środa, 25 czerwca 2008

Komunikat.

Dotychczasowi administratorzy w porozumieniu z właścicielem domeny i serwisu blog.media.pl ustalili, że administracją i prowadzeniem strony blog.media.pl zajmie się rada redakcyjna,wg zasad ustalonych w dotychczasowej dyskusji na bmpl.
Naszym celem jest kontynuacja dotychczasowego blog.media.pl w oparciu o demokratyczne współdziałanie użytkowników, bez gwiazdorstwa i zabójczych dla istnienia grupy ambicji. Chcemy działać zgodnie z hasłem "Twórzmy niezależne media obywatelskie".
Chcemy pozostać strukturą niezależną, choć nie wykluczamy współpracy z nikim, z kim znajdziemy wspólne cele. Portal blog.media.pl zamierzamy przywrócić do życia najszybciej, jak będzie to możliwe.
Rada redakcyjna poszukuje osób chętnych do współpracy.

Budyń78
Danz
Dr. No
Gawrion

niedziela, 22 czerwca 2008

Lista Michnika.


Stefan Kisielewski 24 lata temuMoje typyBarzdo Tadeusz. Berezowski Maksymilian. Bilik Andrzej. Boniecka Ewa. Broniarek Zygmunt. Dobrosielski Marian. Drecki Ryszard. Dziedzińska Grażyna. Głąbiński Stanisław. Guz Eugeniusz. Hoffman Rudolf. Jaworski Marek. Jackowski Tadeusz. Kamiński Zdzisław. Kedaj Aleksandra. Kedaj Waldemar. Kot Zbigniew. Krasicki Ignacy. Leśnikowski Zbigniew. Lobman Jerzy. Lulińska Anna. Luliński Daniel. Łoziński Włodzimierz. Nietz Franciszek. Olszewski Witold. Piasecka Anna. Podkowiński Marian. Ramotowski Zbigniew. Safjan Zbigniew. Słomkowski Zygmunt. Stefanowicz Janusz. Szelestowska Krystyna. Szyndzielorz Karol. Tepli Jerzy. Urban Jerzy. Wągrowska Maria. Woźniak Grzegorz. Wojna Ryszard. Zdanowski Henryk. Żrałek Włodzimierz.KisielFelieton z cyklu "Widziane inaczej", "Tygodnik Powszechny" nr 49, 2 grudnia 1984

Adam Michnik czerwiec 2008 „moje typy":

Ks. Bajda Jerzy. Barański Marek. Ks. Bartnik Czesław. Bender Ryszard. Bożyk Paweł. Bugaj Ryszard. Cenckiewicz Sławomir. Chodakiewicz Marek Jan. Cichocki Marek. Czarzasty Włodzimierz. Dudek Antoni. Fedyszak-Radziejowska Barbara. Fotyga Anna. Gawin Dariusz. Giertych Maciej. Giertych Roman. Głębocki Henryk. Gontarczyk Piotr. Gowin Jarosław. Gudzowaty Aleksander. Jackowski Jan Maria. Janecki Stanisław. Kaczyński Jarosław. Kamiński Mariusz. Kania Dorota. Karłowicz Dariusz. Karnowski Michał. Korwin-Mikke Janusz. Kotecka Patrycja. Krajski Stanisław. Krasnodębski Zdzisław. Król Marek. Kuczyńska Teresa. Kurski Jacek. Kurtyka Janusz. Kwiatkowski Robert. Kwieciński Jacek. Lasota Irena. Legutko Ryszard. Lepper Andrzej. Lichocka Joanna. Lisicki Paweł. Łysiak Waldemar. Macierewicz Antoni. Magierowski Marek. Michalkiewicz Stanisław. Michalski Cezary. Musiał Bogdan. Nowak Andrzej. Nowak Jerzy Robert. Orzechowski Mirosław. Paliwoda Paweł. Perzyna Łukasz. Pospieszalski Jan. Poznański Kazimierz. Reszczyński Wojciech. Roszkowski Wojciech. Rybiński Maciej. O. Rydzyk Tadeusz. Sakiewicz Tomasz. Semka Piotr. Staniszkis Jadwiga. Szubarczyk Piotr. Szymański Wiesław Paweł. Śpiewak Paweł. Świetlik Wiktor. Targalski Jerzy. Terlikowski Tomasz. Trznadel Jacek. Urbankowski Bohdan. Wencel Wojciech. Wieczorkiewicz Piotr Paweł. Wierzejski Wojciech. Wildstein Bronisław. Wolski Marcin. Wyszkowski Krzysztof. Zambrowski Antoni. Zaremba Piotr. Ziemkiewicz Rafał. Ziobro Zbigniew. Zybertowicz Andrzej. Żaryn Jan. Żukowski Tomasz.



Skandal, Adam Michnik po raz kolejny daje pokaz swojej arogancji i podłości. Lista Kisiela to lista ludzi nikczemników z lat 80-tych. Lista Michnika, to ludzie, którzy mają inne poglądy niż środowisko Gazety Wyborczej.


Czego złego można się jeszcze spodziewać po Michniku? Okazuje się, że wszystkie te idiotyczne brednie na temat „dzielenia społeczeństwa i środowisk”, które Michnik przypisał Kaczyńskim, sam bez żenady wprowadza w życie. Michnik ma za sobą zdyscyplinowane środowisko rządców IIIRP, które uznało, że przyszedł czas rozliczeń z kaczystami. Czy właściciele IIIRP uznali, że są już tak mocni, aby nie obawiać się przeciwnika? Czy też są inne powody? (spadające sondaże, obawa, że nastroje społeczne zaczynają być niekorzystne dla obecnej koalicji?). A może wchodzi tu w rachubę inny czynnik?


Michnik na ramach GW-czej pokazuje, że demokracja i „wolność słowa” to dla niego tylko takie „puste słowa”. „Wolność słowa” to poglądy dziennikarzy Gazety Wyborczej i środowiska salonu. Michnikowi znudziło się bierne przyglądanie rzeczywistości po wyborach 2007 roku. Nadredaktor stwierdził, że nadeszła najlepsza pora na trwałe wykluczenie oponentów.
Skoro do służb wracają oficerowie GUR-u, skoro z wiezięń wychodzi mafia pruszkowska, to i czas na środowisko salonowe na „robienie porządków”.


PO to ta cała lista Michnika. Lista „przestępców” antysalonowych masowo udostępniona na ramach Trybuny Wyborczej, tak aby nikt nie miał wątpliwości i litości.
Wkrótce rozpocznie się „zapędzanie do jaskiń” i „dorzynanie watah” w mediach.

„Państwo prawa” Michnika z każdym dniem nabiera wyrazistości i kolorytów, czas więc na postawienie „kropki nad i”. Dziś Michnik daje wyraźny sygnał do nagonki, jutro odezwą się nieazwodni żako-wołko-liso-paradowskie.
Media trzeba odbić, za wszelką cenę!


czwartek, 19 czerwca 2008

"Zając wygrywa w cuglach." (onet)


Kandydat PiS Stanisław Zając na dwa dni przed wyborami uzupełniającymi do Senatu w okręgu w Krośnie prowadzi w sondażu, przeprowadzonym przez firmę Estymator na zlecenie Agencji Informacji TVP. Według badania, na Zająca chce głosować 40,2 procent wyborców. (onet.pl).

W porównaniu z badaniem sprzed tygodnia jego notowania wzrosły o 6,1 punktów procentowych.
Według firmy Estymator kandydat PO Maciej Lewicki, zajmuje drugie miejsce w rankingu, jego poparcie oscyluje wokół 26 procent. Marek Jurek, który stoi na czele komitetu Prawica Marka Jurka, zajmuje trzecie miejsce z 16,3 procentami potencjalnych wyborców (spadek popularności o około 3 procent w stosunku do poprzedniego sondażu).

Jakie nasuwają się wnioski z tych sondaży (bo jeszcze nie wyników wyborczych)?

1.Po pierwsze PiS pozostaje mocna sondażowo w swoich dotychczasowych „matecznikach” (przykładowo Podkarpacie).
2.Po drugie, PO zraziło do siebie wyborców z tzw. ściany wschodniej poprzez napastliwe wypowiedzi lokalnych działaczy PO, a także poprzez odebranie funduszy unijnych przeznaczonych pierwotnie dla Podkarpacia.
3.Wysokie poparcie Marka Jurka wskazuje na to, że istnieje zapotrzebowanie wyborcze na nową partię polityczną. Trzeba tu dodać, że Marek Jurek ma ograniczony dostęp do funduszy partyjnych (porównując chociażby PiS, czy PO), a także nie ma oficjalnego poparcia ze strony Radia Maryja (tradycyjny elektorat konserwatywny). Biorąc pod uwagę słabość strukturalną i finansową Prawicy Marka Jurka, wynik 16 procentowy jest wręcz rewelacyjny.

