sobota, 30 czerwca 2007

Złe Kaczory to terroryści

Płonący samochód uderzył w główne wejście terminalu lotniska międzynarodowego w Glasgow, w Szkocji - jak podały brytyjskie media. Jak na razie nie ma doniesień o ofiarach wśród ludności laicko-chrześcijańskiej.

Do incydentu doszło około godziny 15.15 czasu miejscowego (16.15 w Polsce). Świadkowie
twierdzą, że terenowy Jeep Cherokee jadący z dużą szybkością próbował sforsować główne wejście do terminalu; spod pojazdu wydobywały się płomienie. Jak na razie, nie ustalono, czy jednym z zamachowców był Jarosław, czy też raczej Lech Kaczyński, jak podaje Gazeta Wyborcza.

Proszę bardzo, my tu sobie dyskutujemy o Europie, przyszłości eurokołchozu, a tu muzułmanie robią swoje. Lewackim gazetkom marzy się żeby z Kaczorków zrobić faszystów-muzułmanów, oskarżyć o wszystko zło na caluśkim kontynencie. Niemieckie gazetki ochoczo też podjęły chwytliwy taki oto temat: „Jarosław Kaczyński to fanatyczny muzułmanin”.

Nic dziwnego, że oba Kaczorki znajdą się wkrótce na liście most-wanted terrorists na kontynencie oraz w Wielkiej Brytanii. Jak tu porównać dużego Kaczorka do fanatycznego Bin Ladena? Ano wygląda na to, że wszystko można, zwłaszcza w niemieckich gazetach. Czasem czytając doniesienia prasowe i „publicystyki niemieckich ałtorytetów” odnosi się wrażenie, że Polska i Niemcy leżą na innych planetach, w żadnym wypadku nie są to państwa graniczące ze sobą od ponad tysiąca lat.

Przykładowo taki oto fragment uczonego komentarza ze słynnego Der Tagesspiegel: "Polska rządzona jest jawnie przez szaleńców. Wybrano je ze względu na niską frekwencję wyborczą głosami około 20 procent Polaków, większość Polaków nic na to nie może poradzić"Jak to napisał w swym komentarzu na temat sytuacji politycznej w Polsce niezrównany dziennikarz Harald Martenstein.
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=96&BackToCategory=2&ShowArticleId=50754

Wygląda na to, że Kaczorki są takimi samymi szaleńcami jak terroryści z Al-Kaidy, albo i gorszymi bo bronią interesów swoich wyborców. Takiego szaleństwa cywilizowani Niemcy nie mogą pojąć, tym bardziej znosić. Precz z Kaczorami, skoro większość Polaków nic na to nie może poradzi, to może nasi prijaciele Germanie pomogą?

wtorek, 26 czerwca 2007

Pojednanie bardzo blisko


W czasie tego weekendu przez blogowiska (nie tylko nasz osławiony salon-24, ale też inne) przewinęła się niezwykle intensywna dyskusja, pod takim oto tytułem: „porażka czy też sukces”. Ja tam nadal uparcie twierdzę, że był to sukces, ba uważam, że „pojednanie między Polakami i Niemcami jest bliższe niż się to wielu komentatorom polityki takiej czy innej wydaje.
Po pierwsze, tak długo jak będziemy mogli sobie spokojnie doić tę całą osławioną unię, czyli niemiecką krowkę, sami Niemcy piszą dumnie w swych gazetkach, że to oni są największym płatnikiem unii (proszę bardzo tylko bez skojarzeń co do powyższego obrazka).

Wygląda na to, że przez najbliższe 10 latek wszyćko bydzie dobrze. A potem, potem to się po prostu zobaczy, poszukamy jakiegoś sposobiku, żeby sobie pomajstrować w tej unijnej machinie. No chyba, że będzie nieszczęście i do władzy w Lechistanie dojdą jacyś bezmyślni euro-fanatycy, którzy poświęcą interesy Polski na ołtarzu Euroniemiec. Ja tam jednak wierzę glęboko w przysłowiową już polską zaradność, a poza tym to należy się chyba coś tam od naszych przyjacielów w tej niemieckiej “europie, czyż nie?
Poza tym, to po jakimś tam czasie (powiedzmy po 5-ciu latach) politykom krajów o zbliżonej do Polski populacji i zbliżonych interesach politycznych przyjdzie do glowy ten prościasty w gruncie rzeczy fakt, że te rządy Niemcó i ich przydupasów w w EU to nic dobrego.
Po drugie: według ciekawych, acz kontrowersyjnych analiz prognostyków z CIA unia europejska rozpadnie sie w ciagu najbliższych 20 lat. Ja tam nie mówie, żeby tak od razu bezkrytycznie wierzyć Yankesom we wszystko co tylko sobie wymyślą na tych komputerach windows 2000 (upadku komuny łaskawcy nie przewidzieli), ale jesli jest odrobina prawdy w tej ich „analizie”? To znaczy, że zostało nam tylko jakieś 10 lat dojenia tak czy owak. Zobaczy się w przyszlosci, czy CIA wyrzuca forsę na idiotów, czy też coś pośredniego.

