czwartek, 22 maja 2008

Dziennik i "białe plamy".

Na blogu Krzysztofa Kłopotowskiego (salon.24) trwa ciekawa dyskusja na temat „białych plam” III RP i niemożności ujawniania prawdy.

http://klopotowski.salon24.pl/75698,index.html

Wśród wielu interesujących wpisów, znalazłem ten poniżej, napisany przez pana Pospieszalskiego:
Co tu marzyć o filamch, opracowaniach naukowych, skoro w ostatnich dniach Dziennik (akselowski) przynajmniej 2 razy odmówił zamieszczenia komentarza o który sam wczesniej zabiegał. Najpierw wydzwaniali pytając prof A. Zybertowicza czy ugoda MON w procesie z ITI to koniec lustracji? Kiedy A.Z. powiedział co o tym myśli Dziennik tego juz nie puścił.
To samo spotkało prof Jadwigę Staniszkis. Na prośbę dziennikarzy by skomentowała decyzję sądu w sprawie Jaruzelskiego i spółki - fakt odesłania przez sąd akt do IPN, powiedziała że powinno się odtajnic akta z procesu Kuklkińsiego, bo to bardzo ważne dla orzekania o zasadności wprowadzenia stanu wojennego. Dziennik też tego nie puścił - ale tym razem choć mieli odwagę przyznać że to niezgodne z ich linią!!!”


W tym momencie zadaje sobie pytanie, na ile da się obronić teza, że Dziennik jest „gazetą obiektywną”, stojącą „po środku”. Jak bronią się opinie pana Łukasza Warzechy, dotyczące bezstronności i rzetelności dziennikarzy Dziennika?
Jak należy ocenić i czemu przypisać niespodziewaną „metamorfozę” Dziennika w ciągu ostatnich 8 miesięcy?
Pozwolę sobie tutaj zacytować szanownego pana Warzechę, który niejednokrotnie bronił "dobrego imienia" Faktów i Dziennika:

„Zachodzę też w głowę, jak zachowaliby się niektórzy z nich, gdyby z wirtualu nagle przenieśli się do realu. Gdyby na przykład spotkali się ze mną twarzą w twarz w nieformalnych okolicznościach. Gdyby byli w stanie przez tydzień czy miesiąc obserwować pracę moją i moich kolegów i ze zdziwieniem skonstatowaliby, że nie ma na mnie żadnych nacisków ani nikt nie wydaje mi rozkazów. Podejrzewaliby szeroko zakrojony spisek czy może coś by i zaświtało?”

No właśnie, jak to jest naprawdę Szanowny Panie Warzecha? Czy Zakon Jarkacza to banda podejrzliwych oszołomów, którzy wszędzie „węszą naciski”? Czy w szanownej redakcji Aleksa Springera Polska są stosowane naciski, a także „prewencyjna cenzura”, czy też wszystko to, tylko takie bajdurzenia oszołomów?
Gdzie jest ta osławiona barykada, na której siedzi pan Warzecha?
Powiem szczerze mam coraz mniejsze zaufanie do publikacji i promowanych opinii w „Dzienniku”, okazuje się, że mogę mieć ku temu konkretne podstawy. Nie tylko ja jeden.

2 komentarze:

ckwadrat pisze...

Zybertowicza to jeszcze rozumiem, że im nie pasował, ale po co w taki razie zawracali mu głowę. Ale Staniszkis?? Jakiś obłęd w tej redakcji zapanował. Obłęd wazeliniarstwa do Donaldu Tusku i jego kamandy. Żałosne..

danz pisze...

No cóż der dziennik staje się coraz bardziej "niemiecki".
Pozdrawiam.