4.Słabość lewicy w tym sondażu uwypukla cierpką prawdę, taką mianowicie, że SLD nie podniosła się z klęczek, a wręcz jest marginalizowana przez oponentów (Wacław Posadzki (SLD) - 2,7 procent).
5.Poparcie dla Samoobrony, reprezentowanej przez przywódcę ugrupowania Andrzeja Leppera (5,8 procent poparcia), nadal pozostaje w granicach progu wyborczego. Wniosek, Andriu będzie czaił się na obrzeżach polityki, mając słabą nadzieję, że jego tradycyjni wyborcy zapomną wyczyny działaczy Samobrony i ponownie zagłosują na ludowego watażkę.

Podsumowanie.

Moim skromnym zdaniem, czasy cudów i rządów miłości skończyły się raptownie, tuż PO klęsce polskiej reprezentacji „kopanej” na Euro 2008. Czasy świetności sondażowej PO odchodzą w "zapomnienie". PiS odzyskuje poparcie, ale jest to proces powolny.
Skomplikowana sytuacja gospodarcza spowoduje pogorszenie się nastrojów, a także nieunikniony spadek sondażowy obecnej koalicji PO-PSL. Godzina prawdy nadchodzi, prawdy dla "lodziarzy" i nie tylko dla nich.

piątek, 13 czerwca 2008

Piątek 13-tego.


Piątek 13-tego, okazał się dniem prawdy dla oświeconych „euroelyt Europaństwa”. Prawdy niezwykle przykrej, trzeba to przyznać, gdy tylko ciemnym masom pozostawia się możliwość głosowania, to te niedoinformowane masy okazują się niewdzięczne i ciemne, głosując wbrew swoim interesom.
Ciemni ludkowie nie pojmują doniosłości wiekopomnego dokumentu, który momentami jest niezrozumiały dla najlepszych prawników. Traktat jest niezrozumiały, gdyż jest do końca "doskonały", tworząc coś na kształt neo-euro-religii. Euroreligii, gdzie kapłanami kultu są euroelity, które według swego uznania interpretują istotę "europejskości", oraz kto jest, lub nie jest "europejczykiem".


Jako prawda objawiona, traktat powinien pozostać "wieloznaczny", aby pod płaszczykiem „wolności” wprowadzić zamordyzm: „eurotolerancji”, „europoprawności” i „euro-homoczłowieka”.


Co oznacza odrzucenie tego „świetlanego” dokumentu, którego tak na prawdę nikt nie pojmuje? Na dzień dzisiejszy oznacza tylko tyle, że traktat ląduje w kubełku na śmieci.Oczywiście eurobonzowie nie powiedzieli ostatniego słowa. W „radzie starców” trwają gorączkowe dyskursy, jak to zmusić ponownie Irlandię, żeby powiedziała TAK.
To co z tego, że referendum odbyło sie tylko w Irlandii, bo inne kraje „europejskie” obawiały się woli swoich wyborców. Demokracja w „Europie” to wola jego elit, a nie wybór mieszkańców. Głosując przeciwko traktatowi Irlandczycy nie dorośli do „demokracji”, jakby to powiedział nasz drogi Bronisław.


Wygląda na to, że nie tylko polskie oszołomy są wzywane na dywanik, jak oświadczył premier sprawującej przewodnictwo w UE Słowenii Janez Jansza:


„Poproszę irlandzkiego premiera, aby wyjaśnił powody odrzucenia traktatu przez irlandzki naród. Przedyskutujemy sytuację i poszukamy sposobów pójścia naprzód.”


Tak więc eurobiurokraci szukają sposobików, aby pójść naprzód i ....
Cóż na to nasz drogi Bronisław?

wtorek, 10 czerwca 2008

Lolek i ...


"Jest wystarczająco dużo czasu i dowodów, by wycofać się z tej prowokacji i przeprosić" przestrzega „ikona okrągłostołowa” na swojej autorskiej stronce internetowej.


"W związku z próbą uruchomienia paszkwila opartego na prowokacji SB, informuję sprawców z Prezydentem Kaczyńskim i P. Kurtyką na czele, że będę domagał się od każdego imiennie i solidarnie po milionie euro".


Przestrzega wyraźnie już zdenerwowany Lechu.


Swoją drogą, to dobrze, że tylko milion euro, ja to bym podbił stawkę do 10 milionów, a bo co?


"Lech Kaczyński jest zakompleksionym małym człowiekiem". "Są tacy ludzie w Polsce - Kaczyńscy, różni Zybertowicze - którzy zawsze będą w łajnie grzebać”.


Źródło dziennik.
Dodaje Lech Wałęsa, aby wyraźnie udowdnic swoją elitarną przewagę nad „małymi ludźmi”, którzy w dodatku są zakompleksieni ( wiadomo, że szkło POwiększające często się wyśmiewa ze wzrostu Kaczyńskich, oraz ich kompleksów).
Nie wiem jaka mogłaby reakcja „ikony polskiej Solidarności”, ale po tej reklamie książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka stanie się „bestsellerem”. Jeśli dowody na to, że w latach 70-tych Lech Wałęsa współpracował z SB jako agent o pseudonimie Bolek, okażą się „mocne”, to jest to koniec Wałęsy jako „autorytetu”. Zbyt długo kłamał i oszukiwał, aby można mu to teraz zapomniec. I nie uratują go żadne procesy, czy obelgi miotane pod adresem historyków.
Są zdjęcia, które „jednoznacznie” określają, kto jest kto w polskiej polityce i nie tylko.

P.S.Mam nadzieję, że nie będę zmuszony likwidowac bloga po publikacji tego dowodu rzeczowego. Na milion mnie jeszcze nie stac, nawet dla człowieka, który był kiedyś dla mnie symbolem prawdy i uczciwości.





piątek, 6 czerwca 2008

Samochwała


„Pitera: nie mam służbowej komórki ani laptopa.Telefon mam prywatny, nie mam gabinetu politycznego ani laptopa - zapewniła sekretarz stanu w kancelarii premiera Julia Pitera, odpowiedzialna za walkę z korupcją.”

Coraz trudniej komentować tę pseudopolitykę w wydaniu PO. Wczoraj Radek Sikorski rozwścieczył bojowników afgańskich i naraził życie polskich żołnierzy, dzisiaj Pitera chwali się, że nie ma służbowej komórki, ani nawet laptopa (jakiś uraz po Zbyszku Ziobro?).
Ciekawe, czy do pracy jeździ rowerem, skoro Forda spalili jej przestępcy, przerażeni fotogenicznym szeryfem w spódnicy.

Swego czasu satyrycy i publicyści szydzili z Jarka Kaczyńskiego, że nie posiada konta bankowego. Dzisiaj, gdy Julka Pitera „tropi korupcję”, satyrycy umilkli jak zaklęci. A powód do śmiechu znalazłby się niejeden: jak można tropić korupcję, gdy się używa „prywatnego telefonu”, nie ma się dostępu do internetu „na zawołanie”, a półroczny wysiłek pani Pitery to nielegalny zakup „dorsza” za 8 złotych polskich.

W kraju, który standardami przypomina bardziej latynowskie państwa bananowe, gdzie sitwy i świeżo wypuszczeni mafiozi z Pruszkowa kradną na potęgę, Julka bawi się „w panią ze sklepiku”. Gorzej, jej jedyna praca to ciągłe udzielanie wywiadów. Jej straszne raporty są tak „straszne”, że teraz domyślamy się czemu to Tusk wolał je utajnić. Odpowiedź jest prosta: aby uniknąć kompromitacji.

Na koniec zacytuję wierszyk, który znalazłem o dziwo, ale na onecie:


Wierszyk dla Julci


Pitera za biurkiem siedziała I takie głupoty opowiadała:

`zdolna jestem niesłychanie, raporty, to moje zadanie".

Mam pomysły, co godzinę, jak uderzyć w PIS-gadzinę.

Jak przemówię, wszyscy w szoku! jestem gwiazdą tego roku.


Daję z siebie bardzo mało, no bo mi się odechciało!

Znakomicie sobie radzę Donaldowi ciągle kadzę.

Jestem mądra, jestem wielka, tak powiedział o mnie Belka.

A w dodatku powiem wszystkim, że uwielbiam robić czystki.


W telewizji mnie kochają, no i często zapraszają.

Męczy się ekipa cała, mnie została sama-ch(w)ała!



czwartek, 5 czerwca 2008

"Dyplomatołki".


„Byli afgańscy mudżahedini z partii Hezb-e-Islami zapowiedzieli ataki na polskich żołnierzy w Afganistanie. To reakcja na wczorajszą wypowiedź ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Podczas konferencji w Kabulu Sikorski stwierdził, że lider ugrupowania Gulbuddin Hekmatiar powinien zostać osądzony za zbrodnie wojenne.”

Źródło:onet.


No i proszę, jak to nasz specjalista od spraw afgańskich, koneser win i od wydawania państwowych pieniędzy (tego akurat na próżno szukać w raporciku Pitery na temat spinek i dorszy), załatwia sprawy dyplomatyczne. Jak to raptem, po złych kaczorach, nasza dyplomacja stała się subtelna i wyważona. Na europejskim poziomie. Gdzie tam watahom z PiS-u do „zimnego”, anglosaskiego gentelmana, Radka Sikorskiego.W czasie konferencji prasowej w Kabulu Radosław Sikorski oskarżył bojowników Hekmatiara o zabójstwo, które wydarzyło się 21 lat temu. Ofiarą zabójstwa był przyjaciel Sikorskiego, Andy Skrzypkowiak.


Tak oto Sikorski, w bardzo „dyplomatyczny” sposób, komentował zabójstwo sprzed lat:
„Hekmatiar nie poniósł kary za te zbrodnie, ale mam nadzieję, że ją poniesie”.


Rzecznik partii Hezb-e-Islami Harun Zargun oznajmił, że bojownicy islamscy rozpoczną ataki na polskich żołnierzy stacjonujących w Afganistanie. Harun Zargun ostrzegł, „że Polska zapłaci za oskarżanie Hekmatiara o zbrodnie wojenne.”


Wypowiedź naszego dyplomaty stała się głównym newsem we wszystkich afgańskich mediach.
Boje się myśleć, że poleje się krew polskich żołnierzy, bo tak się stać może. Interesuje mnie Radek Sikorski, który pojedzie sobie spokojniutko do ciepluśkiego domku, aby w zaciszu swojego klimatyzowanego gabinetu oglądać serwisy tefałenu.


Co mu tam teraz, co czują rodziny polskich żołnierzy, spanikowane żony wybijające długaśne numery w telefonach, zdezorientowane dzieciaki, które nie mogą pojąć "czemu mamusia krzyczy, a nie chce się bawić, mimo, że obiecała, tatusia przecież nie ma". Zapłakane matki przeklinające dzień w którym syn wybrał karierę żołnierza, wyrzucające sobie, że nie odwiodły syna od wyjazdu do kraju, gdzie trwa niekończąca wojna.


Dyplomata Sikorski swoje powiedział, wyrzucił z siebie swoją głęboko skrywaną urazę, jest mu już lepiej. Teraz, jak na prawdziwego eurokratę przystało, ze szklaneczką „łyskacza” śledzi raport BBC na temat brutalnej wojny w Afganistanie. W sumie to fajno być „back home”.


Co na to polscy żołnierze? Oficjalnie nie komentują gróźb, które padły ze strony bojowników afgańskich.

Nieoficjalnie, możemy się tylko domyślać jakie słowa padają pod adresem Sikorskiego. Ja mam jedno pytanie, co pan na to, panie Bartoszewski?

Oby się na tym skończyło. Uwierzcie mi, boję się o polskich żołnierzy.

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Mit założycielski.


"Myślę, że zamach stanu będzie właściwym określeniem tego co stało się 15 lat temu, 4 czerwca 1992 roku. Był to zamach na demokrację, był to zamach wykonany przez ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę."

Michał Stróżyk
Kim był Lech Wałęsa i jaką rolę odegrał w zamachu na rząd premiera Olszewskiego?

Warto rzucić okiem na dokumenty opublikowane na stronach internetowych, oto jeden z nich:
Z dokumentów wynika, że Lech Wałęsa został zwerbowany jako agent SB 29 grudnia 1970 roku przez starszego inspektora Wydziału II KWMO w Olsztynie kpt. E. Graczyka. Otrzymał pseudonim "Bolek" i numer rejestracyjny GD 12535. 8 lat później młody inspektor SB M. Aftyka dokonując analizy akt Lecha Wałęsy potwierdza w notatce służbowej fakt pozyskania agenta "Bolka" - na zasadzie dobrowolności. Aftyka nadmienia, że pierwotnym celem zwerbowania Wałęsy była konieczność rozeznania środowiska ludzi wrogo działających w czasie i po wypadkach grudniowych 1970 roku w Stoczni Gdańskiej.
Z notatki Aftyki wynika m.in., że "Bolek" podejmował próby dotarcia z donosami do sekretarza komitetu wojewódzkiego partii oraz do komendanta wojewódzkiego MO. W roku 1971 inne źródła (jak te zawarte w aktach delegatury UOP w Gdańsku) miały potwierdzić, że "Bolek" donosił m.in. na pracowników Wydziału W-4 Stoczni Gdańskiej: Jasińskiego, Kantora i Popielowskiego jako tych, którzy podburzali załogę do podjęcia akcji strajkowej wobec narastającego protestu stoczniowców szczecińskich. Wróćmy jeszcze do raportu Aftyki. Dowiadujemy się z niego, że na skutek donosów "Bolka" SB założyła kilka spraw. A także o tym, iż "Bolek" dał się poznać jako osobnik zdyscyplinowany i chętny do współpracy. Za przekazane informacje był wynagradzany i owo wynagrodzenie pobierał bardzo chętnie...
W raporcie jest wymieniona suma za określony okres donosicielskiej służby: 13 100 złotych. O agenturalności Wałęsy i pobieraniu za to wynagrodzenia pisała prasa polonijna w Stanach Zjednoczonych. Można było przeczytać m.in. o poświadczeniu sygnowanym przez "Bolka", w którym kwituje odbiór 1500 złotych od agenta SB.
Pokwitowanie nosi datę 18 stycznia 1971 r. Polonusi mogli się dowiedzieć, że spotkania z "Bolkiem" odbywały się m.in. w hotelu "Jantar" w Jelitkowie. Prowadzący go esbek odnotowuje, że "Bolek" pojawia się na tych spotkaniach punktualnie i chętnie udziela informacji. Całkiem niedawno napisano za oceanem: (...) Dla większości Polonii amerykańskiej jest Pan, panie Wałęsa, po prostu "Bolkiem". Taka jest smutna prawda. Jak dowiedział się Gierek?
O agenturalności Lecha Wałęsy, zyskującego coraz większy rozgłos wobec wydarzeń na Wybrzeżu, było wiadomo KGB i wschodnioniemieckiej tajnej policji STASI - obie te agendy miały skserowane dokumenty polskiej SB. Jest więc rzeczą raczej pewną, że dane te są dziś zawarte w teczkach Wałęsy zarówno w Moskwie, jak i w archiwach b. NRD w Berlinie. Dziś wiemy, jak trafiły do Biura Politycznego partii w NRD. Otóż goszczącemu w Warszawie wysokiemu dygnitarzowi tamtejszego reżimu tow. Ullmannowi przekazał materiały dotyczące agenta "Bolka" tow. Michał Atłas, kierownik Wydziału Bezpieczeństwa i Organów Państwowych KC PZPR. O agenturalnym statusie Wałęsy wiedział Gierek.
Jednym z dowodów tej wiedzy była informacja, pochodząca od ówczesnego komendanta głównego MO Kowalczyka (nie mylić z późniejszym komendantem głównym o tym samym nazwisku). Stało się to w okolicznościach, o których mi opowiadał naoczny świadek zdarzenia, ówczesny najbliższy doradca ekonomiczny Gierka, obecnie profesor, Paweł Bożyk Oto scenka, jaka rozegrała się w gabinecie I sekretarza na początku sierpnia 1980 roku: w czasie rozmowy z wezwanym doradcą ekonomicznym melduje się komendant Kowalczyk z raportem o aktualnych wydarzeniach w Gdańsku. W pewnej chwili szef partii pyta: czy nadal wichrzy ten Wałęsa. Kowalczyk, zamierzając coś rzec, kieruje w wymowny sposób spojrzenie ku obecnemu Pawłowi Bożykowi Gierek daje gestem przyzwolenie, by komendant mówił. Z jego ust pada koronne zdanie: - Z Wałęsą sobie poradzą, gdyż od kilku lat jest on na garnuszku SB.

W 21 lat po Sierpniu naczelny archiwista KGB Wasilij Mitrochin opublikował na Zachodzie tajne wyciągi z dokumentów sowieckich, które wykradł ze swojej niesławnej instytucji. W publikacji znalazła się notatka z 1981 roku o tym, że po internowaniu SB próbowała zastraszyć szantażem Wałęsę, przypominając mu, iż dostarczał informacji i pobierał za to pieniądze. Autor cytuje także meldunek gen. Kiszczaka do KGB, że Wałęsę skonfrontowano z jednym z jego byłych oficerów prowadzących i rozmowa ta została potajemnie nagrana.
Owe informacje o agencie Wałęsie można znaleźć na stronie 928 polskiego wydania książki z 2001 roku Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie. Internowany w złotej klatce Nawiązując do internowania Wałęsy: w zaistniałej sytuacji cieszył się on podejrzanie wyjątkowymi przywilejami. Jakby się znalazł niemal w złotej klatce.. Z dokumentów, jakie są w posiadaniu Instytutu Pamięci Narodowej, można się dowiedzieć m.in. o tym, że żona Wałęsy miała możliwość odwiedzania go z dziećmi w dowolnym terminie. Koszty pobytu rodziny pokrywało państwo. Wałęsa mógł uprawiać sporty, łowić ryby, oglądać telewizję.
Inny przywilej dotyczył zaspokajania przez SB jego potrzeb konsumpcyjnych. Przez cały okres internowania dostarczane mu były artykuły z tzw. Bazy Zaopatrzenia Specjalnego. W ciągu 7 miesięcy Wałęsa "zaliczył" samotnie lub w towarzystwie osób go odwiedzających następujące dobra konsumpcyjne: 85 butelek wódki, 35 butelek wina, 29 butelek koniaku i winiaku, 42 butelki szampana, 512 butelek piwa. Dochodzi 638 paczek papierosów, a na liście frykasów figurują wędliny, ciastka itp.
Jakież bogactwo wiktuałów w porównaniu ze zwykłym chlebem, wodnistymi zupkami i makaronowymi daniami, jakie stanowiły menu internowanego Prymasa Wyszyńskiego, a także warunkami, w jakich przebywali działacze "S" w obozach dla internowanych...
Reżim zdawał się okazywać Wałęsie wdzięczność i pewnie wiedział, za co! Anna Walentynowicz czeka Gdy w latach 90. o agenturalności Lecha Wałęsy przypominała publicznie Anna Walentynowicz, onże zagroził, że pozwie ją do sądu. - Tylko na to czekałam! - powie po latach pani Anna. Nawiązywała m.in. do faktu, że SB zaaranżowała podwiezienie Wałęsy potajemnie motorówką Marynarki Wojennej, by ten wygaszał akcję strajkową.
Nie było więc żadnego przeskakiwania przez płot czy mur w celu rzekomego podtrzymania strajku. Anna Walentynowicz, legenda "Solidarności", symbolizująca dorastanie duchowe i przemiany polskich środowisk robotniczych, kryształowo czysta, niejednokrotnie wypowiadała się publicznie o takiej czy innej postawie Wałęsy.
Miała do tego prawo, jako że to właśnie w jej obronie wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej, który ona następnie podtrzymała z tysiącami stoczniowców. To od niej poczęła się "Solidarność". Gdyby nie jej działania, nie doszłoby do rozszerzenia i podtrzymania strajku, a tym samym niejaki Wałęsa pozostałby zwyczajnym elektrykiem. Uprawniona jako symbol "Solidarności" do bezkompromisowego działania, Anna Walentynowicz nie omieszkała postawić Wałęsie - w okresie jego kampanii wyborczej w 1995 roku - 17 pytań jako kandydatowi na prezydenta RP.

Oświadczyła przy tym, iż bierze pełną odpowiedzialność za treść pytań i gotowa jest do przeprowadzenia dowodu prawdy przed sądem.

Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971 roku przyznałeś, że na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu?

Czy teraz możesz podać powody tych działań?

Co zrobiłeś z 60 tysiącami dolarów nagrody szwedzkiej prasy, które miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś?

Jak godziłeś katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła ci publiczne awantury w 1980 roku?

Czy w 1981 roku byłeś informowany przez Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, że Mieczysław Wachowski jest kapitanem SB?

Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie zareagowałeś na jego poczynania?

Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem?
Czy pamiętasz swoją wypowiedź w Kongresie USA: "Lokujcie swoje kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić"?

Czy nadal tak sądzisz? Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności - czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu?
Pozostałe informacje są dostępne na tej oto stronie internetowej:

Tyle fakty, jak je interpretować pozostawiam każdemu według jego przekonań.