czwartek, 5 czerwca 2008

"Dyplomatołki".


„Byli afgańscy mudżahedini z partii Hezb-e-Islami zapowiedzieli ataki na polskich żołnierzy w Afganistanie. To reakcja na wczorajszą wypowiedź ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Podczas konferencji w Kabulu Sikorski stwierdził, że lider ugrupowania Gulbuddin Hekmatiar powinien zostać osądzony za zbrodnie wojenne.”

Źródło:onet.


No i proszę, jak to nasz specjalista od spraw afgańskich, koneser win i od wydawania państwowych pieniędzy (tego akurat na próżno szukać w raporciku Pitery na temat spinek i dorszy), załatwia sprawy dyplomatyczne. Jak to raptem, po złych kaczorach, nasza dyplomacja stała się subtelna i wyważona. Na europejskim poziomie. Gdzie tam watahom z PiS-u do „zimnego”, anglosaskiego gentelmana, Radka Sikorskiego.W czasie konferencji prasowej w Kabulu Radosław Sikorski oskarżył bojowników Hekmatiara o zabójstwo, które wydarzyło się 21 lat temu. Ofiarą zabójstwa był przyjaciel Sikorskiego, Andy Skrzypkowiak.


Tak oto Sikorski, w bardzo „dyplomatyczny” sposób, komentował zabójstwo sprzed lat:
„Hekmatiar nie poniósł kary za te zbrodnie, ale mam nadzieję, że ją poniesie”.


Rzecznik partii Hezb-e-Islami Harun Zargun oznajmił, że bojownicy islamscy rozpoczną ataki na polskich żołnierzy stacjonujących w Afganistanie. Harun Zargun ostrzegł, „że Polska zapłaci za oskarżanie Hekmatiara o zbrodnie wojenne.”


Wypowiedź naszego dyplomaty stała się głównym newsem we wszystkich afgańskich mediach.
Boje się myśleć, że poleje się krew polskich żołnierzy, bo tak się stać może. Interesuje mnie Radek Sikorski, który pojedzie sobie spokojniutko do ciepluśkiego domku, aby w zaciszu swojego klimatyzowanego gabinetu oglądać serwisy tefałenu.


Co mu tam teraz, co czują rodziny polskich żołnierzy, spanikowane żony wybijające długaśne numery w telefonach, zdezorientowane dzieciaki, które nie mogą pojąć "czemu mamusia krzyczy, a nie chce się bawić, mimo, że obiecała, tatusia przecież nie ma". Zapłakane matki przeklinające dzień w którym syn wybrał karierę żołnierza, wyrzucające sobie, że nie odwiodły syna od wyjazdu do kraju, gdzie trwa niekończąca wojna.


Dyplomata Sikorski swoje powiedział, wyrzucił z siebie swoją głęboko skrywaną urazę, jest mu już lepiej. Teraz, jak na prawdziwego eurokratę przystało, ze szklaneczką „łyskacza” śledzi raport BBC na temat brutalnej wojny w Afganistanie. W sumie to fajno być „back home”.


Co na to polscy żołnierze? Oficjalnie nie komentują gróźb, które padły ze strony bojowników afgańskich.

Nieoficjalnie, możemy się tylko domyślać jakie słowa padają pod adresem Sikorskiego. Ja mam jedno pytanie, co pan na to, panie Bartoszewski?

Oby się na tym skończyło. Uwierzcie mi, boję się o polskich żołnierzy.

Brak komentarzy: