poniedziałek, 17 września 2007

Po co nam ta Europa?


Przeczytałem ciekawy artykuł w dzienniku na temat propagandy rosyjskiej. Otóż kremlowska telewizja wypichciła kolejne propagandowe kłamstewko w stylu gebelsowskim. Jak zwykle użyła „polskich obozów koncentracyjnych w roku 1920, oraz Jedwabnego”.
Polskich historyków najbardziej jednak oburzyła sugestia, że nasz kraj „chce pamiętać tylko o tych fragmentach dziejów, które są dla niego wygodne”. Rosyjska dziennikarka wskazuje bowiem, że w 1920 roku w „polskich obozach koncentracyjnych zostało zabitych dziesiątki tysięcy jeńców, sowieckich obywateli”. O ile jednak Rosja przyznała się do mordu katyńskiego, a jej prezydent Borys Jelcyn publicznie się za nią pokajał, to Polska, dowodzi dziennikarka, od lat odrzuca pomysł utworzenia dwustronnej komisji mającej zbadać okoliczności śmierci rosyjskich jeńców. „Jeśli chcą prawdy, to niech się sami jej trzymają - dowodzi w programie Aleksander Czubarian, historyk z Rosyjskiej Akademii Nauk.

Na tym nie koniec zarzutów pod adresem Polski. Niespodziewanie relacja przenosi się na ulice Jedwabnego, gdzie prowadzący pokazuje dwóch uciekających przed kamerą wyrostków w kapturach. „Do dziś ludność miasteczka nie chce mówić o morderstwie, jakiego dokonali Polacy na swoich żydowskich sąsiadach” - słychać głos komentarza.

W związku z tym nasuwa się pytanie: po co była epatacja Jedwabnym, jeśli w tej chwili używają tego argumentu Rosjanie, Niemcy i niechętni nam Żydzi? Czemu służyła ta międzynarodowa demonstracja mordu w Jedwabnym przez Kwaśniewskiego, jeśli teraz jest „koronny” argument przeciwko Polsce. Czy „żachód” potępi Rosję za cokolwiek? Czeczenia to temat tabu, bo ropa, historia to temat tabu, bo gaz, agresywne zaczepki wobec eurokołchozu, to temat tabu, bo ropa i gaz. Eunuchowaty zachód podkulił pod siebie ogon, bo się wszystkiego boi. Boi się własnego cienia, fundamentalistów islamskich w unii, kar ekonomicznych komunistycznych Chin, butnej i coraz bardziej faszystowskiej Rosji. Kogo zaś unijni ynteliktualiści okładają maczugą „politycznej poprawności” i „tolerancji”? Gdzie widzą faszyzm, bolszewizm i kaczyzm? W jakim kraju europejskim prześladuje się mniejszości, opozycję, pisarzy i polityków? Gdzie trzeba wysyłać „obserwatorów”, żeby czasem nie sfałszowano wybory?
Odpowiedz każdy z nas zna, dodam, że nie jest to Rosja, nie są to Chiny, Wenezuela, czy Wietnam, ba nawet nie jest to Iran, czy Kuba.
Dlaczego unia czuje się bezkarna, aby pogrozić „niepoprawnym politykom” w Polsce, a otwarcie poprzeć innych? Czyje interesy wypełnia PE? Dlaczego interesy Niemiec są ważniejsze niż pozostałych członków?
Jaką nację w Europie uznaje się za najbardziej wsteczną? Bo w Polsce panuje obskurantyzm: kobiety nie sikają na stojąco, dzieci w wieku przedszkolnym nie indoktronuje się na siłę postaw homoseksualnych, można skrytykować kogo się chce i pisać co się chce (takiego zamordyzmu jeszcze w Polsce nie było jak donosi GW). Na domiar złego, gdyby przyszło do manifestacji przeciwko islamizacji Europy, to niestrachliwi Polacy mogliby by takie bezeceństwo urządzić.
Z tego powodu, nie życzę sobie więcej samobiczowania się Jedwabnym, a tym bardziej „polskimi obozami koncentracyjnymi (obojętnie czy z roku 1939 czy z 1920), czy też przesiedleńcami zza Odry. Nie czuję się gorszym od Niemców, Rosjan, Żydów, Chińczyków czy lezbijek ze Szwecji. I nie mam zamiaru czuć się za cokolwiek odpowiedzialnym, ani tym bardziej winnym. Dzisiejsza „europa” to „złoty cielec” dla ludzi, którzy porzucili wartości bliskie człowiekowi zachodu. Dzisiejsza Europa budzi we mnie uczucie wstrętu i politowania, tak jak każdy krętacz, tchórz i hipokryta.


Dlatego też nie życzę sobie żadnych pouczeń i wskzówek co do tego jak mam się czuć i co mam czuć. Acha...jak mi ktoś jeszcze raz powie, że mam się wstydzić tego, że jestem Polakiem, to daję słowo, że nie wytrzymam i dam po papie.

Nie ręcze też za siebie, gdyby na mojej drodze stanął taki na przykład Kwaśniewski, albo inny ałtorytet obszczekujący Polskę w zagranicznych pisemkach.

Brak komentarzy: