sobota, 13 października 2007

Kto by pomyślał?

A nie mówiłem, że gra się do końca? Mówiłem i miałem rację (nieskromnie powiem, że jak zwykle), najlepszym dowodem wczorajszy mecz z Kazachami. Kto by pomyślał, że to Kazachowie strzelą pierwsi bramkę? Kto by pomyślał, że feralne egipskie ciemności to zapowiedz 9-ciu minut błyskotliwej gry Smolarka i wysokiego zwycięstwa biało-czerwonych? Kto by pomyślał, że kolejny raz życie nas "zaskoczy". Czarnowidze widzieli już „walkower”, albo „załamkę”, tradycyjnie w takich to sytuacjach, słabych psychicznie Polaków (znamy to z historii piłki nożnej). A tu raptem, po włączeniu bezpieczników: koncertowa gra. Sam Benhaker tak to określił. Był 13 (wprawdzie nie piątek), a i tak wygraliśmy. Kolesie z którymi oglądałem mecz stwierdzili sarkastycznie, że zgaszenie światła miało na celu "jedną konkretną rzecz". Otóż w "egipskich ciemnościach", doszło do przekazania pękatych kopert z baknotami od szefa Listkiewicza dla „działaczy drużyny Kazachstanu”. Po prostu PZPN zbyt długo targował się o cenę 3 punktów dla Polaków, ale gdy sprawy przybrały zbyt niesympatyczny obrót, chłopaki Listkiewicza zgasili światło i targ został zawarty. No i dobrze, ważny jest wynik:).
Reasumując, fakt, że tefałen, dziennikarska hałastra wraz Niesiołowskim i Komorowskim zgodnie uznały, że „wygrana Tuska” to koniec PiS-u, nie ma "moczy" magicznej, a tym bardziej sprawczej. Czasami nie wiemy co jest dla nas dobre. Nie znamy wyroków Boskich i ścieżek Najwyższego. To, że Kaczyński nie rozbił Tuska w czasie debaty, może się kiedyś okazać kluczowym powodem upadku PO jako formacji politycznej. Jeszcze różnie może być, tak jak to w życiu bywa. Powtórzę jeszcze raz: nie wierzę sondażom (bo są to oszuści pracujący dla PO i LiD-u), nie wierzę dziennikarzom, bo są gietcy jak dziewczyny z agencji towarzyskich, nie wierzę "ałtorytetom" (bo jest ich naprawdę "jak na lekarstwo").
Wierzę, że PO nie wygra tych wyborów, ale nie wierzę w to, że PiS utrzyma władzę. Nie widzę też powodu, aby się tak kurczowo tej władzy trzymać, zwłaszcza gdy się ma prezydenta i duże poparcie społeczne. PO tak bardzo pragnie pijanego Olka na koalicjanta, niech go bierze. Czasem trzeba się cofnąć krok, żeby potem przejść dwa kroki do przodu. Mimo wszystko jestem optymistą:). Cokolwiek się zdarzy.
Na pohybel kłamcom, manipulatorom i „człekom honoru”. Niech rządzą i kradną przy klace "ugrzecznionych" dziennikarzy i tefałenu. Co ma być to będzie, a będzie dobrze.

Brak komentarzy: