poniedziałek, 5 listopada 2007

Jak się dzieje w państwie PiSkim?

Jak się dzieje w państwie PiSkim?
W polskiej polityce obserwujemy obecnie mechanizmy, które są czymś normalnym w dojrzałych systemach demokratycznych. Rozrachunki powyborcze, albo raczej krytykę „zarządzania partią” po przegranych wyborach. Tak też się stało dzisiaj w PiS-ie, gdzie trzech z czterech wiceprezesów PiS podało się do dymisji. Naczelnym hasłem buntu wiceprezesów stało się takie oto zdanie: „w partii trzeba zmienić sposób zarządzania”. I choć żaden ze zbuntowanych „marszałków”, jeszcze nie krytykuje otwarcie naszego cesarza Jarosława Kaczyńskiego, to widać wyraznie, że nie odpowiada im to, że w ostatnim czasie większość decyzji była podejmowana tylko przez niego lub przez ścisłe grono jego współpracowników. Decyzji, które przyniosły taki, a nie inny wynik wyborczy. Odbija się czkawką dymisja Marcinkiewicza, odejście M. Jurka, czy PO-wskie transfery Sikorskiego i Mężydły.
Zbuntowani eks-wiceprezesi proponują "plan reformatorski", który ma usprawnić działalność partii i przyciągnąć potencjalnych wyborców. Według Ujazdowskiego, jednym ze sposobów na to by przywrócić Komitetowi Politycznemu PiS-u jego rolę, jest znaczące zwiększenie jego uprawnień decyzyjnych. Wygląda na to jednak, że JarKacz nie jest zwolennikiem takich rozwiązań.
A oto cytat Kaczyńskiego z dzisiejszej Rzepy:
"Jak by nie zmienili postawy, to dostaliby +czarną polewkę+. I to zostało im zupełnie wprost w oczy powiedziane. Powinni bardziej myśleć o partii, a mniej o sobie".
http://www.rp.pl/artykul/66975.html
Osobnym smaczkiem tej historii jest fakt, że wspomniani eks-wiceprezesi napisali list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W swoim liście do prezesa PiS-u zbuntowani „marszałkowie” nie grożą rezygnacją ze swoich funkcji, nie godzą się jednak na metody podejmowania decyzji przez Kaczyńskiego i jego najbliższe otoczenie. Najdziwniejsze w tej historii jest to, „że cała ta sprawa wyszła", bo według samych zainteresowanych była to tylko "wewnętrzna sprawa partyjna". Ujazdowski, Dorn i Zalewski twierdzą, że nie są winni ujawnieniu tych faktów w dzisiejszej Rzepie.Wszyscy trzej eks-wiceprezesi zostają w partii i jak powiedział Dorn: „będą pracować dla jej dobra”. W tej chwili nikt oficjalnie nie wspomina o kwestionowaniu przywództwa prezesa Kaczyńskiego w PiS-ie. Nie wydaje się, żeby doszło do tego w grudniu tego roku, ale kto wie co stanie się za powiedzmy 6 miesięcy?
Nie jest to jeszcze rozłam, ale bardzo poważne ostrzeżenie dla JarKacza i innych eks-działaczy z PC. Długo ukrywany konflikt wewnątrz partyjny, dziś właśnie wypływa na powierzchnię, a tylko od samego Kaczyńskiego zależy jakie będą jego skutki. Moim skromnym zdaniem dalsze ignorowanie krytyki takich działaczy jak Dorn, Zalewski, czy Ujazdowski nic dobrego PiS-owi nie przyniesie. JarKacz ma niewątpliwie dalekosiężną wizję co do polskiej polityki, ale po drodze nie patrzy pod nogi i nie widzi dołów i kałuż w które co raz to wpada. Myślę, że wycinanie „nieposłusznych” polityków i zbuntowanych „marszałków” może w efekcie doprowadzić do izolacji Kaczyńskiego, a co za tym idzie do rozłamu w samym PiS-ie. Ale taka właśnie, a nie inna wydaje się być logika wydarzeń ostatnich paru tygodni na prawej stronie polskiej sceny politycznej.
A ja, chyba poczytam sobie Szekspira, tak dla równowagi.

Brak komentarzy: