państwowych, nie będzie reprezentował Polski w czasie podejmowania decyzji. Wszystko to może sprawić, że szanse starego piastowskiego miasta zmaleją do zera. Tusk jadąc do Paryża (a nie do Sopotu), miał doskonałą okazję wypromowania swego rządu w Polsce i za granicą, a także wymuszenia pozytywnych decyzji od europejskiej biurokracji na fali walki z kaczyzmem. Wiadomo, pupilkowi Brukseli trudno byłoby odmówic. Pokazałby też nasz Donald, jakim to cwanym i twardym jest POlitykiem. Lepszym od złych kaczorów, to na pewno.
A może Donald już dostał sygnał z Brukseli: Euro przyznane, stop, jedz do Sopotu na weekend, stop, dobry Donek, stop. To jak się zachowuje tefałen i prezydent Wrocławia w tejże stacji, budzi we mnie wielki niesmak. Tego nie da się normalnie komentowac, nóż się w kieszeni otwiera.
Co by to było, gdyby podobna sytuacja zdarzyła by się w czasach kaczyzmu? Niech każdy sobie odpowie.

poniedziałek, 19 listopada 2007

Brochwicz


W czasie dyskusji z blogerami o poglądach PO-wskich, uświadamiam sobie dlaczego tak obawiam się rządów PO.
PO to taka atrapa, za którą stoją pulkownicy WSI: Miodowicz, Sienkiewicz, czy Brochwicz. To partia do wykonania konkretnych zadań, prywatyzacji i "interesów".
Zlowrogo brzmią slowa, które wyrzekl JarKacz w sprawie warunków koalicji POPiS: „Nasz warunek jest jeden: nie wpuścimy tam ludzi pokroju Sienkiewicza, Miodowicza czy Brochwicza, bo wiemy, z kim mamy do czynienia. Nie będzie w Polsce rządów pułkowników z naszym udziałem”.
Najbardziej niepokojące jest to, że to wlaśnie środowisko Brochwicza ma tak mocne karty w ręku, że jest w stanie zaszachować większość polityków w PO. No i chyba nie tylko w PO, skoro z takim przestrachem mówią o nim byli szefowie/e sztabu Cimoszewicza. Pamiętają Jarucką i inne "ciemne" zagrywki.
Brochwicz to nie byle kto, gościu zasiada w radzie nadzorczej Biotonu, firmy, której głównym współwłaścicielem są Ryszard Krauze, a także inni znani POlacy z Irlandii.
Co będzie celem PO, to chyba oczywiste, zniszczenie PiS-u, za wszelką cenę i wszystkimi środkami. Dlatego taka nerwówka wokól CBA i akt WSI. Dlatego też Tusk odda im na tacy glowę Kamińskiego, i to już wkrótce. Jak pan (Brochwicz) każe, sluga musi.
Cdn.

Ministerstwo Prawdy i "Irlandia"


W latach osiemdziesiątych, czasach stanu wojennego czytalem Orwella, zwlaszcza zaś jego „Rok 1984” (pamiętam, że czytalem Orwella nomen omen wlaśnie w roku 1984-tym).
Za czasów junty ociemnialego generala, wydawało mi się, że duszę się w świecie opisanym przez Orwella. Te same brudne, ciemne ulice, to samo przerażone, upodlone spoleczeństwo. Poczucie braku sensu, braku przyszlości, wszechorganiające poczucie kafkowskiej beznadziei. Najbardziej zaklamaną instytucją orwellowskiego świata bylo Ministerstwo Prawdy. Czym bylo Ministerstwo Prawdy, zapyta ktoś kto nie czytal Orwella?
Ministerstwo Prawdy zajmowało się między innymi werifikowaniu przeszłości z teraźniejszością, a także informowaniu spoleczeństwa, tak aby rządząca Partia byla nieomylna.