Po trzecie: myśle tak sobie, że nasze Kaczorki robią bardzo wiele dla tak osławionej “wymiany kulturalnej” z Niemcami. Przykladowo jeśli wezmiemy taką satyrę polityczna, takiego rozwoju śmisznawych ilustracji i rysuneczków w elitarnych pismach dla ynteligentow obu nacji to jeszcze nie było, no chyba, że w 1938. Podziwiam też subtelność i głębię niemieckiego dowcipu a' la nasz nieodżałowany senator Niesiołowski. Nic dziwnego, że Wprost odpowiedział kulturalnie na niemiecką satyrę, mam nadzieję, że ww. okładka wzbudzi zachwyty po zachodniej stronie Odry.
Nic tylko sie cieszyć, jest super wiec o co mi chodzi, jak to informuje na swym genialnym blogu nasz nieoceniony pan Warzecha.
Może więc ja powiem na sam koniec tak, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Aż do tego 2017, a potem trzeba będzie ulożyc jakąś nową Europę drugiej predkości "dojenia niemieckiej krowy".

Acha, jakby to wszystko nie wyszło to można zorganizować w polskich miastach "China towns", tak jak to jest w miastach hamerykańskich. W ten sposób powielibyśmy trick, który stosowali nasi nieocenieni przyjaciele z za Odry podczas plebiscytów na Śląsku.

No i tym optymistycznym akcentem, kończę ten wpis.

środa, 20 czerwca 2007

Buffetowa


Po dzisiejszej POpisówce z pielęgniarami nasza buffetowa zbliża się maleńkimi kroczkami do swego ideału burmistrza. Takiego jak w tej POwyżej umieszczonej satyrze. Ciekawe do czego doprowadzi naszą buffetową jej koszmarkowata arogancja i ślepota. Brak taktu i wyczucia to nie tylko jej "specialty". Wszak, aby wspomóc "siostry" przybyła Kwaśniewska (diva Gali) z cynicznym Kaliszem, a także herr Tusk z ferajną dziennikarzy wszech maści. Kim jest i jak się zachować w takich sytuacjach nasza Hanka nie pojmuje (jakie są obowiązki mera stolicy i kogo powinna reprezentować tego buffetowa nie wie). Czy jest odpowiedzialna za Wwę? Czy może raczej za słupki i sondaże PO, tego jej nikt nie podpowie. Herbatkę i kanapki przywiezli "siostrzyczkom" ochroniarze pani prezydent. Żenada.
Najgorzej, że ona sama do końca tego nie wie.

Unia i Wroński


GW wraz z WSI-24 odkryły straszna prawdę: Kaczory chcą ograniczyć siłę głosów naszych kochanych przyjaciół zza Odry. Nasz ulubieniec prof. Geremek (według „Atlasu Urbana”, człek, który jako jeden z czterech wielkich ludzisk rządził Polską za czasów świetlanej III RP) wpadł w głębokie oburzenie: jak tak można? Czy Polacy tego nie rozumieją, że żądania Kaczyńskich uderzają w żywotne interesy Unii Europejskiej.
Klan Geremka udowodnił Polakom, że w eurokołchozie mamy swoje wyznaczone miejsce, otóż mamy siedzieć w kącie i być cicho, bo jak nie to wynocha z Unii!!! Albo jak to nasz inny dyplomata (też na literkę B) słusznie kiedyś stwierdził: „jak panna bidna to ma się głupawo uśmiechać, a jak ci jakiś tam bogaty pan, na przykład Niemiec do niej raczy zagadać to ma klaskać w ręce i radośnie rechotać”. No i nie psuć humoru panom europejczykom. Ręce opadają.
Ale wracając do naszego pana profa Geremka. Człek ten uczony, a że jest uczony to przeżywa ostatnio straszne katusze, gdy widzi ten faszystowski rząd Kaczorów u władzy. W ogóle to lepiej się czuje w słonecznej Brukseli wśród postępowych europejczyków niż w mrocznej Wwie. No bo w Polsce ciągle to samo, jak nie Piłsudski, to jakieś powstanie (co za naród, po co było się tyle razy buntować?), albo znowu jakieś dyskusje na temat kościoła w państwie, albo jakaś lustracja. Papiery każą podpisywać, a jak się nie podpisze to trzeba podpuścić kumpli z eurokołchozu i TK, no i wszystko znowu będzie cacy. W Brukseli to przynajmniej wszystko jest już wiadomo: Boga nie ma, narodów też nie ma (poza niemieckim i francuskim), jest za to uroczy eurokołchoz, idea świetlana, podobna troszku do powszechnego socjalizmu. Ach ten socjalizm, gdzie te czasy gdy się wychwalało Józefa Wissarionowicza, gdy komuniści byli awangardą jewropy. Teraz miejsce komunistów zajęli pederaści i zieloni. Wszystko znowu dla dobra ludzkości, tak jak to kiedyś bywało, ale jak to wytłumaczyć tym ciemnym Polakom, że są tymi hamulcowymi Europy.
Straszni ci Kaczyńscy, straszny PiS, straszni, ciemni i niewychowani. Nie tak jak ci europejscy, szlachetni i światli Niemcy. Niemcy teraz budują nową Europę, a polscy nacjonaliści im tylko wrednie przeszkadzają. Dobrze, że są jeszcze tacy dziennikarze w GW tak jak na przykład pan Wroński, którego ostatni wpis można swobodnie potraktować za kolejną perełkę a' la GW.Tu od razu walniemy sączysty cytat:
Silna unia europejska, która jak się okazuje lojalnie reprezentuje Polskę, łoży na jej rozwój jest ważniejsza niż kilka głosów więcej dla nas, czy kilka głosów mniej dla Niemiec?
Jola lojalna, która nas reprezentuje, buduje gazociągi tuż za naszymi plecami, karci o byle co, szuka więzień „bojowników o wolność (???)”, ośmiesza i drwi? Nie będę tu pisał jakie to korzyści mają niemieckie firmy z taniego i chłonnego rynku zbytu w Polsce, dość powiedzieć, że sami Niemcy przyznali, że ten dodatni wzrost gospodarczy to wynik rozszerzenia UE. Czy może więc jest to .... korzyść wzajemna? Nie? Unia tylko dokłada, a my nic niewdzięcznicy! No i po co nam te głosy, mocarstwo będziemy budować no nie..., no właśnie, a Niemcy i owszem, już budują...
Więc tak sobie odpuścimy te parę głosów, bo co? Dlatego, że jesteśmy Polakami? Bo tak wypada? A więc może ta cała Nicea to naprawdę była taka „latarnia na ćmy”? A teraz jest kolejny etap?
Na koniec pan Wroński rzucił takie coś w swoich komentarzach, takie cuś, że mi opadła szczęka
:Igor przysłał mi SMS, abym coś skrobnął. O tym, że jest jakaś awantura dowiedziałem sie, gdy wysyłałem tekst na blog.Na blog nie zaglądam ostatnio bo mnie nudzi. Główne te same inwektywy pracowników biur poselskich PiS i LPR, którzy chcą się wykazać przed szefami. Jak w Szewcach Witkacego (nuda, nuda i nuda coraz większa).

Hmmm.... Jednym słowem, to pan Wroński napisał coś na odczepnego, żeby ten Igor się nie naprzykrzał. Męczący ten Igor no nie (dlatego, że pisze w Rzepie?), narzuca się, no jak nie powiem kto.No a blog, blog go po prostu nuuudzi. Same inwenktywy z biur poselskich moherowej hołoty. Co za dzicz. Nie dorosła do demokracji i jeszcze polemizować chce z cywilizowanymi ludzmi.

Bez komentarza, a raczej tylko jeden, Adamie wychowałeś sobie „godnych” następców. Strach.

poniedziałek, 18 czerwca 2007

Zdrada


Wchodzę sobie dziś po paru dniach nieobecności na salon-24.pl, a tu na stronie tytułowej oczy moje przykuwają takie ociekające krwią tytuliska: zdrada, Geremek, Sadurski, „Igor poza salonem”, pełno tej zdrady się wylewa. Po wczytaniu się w blog gospodarza salonu (a także porównując oryginalny text w Rzepie, tak aby mieć dowody z dwóch "niezależnych zródeł") dochodzę do wniosku, że pan Igor, wyraził po prostu swoją opinię na temat postawy autoryteta Geremka. Tego zaś w niepodległej Polsce nie nada!
Dziwy nad dziwami grzmią Sadurski z Węglarczykiem, są pewne osoby tak świetlane, szlachetne, itp. których nie wolno w żaden sposób krytykować. Poczytałem sobie te zażarte dyskusyje na tematy i mam dość, po prostu nie znoszę "double standarts" w polityce, życiu, czy miłości. Albo dyskutujemy na poważnie, albo robimy propagandę, wtedy sprawa jasna i niewiele mająca związku z tzw. "journalism".
Najbardziej spodobała mi się replika gospodarza salonu na blogu Bartusia W (przytaczam w akapicie).co do zdrady - działanie wbrew interesowi nie jest tym samym co zdrada. Po pierwsze ładunek emocjonalny tych zwrotów jest nieporównywalny. Po drugie - zdradza się zwykle interesownie, za coś. Ja niczego takiego nikomu nie zarzucam. I dlatego, miły Bartku, tak ja Cię lubię i tak jak lubię Wojciecha Sadurskiego, z którym niedawno spędziłem bardzo miły wieczór przy piwie, tak twierdze, że z ta zdradą to przegieliście. NIE NAPISAŁEM TEGO
No i tak w koło Macieja, będą się teraz ganiać, co jest zdradą a co nie jest. Takie „yntelektualniaste zacięcie”.
Karkołomna teza na temat Geremka jest mniej więcej taka a nie inna: polski eurodeputowany krytykuje własny rząd, aby osłabić pozycję polskiej dyplomacji, bo większa ilość głosów w eurokołchozie się Polsce po prostu nie należy.
Idąc za tym rozumowaniem to, zwolnijmy pana Benhakera, trenerów siatkarzy (siatkówka pań i panów), koszykarzy itp., itd., podpiszmy cyrograf na „rurę bałtycką”, no i w żadnym wypadku nie gódzmy się na jakąś tam tarczę. Będzie Polska tak jak Rzeczypospolita Szlachecka, słaba, nie zagrażająca interesom sunsiodów i będzie super, bo wszyscy będą nas lubić. Negocjacje to żaden tam poker i gra nerwów, tylko jak w bajce niejakiego Krasickiego:


Zajączek jeden młody
Korzystając z swobody
Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie
Z każdym w zgodzie.
A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły,
Bardzo go inne zwierzęta lubiły.
I on też, używając wszystkiego z weselem,
Wszystkich był przyjacielem.
Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące.....
itd....


Czytając na temat upadku Polski szlacheckiej zawsze zastanawiało mnie jak to możliwe, że naród w środku Europy w ciągu zaledwie jednego pokolenia zniknął na ponad 100 lat z mapy świata. Każdy kto zna historię wyrecytuje te powody: liberum veto, słaba władza królewska i sądownicza, nieściągalność podatków, słabe wojsko, skorumpowany i naszpikowany agentami sejm. Znawcy tematu dołożyliby jeszcze króla, który był agentem Petersburga, upadek moralny i obyczajowy szlachty, słabość miast i ogólną degrangoladę społeczeństwa. Dość powiedzieć, że wkraczające wojska Prus, Rosji czy Habsburgów nie napotkały żadnego oporu. Ba zadziwiała gotowość do kolaboracji z administracją państw zaborczych co poniektórych przedstawiciel szlacheckich „elyt”. Polakom pozostało grzecznie siedzieć cicho i na wszystko się zgodzić, co też zrobili, w haniebnym sejmie rozbiorowym. Dzięki wybiegom proceduralnym ograniczającym wszelką możliwość dyskusji i debaty 18 IX 1773 roku doprowadzono do zatwierdzenia traktatów rozbiorowych. Z tego okresu też pochodzi „gest Rejtana”, tak gorliwie wyśmiewany przez środowiska GW i „europejczyków”.

Jaka jest ta Polska anno domini 2007? Jak zachowują się przedstawiciele jedynych słusznych elyt: Geremek i Kwaśniewski? W jaki sposób „autorytety” i „publicyści” szczują opinię publiczną w Polsce przeciwko własnemu rządowi, w jaki sposób opluwają Polskę w zagranicznych gazetach?
Jak wyglądają polskie sądy, policja i prokuratura nie muszę nikomu przypominać. Dlaczego młodzi Polacy emigrują z Polski milionami? Dlatego, że nie rządzi już w Polsce niejaki „magister Kwaśniewski”, czy też Unia Wolności?
Wydaje się, że żadnemu z "europejczyków" nie chodzi o jakąkolwiek "dyskusję", a wyłącznie o zniszczenie przeciwnika, ale w imię czego? Z jakich powodów warto poświęcić interesy Polski? Dlaczego interesy innych krajów w UE są ważniejsze od interesów Polskich? Dlaczego mamy siedzieć w kącie i nic nie mówić? Czy to dlatego, że Polacy "nie dorośli do demokracji"?

wtorek, 12 czerwca 2007

Eurokołchoz kontra Polska


W największej polskojęzycznej gazetce w Polsce eks-prezydent zwany pieszczotliwie preziem zaapelował, aby Polska nie wetowała układu korzystnego dla Niemiec. Przypomina mi się powiedzmy taki rok jak 1997, tuż przed przystąpieniem do eurokołchozu, gdy euroentuzjaści wmawiali biednym Polakom jacy to są: prymitywni, nieokrzesani i jak wiele mają do nadrobienia. Teza była mniej więcej taka: bierzemy to co nam dają i jeszcze dziękujemy za te ochłapy z pańskiego stołu. Inni publicyści (ci bardziej umiarkowani) twierdzili mniej więcej tak: teraz to musimy spełniać warunki unii, ale jak już wstąpimy do tego elitarnego klubu, to ho ho.. ile to nam będzie wolno.
Nio i jest ten rok 2007, teoretycznie jesteśmy pełnoprawnym członkiem eurokołchozu, ale znowu słyszymy połajanki ze strony Brukseli, że niby znowu coś tam blokujemy. Krótko mówiąc mamy się zgodzić bo jak nie to „wynocha” i tyle. Powstanie nowy eurokołchoz, ale to już bez nas. Scena jak z filmów gangsterskich lat 30-tych, tyle że to się nazywa „unijna dyplomacja” (a może raczej niemiecka dyplomacja?). To, że sobie tego nie wymyśliłem ilustruje wywiad w dzienniku z niejakim Elmarek Brokiem.
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=209&ShowArticleId=48360

Ogólnie sytuacja wygląda mniej więcej tak: tutaj Kaczorki próbują cuś tam wyszarpać z tej wyśnionej uni, proszą i grożą, tak jak to bywa w eurokołchozie (przykładowo „wzorcowe” francuskie negocjacje w sprawie „dotacji rolniczych” doprowadzają do pasji calutki eurokołchoz, no i co, .... i nic, im wolno, bo to Francuzi, a nie Polacy). Nauczeni ostatnimi negocjami w sprawie rury i energetyki Polacy zyskują sobie francuskich eurobiurokratów, ba inne kraje o podobnej sytuacji „pierwiastkowej” deklarują ostrożne poparcie. Dzieje się naprawdę sporo. Dość powiedzieć, że polska dyplomacja męczy się ze wściekłymi Niemcami, którym wszystko wymyka się z rączek, a tu raptem jak pajacyk z pudełka wyskakuje „kolekcjoner zegarków” i stwierdza kategorycznie, że Polska nie ma żadnego interesu w „systemie pierwiastkowym”. No i co takiemu zrobić?
Niemcy już wyczuli okazję i robią dobrą prasę „socjoliberałowi”, „ja, ja, Kwaśniwski ist gut”, bo tak dobrze wyczuł interes eurokołchozu. Dobry europejczyk, wzorowy, poświęca interesy Polski dla poklepania po plecach (tak to ta osławiona polska dyplomacja wyglądała). Może Merkelowa nowy zegareczek sprezentuje magistrowi za takie przedstawienie sprawy?
O ile pamiętam przed przystąpieniem do eurokołchozu czołowi dziennikarze salonu syczeli na publicystów, którzy wytykali nieudolność negocjacyjną sld-owskich dygnitarzy (niskie limity rolne, przemysłowe i spożywcze to właśnie skutek sprzedajności sitwy, która potrafiła za jeden obiad w restauracji sprzedać co tylko cwani dygnitarze z Brukseli zażądali. Tyle artykulików na ten temat było, to nie żaden sekret przecież). Polską racją stanu było to, że opozycja nie krytykowała na arenie międzynarodowej poczynań rządzącej partii. Ale nie Kaczorom, Kaczorom nie wolno prowadzić polityki zagranicznej, a jeśli by im się coś udało to trzeba to wyśmiać, wyszydzić, zmieszać z błotem. Tak jak to robią sprzymierzone media. Jaki jest interes Polski, a kogo to obchodzi. Wszystko to jest krańcowo głupie, prawie tak głupie jak zamieszczenie przez drugiego eks-prezydenta materiałów na temat „Bolka”, a potem chybcikiem wycofanie go z dokumentów interentowych. Żenada.
To już byle Franek z Chybotlinek Wielkich byłby lepszy niż ci żałośni panowie. Jak tak dalej pójdzie, to wszyscy młodzi europejczycy uciekną do Hameryki, byle z daleka od tego koszmarnego eurokołchozu.

piątek, 8 czerwca 2007

another day


Dałem sobie ostatnio spokój z czytaniem gazet, netu i onetu. Mam dość tego koszmarnego kwiku rozhisteryzowanych „elyt”. Nagłówki wyrwane z kontekstu, przeinaczone wypowiedzi, albo zajadła propaganda. Wszystko po to, żeby zdyskredytować Kaczorków i dokopać przeciwnikom z PiS-u.
Dodatkowo reprezentacja Benhakera przegrała z kelnerami z Armeni. Normalnie deprecha.


No, ale takie jest to nasze życie, że nie wolno się tak łatwo poddawać, bo jak się człowiek podda to z porannego lustra zajrzy jakiś Adam M., albo jeszcze cuś gorszego. Trzymam się więc mimo wszystko (tak jak większość zmęczonych tym huraganem medialnym), no i oczywiście dozuję sobie ilość „wiadomości”, którymi jestem bombardowany każdego dnia.


News dnia.
Dzisiaj do Polski przyjeżdża niejaki Jurek Krzak i będzie raptem światowo i odświętnie. Calutki świat sobie znowu przypomni, że jest taki kraj na mapie świata;). Putin zazgrzyta zębiskami, Melkerowa szmutnie westchnie „musiał Jurek jechać do naszego Danzing, nie mógł to tutaj w „dojczlandzie” obgadać, eurokołchoz przyjmie te rozmowy za niezgodne z ideami zjednoczonej jewropy, itp., itd.


Normalka, że tak to określę. Mam tylko taką skromną nadzieję, że udało się nam coś więcej wytargować od Hamerykanów (a nie jak za czasów Kwacha wszystko było za frico i na głupiego), chociaż już widać, że wyjścia żadnego nie mamy. To efekt 17-tu straconych lat, lat zmarnowanych przez kelnerów z UW i spółki. Nie wspomnę o zdradzieckiej polityce Millera, która o mały włos nie doprowadziła Polski do uzależnienia od Rosji. Czyli celu nadrzędnego sitwy mającej Polskę w d.... czyli oddania Polski na złotej tacy Rosjanom.


Paru euroidiotów i pismaków będzie uparcie twierdzić, że jesteśmy ponoć bezpieczni bo jesteśmy w UE i NATO. A moim skromnym zdaniem NATO bez Hameryki to papierowy tygrys, a cały eurokołchoz przekształca się w IV Rzeszę Niemiecką. Niemcy już się biorą za wykreślanie „Krzyżaków” z list lektur, a co będzie dalej, to aż strach się domyślać. Może sie jeszcze tak stać, że nakręcą „kultowy” film pt. „czterech Ślązaków i pies Herman”, gdzie „polska” załoga będzie walczyć ramię w ramię z kumplami z SS. Nie takie dziwy świat już widział, a co nie?

Pewnie jeszcze bohaterska załoga będzie wyzwalać więzniów „polskiego obozu koncentracyjnego”? Nominacja do Oscara murowana.

Ale w sumie to mało śmiszne, bo momentami zbyt prawdziwe. Ech znowu mnie deprecha bierze, pa...