Jednak najważniejszą instytucją orwellowskiej antyutopii, bylo Ministerstwo Milości. Ministerstwo Milości, które budzilo zwierzęcy strach wśród bohaterów orwellowskiego świata. Tak panowie i panie, to nie Tusk wraz z dziennikarzami tefalenu wymyślil Ministerstwo Milości, Ministerstwo Milości istnialo już dlugo wcześniej niż rządy uśmiechniętego premiera na plazmowych ekranach tefalenu.
Gdy dziś patrzę na uśmiechniętego Donka, którego tak bardzo lansuje tefalen i sprzymierzone media, to zastanawiam się co tak naprawdę kryje się pod tym jego nieszczerym uśmiechem. Te jego zapewnienia, że „ukochal ludzkość i Janka Rokitę”, te jego dowcipy i uśmiechy z ciotami z mediów, cale te niesmaczne konferencje o niczym. Wszystko to znowu pachnie gniciem, stagnacją i poczuciem beznadziejności. Coś co wydawalo się przeszlością jak cala III RP. Jednocześnie ta medialna klaka pachnie nierealnym Ministerstwem Milości Orwella dla maluczkich.
Ostatnie tygodnie to festiwal hipokryzji w wydaniu mediów, tego naszego Ministerstwa Prawdy. I tak zamiast o programie PO, dziennikarze-idioci dyskutują o tym jacy to nieeleganccy są ci Kaczyńscy. Jaki ktoś mial krawat, w jakim kolorze, kogo nie bylo, kto byl, czy się uśmiechano, czy nie, w sali takiej, a nie innej. Totalny debilizm. Sfora dziennikarzy od dwóch tygodni nie potrafi skomentować faktu, że PO nie ma programu! To, że Tusk pogrzebal glosy 7 milionów Polaków i oddal ministerstwo gospodarki Pawlakowi, to nikogo z medio-matolków nie przeraża. Ba są tacy, którzy widzą w tym plus i jeszcze to pokrętnie „mataczą” w swoich zaangażowanych politycznie agitkach. Fakt, że PO, partia z 208 poslami stala się zakladnikiem 30 osobowej partyjki nie budzi w nikim dreszczu przerażenia. To tak, jakby Izrael dyktowal warunki USA, albo paru oficerów WSI decydowalo o kluczowych prywatyzacjach III RP. Idiotyczne prawda?
Nikt nie pyta o Polskę, o obiecane reformy, o cuda, o penetrację urzędów państwowych przez PSL-owską korporację, o Euro i autostrady. Nikt nie pyta dlaczego nowa „ekipa”, to administratorzy, a nie politycy, którzy powinni miec konkretną wizję przebudowy Polski. Nawet Lis nie zapyta już co z tą Polską? Bo i PO co.... Nie będzie drugiej "Irlandii", nie będzie cudów, będzie kolejna stracona szansa. Żal tylko Polski i Polaków. Wszystkich mi żal, obojętne na kogo glosowali

piątek, 16 listopada 2007

Jeden dzień Donalda Tuska

Mamy nowy rząd PO-PSL, albo PSL-PO jak kto woli. Od jutra więc Donald będzie premierem RP. Zaszczytne to stanowisko. Jak będzie wyglądał ten codzienny dzień Donalda jako premiera? Z tego co można zaobserwowac w ciągu ostatnich tygodni, wysnuwam wniosek, że od lektury GW. Przykładem jest na przykład „afera marszałka Komorowskiego”. Gdy „Wyborcza” stanęła otwarcie w obronie Ołdakowskiego, ba zaapelowała na swych łamach by nie wygaszać mu mandatu poselskiego, PO szybciutko wyciszyła konflikt. Nie wspomnę jakie cuda działy się w PO, gdy GW wielkim tytułem na stronach dodatku stołecznego przywołała PO i bufetową do porządku w sprawie budowy stadionu narodowego. Wystarczył jeden tytulik: „Kompromitacja”, aby niedoszły minister sportu Mirosław Drzewiecki ogłosił, że PO rezygnuje z tego pomysłu.A może tak pokusic się o „symulację” jednego dnia Donalda Tuska?

Spróbujmy więc.
Czyli tak, rano jak zwykle codzienna lektura GW i szybkie migawki w tefałenie (żeby tylko nie zapomniec co jest ważne). POtem szybki kurs przez przejezdne ulice stolycy i wpad do gabinetu premiera. Powiedzmy, że tam właśnie będzie na niego czekał pan Walduś i monotonnym głosem robota będzie domagał się czegoś tam dla swoich wiernych lobbystów z „prawdziwej” partii irlandzkiej (koniczynka się kłania). Znowu dochodzi do spięcia, tak jak się to dzieje już od paru miesięcy. Donek wymęczony tym codziennym ględzeniem mechanicznego Pawlaka zaszywa się w prywatnym gabineciku.
Co POtem?
Wiadomo, spotkanie z dziennikarzami, to oni przecież są tym „gwarantem bezpieczeństwa” swojego rządu. To dzięki nim rządzą sami swoi i elyty. Ciepłe i wyrozumiałe pytania zaprzyjaznionych dziennikarek (mam nadzieje, że do tego czasu jakoś tam POzbędą się tej dziczy z Rzepy i innych śmiesznych gazetek, które śmiałaby krytykowac ten nasz irlandzki rząd).

Wszystkie telewizje prawie już nasze, więc sPOko, a jak się będzie ktoś wyłamywał to GW wezmie go na „czarną listę”. Ma się te telefony do Waltera i Kurskiego. Niech nie POdskakują kangury jedne.
POtem długa POgawędka z Grześkiem.
-Grzechu wszystko ok?-Jasne przecież trzymam ręke na pulsie
-Jakaś korupcja, albo coś?
-Słuchaj Donald wez się człowieku za rządzenie, a ja wezmę się za korupcję. Oglądasz telewizje? Chwalą,... no widzisz, to znaczy, że wszystko dobrze.
PO co przedłużac tę dyskusję, Grześkowi nie za dobrze dziś patrzy z oczu. Coś z tymi szpitalami nie tak.... Nieważne, lepiej za dużo nie wiedziec.
SPOtkania z ministrami, wszędzie praca wre, budujemy stadiony i autostrady, fabryki, stocznie i huty. Wszyscy pracowici, kompetentni i zaradni, nie to co ci faszyści z PiS-u.
Dialogów nie będę układał, wiadomo, wszystko będzie super, bo tak obiecał Donald, „mąrz stanu”, więc tak będzie.
Zagranica też przyjazna, odkąd przyłączyliśmy się do tej rury i odpuściliśmy hamerykańską tarczę, że też kaczorom nie przyszło to do głowy. Nie obyło się bez protestów oszołomów różnej maści, nie rozumiejących realiów polityki europejskiej.
Trudno za dużo wymagac od prostych, niewykształconych ludzi (tak pokazały sondaże w Dzienniku i GW). Ale to już było, teraz jesteśmy na prostej, budujemy Irlandię 2.
Jeden zgrzyt to ten nieznośny prezydent, ale od tego są media, aby wypunktowac każdą wpadkę „jednego z braci” (Donek aż się uśmiechnął z dowcipów w szkle kontaktowym). Kto by się przejmował PiS-owcem?
Aż strach pomyślec, co by było gdyby ta sama krytyka spadła na ten nasz cudowny rząd. Dlatego nie wolno zaniedbywac codziennej lektury GW i migawek z tefałenu, nie wolno popełnic błędu. Władza to stąpanie po tafli lodu, Donek to wie. Tak, tak, ma ten senny koszmar on sam na środku zamarzniętego jeziora, a z dala słychac wilcze wycia. Psycholog wyjaśnił mu, że te złowieszcze wilki to symbol PiS-owskiej opozycji, tej moherowej hołoty. Lepiej się jakoś zrelaksowac i nie myślec o problemach. Całe życie odsuwał problemy i został premierem, to znaczy, że to dobry sposób. W razie czego ma Grzecha i Miodowicza, dlatego dał im wolną rękę w ich resortach. SPOko.
Nic tylko rozsiąśc się w foteliku, szklaneczka w dłoń, wyciągnąc się niedbale i POoglądac mecz (gdzie te czasy, gdy był na bieżąco w piłce, ale może jeszcze nic straconego, sondaże prezydenckie dają mu już dzisiaj miażdżące zwycięstwo). Ponoc kogoś z opozycji wsadzili do paki, ale tym się zajmie jutro. Dzisiaj nie będzie sobie psuł wieczoru.

Dzisiaj SPOko. Należy się odPOczynek PO tym tygodniu ciężkiej pracy. Na weekend wyskoczy się do Gdańska i spędzi czas z rodzinką, bez BOR-owców, przecież mnie wszyscy kochają.

czwartek, 8 listopada 2007

POwody do nie-PO-koju


Spełniają się moje najgorsze przeczucia co do Donka i PO, jako formacji politycznej.
Postawa Donka jest żenująca, jeszcze Donek nie został premierem, a już pajacuje przed unią. Dlaczego uważam, że Donek pajacuje? Otóż określenie przez szefa PO, że priorytetem dla polskiej dyplomacji będzie ratyfikacja eurokonstytucji, a także deklarowanie chęci podpisania Karty Praw Podstawowych to de facto powrót do polityki kelnerskiej, którą obserwowaliśmy przez ostatnie 18 lat. Polska zachowuje się jak kelner przy stole, gdzie wielcy panowie radzą o przyszłości zjednoczonej Europy. Donek już na wstępie zaprzepaszcza dokonania kaczorów z ostatnich dwóch lat. Trzba przypomniec, że Polska była wprawdzie oceniana jako „krnąbrny”, ale równorzędny partner w negocjacjach. Za czasów wyśmianej przez „niezależne media” Fotygi Polska zgodziła się wprawdzie podpisać traktat reformujący (czyli de facto eurokonstytucję), ale w zamian polska dyplomacja wytargowała korzystny dla Polski mechanizm z Joaniny, a także prawo do nie respektowania karty praw.
Były to realne zdobycze dyplomacji, bardzo korzystne dla Polski jako niezależnego gracza na arenie międzynarodowej, a co robi w tej sytuacji Tusk? Nie będąc jeszcze premierem zapowiada, że kartę praw Polska przyjmie bez żadnych obiekcji, a „eurokonstytucja” jest po prostu „super”. Niejednemu zaciekłemu „krytykowi” Fotygi opadła szczęka, gdy Donek mizdrzył się do Barroso i obiecywał, że Polska teraz będzie „grzeczna”.
No Donek, jeśli tak kiepsko zaczynasz, to już wkrótce twój nowy rząd nazwą marionetkowym, a po decyzje w sprawie np. tarczy dyplomaci z Rosji i Hameryki będą musieli się zwracac do Berlina i Brukseli, bo w Wwie będą rządzic śmieszni figuranci. Z drugiej strony jaki jest Donek, to każdy widzi, a im więcej będzie go w przekazach tym bardziej go ludziska "pokochają".
Co do samego rządu, to nominacja Zbigniewa Cwiękalskiego na następce Ziobry to po prostu strzał w dziesiątke. Wiadomo w rządzie POP sl-u, przyda się były POP z UJ. Co do spraw mediów Tusk dał wyrazny sygnał, że platforma miłości nie pozwoli na nienawistne badanie przeszłości takich ałtorytetów jak eks-prezydent.

„Komuś przychodzą do głowy głupie pomysły toczenia ciągłej wojny politycznej i na pewno zrobię z tym porządek" - stwierdził Tusk. „Ludzie, którzy usiłują niszczyć autorytet Polski i życia publicznego w Polsce wewnątrz i za granicą, zostaną z tego bezlitośnie rozliczeni. Takich rzeczy nie wolno robić" - dodał.


Tusk pogroził palcem nie tylko Rzepie, ale także IPN-owi, co jest niewątpliwie nowym tonem w wykładni ideowej PO. Chciałbym zobaczyc minę wszystkich tych pismaków, którzy tak gorąco gardłowali przeciwko praktykom PiS-u. Tak panowie, tak szczekaliście, że to PiS taki straszny, a tu PO okazuje się byc bardziej cesarskie od sld-owców. I to nie tylko chodzi o akta IPN-u, ale także o to co wolno, a co nie wolno pisac w gazetach. Oj to się nadredaktor Adam ucieszy, pewnie sypnie setkę z Urbanem, ba Lecha też zaproszą.


Wracają stare dobre czasy, nic tylko się napic. Tylko tak na prawdę, to nie jest mi do śmiechu.
Wszystkie te wiadomości mogą przyprawic o ciężki ból głowy. W samym PiSie też nie dzieje się za dobrze. Zalewski chwali Sikorskiego, Polaczek i Krzywicki zrezygnowali z zasiadania w Komitecie Politycznym PiS-u, a cesarz wszystkich Polaków traktuje PiS jako swoją osobistą armię. Cóż wygląda na to, że ekspresowo wracamy do Rywinlandu, a lemingi się cieszą.
Co zresztą widac na samym salonie, gdy czyta się wpisy „miłujących pokój” blogerów. Nieważne, przeżyliśmy Ruska, przeżyjemy Tuska, no i szło wykształciuchów też.
See ya!

poniedziałek, 5 listopada 2007

Jak się dzieje w państwie PiSkim?

Jak się dzieje w państwie PiSkim?
W polskiej polityce obserwujemy obecnie mechanizmy, które są czymś normalnym w dojrzałych systemach demokratycznych. Rozrachunki powyborcze, albo raczej krytykę „zarządzania partią” po przegranych wyborach. Tak też się stało dzisiaj w PiS-ie, gdzie trzech z czterech wiceprezesów PiS podało się do dymisji. Naczelnym hasłem buntu wiceprezesów stało się takie oto zdanie: „w partii trzeba zmienić sposób zarządzania”. I choć żaden ze zbuntowanych „marszałków”, jeszcze nie krytykuje otwarcie naszego cesarza Jarosława Kaczyńskiego, to widać wyraznie, że nie odpowiada im to, że w ostatnim czasie większość decyzji była podejmowana tylko przez niego lub przez ścisłe grono jego współpracowników. Decyzji, które przyniosły taki, a nie inny wynik wyborczy. Odbija się czkawką dymisja Marcinkiewicza, odejście M. Jurka, czy PO-wskie transfery Sikorskiego i Mężydły.
Zbuntowani eks-wiceprezesi proponują "plan reformatorski", który ma usprawnić działalność partii i przyciągnąć potencjalnych wyborców. Według Ujazdowskiego, jednym ze sposobów na to by przywrócić Komitetowi Politycznemu PiS-u jego rolę, jest znaczące zwiększenie jego uprawnień decyzyjnych. Wygląda na to jednak, że JarKacz nie jest zwolennikiem takich rozwiązań.
A oto cytat Kaczyńskiego z dzisiejszej Rzepy:
"Jak by nie zmienili postawy, to dostaliby +czarną polewkę+. I to zostało im zupełnie wprost w oczy powiedziane. Powinni bardziej myśleć o partii, a mniej o sobie".
http://www.rp.pl/artykul/66975.html
Osobnym smaczkiem tej historii jest fakt, że wspomniani eks-wiceprezesi napisali list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W swoim liście do prezesa PiS-u zbuntowani „marszałkowie” nie grożą rezygnacją ze swoich funkcji, nie godzą się jednak na metody podejmowania decyzji przez Kaczyńskiego i jego najbliższe otoczenie. Najdziwniejsze w tej historii jest to, „że cała ta sprawa wyszła", bo według samych zainteresowanych była to tylko "wewnętrzna sprawa partyjna". Ujazdowski, Dorn i Zalewski twierdzą, że nie są winni ujawnieniu tych faktów w dzisiejszej Rzepie.Wszyscy trzej eks-wiceprezesi zostają w partii i jak powiedział Dorn: „będą pracować dla jej dobra”. W tej chwili nikt oficjalnie nie wspomina o kwestionowaniu przywództwa prezesa Kaczyńskiego w PiS-ie. Nie wydaje się, żeby doszło do tego w grudniu tego roku, ale kto wie co stanie się za powiedzmy 6 miesięcy?
Nie jest to jeszcze rozłam, ale bardzo poważne ostrzeżenie dla JarKacza i innych eks-działaczy z PC. Długo ukrywany konflikt wewnątrz partyjny, dziś właśnie wypływa na powierzchnię, a tylko od samego Kaczyńskiego zależy jakie będą jego skutki. Moim skromnym zdaniem dalsze ignorowanie krytyki takich działaczy jak Dorn, Zalewski, czy Ujazdowski nic dobrego PiS-owi nie przyniesie. JarKacz ma niewątpliwie dalekosiężną wizję co do polskiej polityki, ale po drodze nie patrzy pod nogi i nie widzi dołów i kałuż w które co raz to wpada. Myślę, że wycinanie „nieposłusznych” polityków i zbuntowanych „marszałków” może w efekcie doprowadzić do izolacji Kaczyńskiego, a co za tym idzie do rozłamu w samym PiS-ie. Ale taka właśnie, a nie inna wydaje się być logika wydarzeń ostatnich paru tygodni na prawej stronie polskiej sceny politycznej.
A ja, chyba poczytam sobie Szekspira, tak dla równowagi.

czwartek, 1 listopada 2007

Teatr nie był zbyt przekonowujący

Dotychczasowy kandydat ma ministra pracy Michał Boni nie wejdzie jednak do rządu Platformy Obywatelskiej.
Okazuje się, że Donald chce zachować resztki przyzwoitości, teatr Boniego i mediów okazał się mało przekonywujący. Według tygodnika Wprost Tusk zaproponował Boniemu stanowisko doradcy w kancelarii premiera (biedaczysko). „Boni będzie się zajmował sprawami pracy i polityki społecznej”, taka opinię wyraził jeden z członków zarządu PO.Wniosek, wierchuszka PO uznała, że po tym, jak w środę Boni publicznie przyznał się do współpracy z SB, reakcje publiki są za mało entuzjastyczne.
Szkoda, przecież propagndziści PO w tefałenie i Polsacie wykonali sporo „dobrej roboty”, aby przekonać oglądaczy, że Boni to fachowiec, który postąpił przyzwoicie i heroicznie. Może zaważyła tutaj idiotyczna wypowiedz Frasyniuka, że warszawka „wiedziała o Bonim od dawna, że podpisał jakaś tam lojalkę”? Może ten niezdrowy szum wokół pośpiesznego alibi wydanego przez byłych działaczy Solidarności zaważył ostatecznie na wyciszeniu sprawy? Jedno pewne, wygląda na to, że grzebanie w latach 90-tych budzi alergiczną reakcję wśród działaczy KLD i UW. W końcu durnych wyborców lepiej trzymać w niewiedzy co do rzeczywistych przetasowań i układów w towarzysko-biznesowej w warszawce. Zbyt wiele ciemnych tajemnic kryje się we wczesnych latach 90-tych.
No cóż, w wyniku tego małego skandaliku resort pracy zostanie obsadzony przez któregoś z fachowców spod znaku PSL.
Ciekaw jestem co jeszcze pozostaje tajemnicą poliszynela dla warszawki? Co jeszcze wie pan Frasyniuk, ale nie ujawni? (swoją drogą coraz bardziej nie podoba mi się ten pan). Ile teczek, lojalek, dokumentów jest używanych przez obce wywiady w Polsce? Czemu Tusk tak bardzo upiera się przy kandydaturze Boniego w rządzie (nawet jako doradcy)? Co jeszcze wie warszawka, ale nie wiemy my, wyborcy?