Minął kolejny dzień nieustającej kampani wyborczej, która trwa nieustannie od ponad 2 lat. Telewizornie przygotowują amunicje na jutro, dziennikarze przepisują najnowsze przemyślenia „na czysto”, sztaby wyborcze liczą dni i pieniądze. Dziennikarze-politykierzy wypisują kolejne poradniki: jak pokonać PiS. Wybory. Tylko jeden Jasiek może sobie pofiglować z Nelli w pościeli przed telewizornią, wiadomo, on teraz kibicuje, jest widzem.
Kolejny dzień, J. Kurski zasygnalizował „karę śmierci” jako temat następnego tygodnia, PO planuje kolejną falandyzację sejmu, a Olejniczak wykreśla i wykreśla.
Ja natomiast chciałbym wiedzieć co będzie z KRUS-em, ile autostrad uda się wybudować do Euro, czy obniży się podatki, uprości biurokratyczny bałagan. Tego w polityce nie ma, nie ma rzeczowej dyskusji na temat roli Polski w Europie, na temat tarczy, czy obecności polskich wojsk w Iraku. Jest kara śmierci, będzie pewnie aborcja, albo mundurki w szkołach. Pojutrze będą prawa gejów i lezbijek, mieszanie się kościoła do polityki i prawa ptaków i żab do "zielonych skansenów".
Nie ma natomiast poważnej dyskusji na temat powiązań polskiego biznesu z polityką, oraz tego jak takie kontakty powinny wyglądać (mamy wiele wzorów amerykańskich i europejskich do przećwiczenia). Nikt nie dyskutuje na temat zmian podatkowych, bo to temat tabu. W wielkim skrócie: nie dyskutuje się o niczym poważnym, tylko o tematach zastępczych.
Język dyskusji został narzucony od 17 lat przez środowiska postkomunistyczne i UW. Tak trudno się z niego teraz wyplątać. To ludzie z tych środowisk przejeli media po roku 1990, to oni decydowali kto jest oszołomem, a kto europejczykiem. Dlatego poważne tematy, oraz dyskusja wokół nich, została zastąpiona dogmatem: oddajcie władzę yntelyktualistom i uznanym ałtorytetom, my za was wszystko załatwimy. I załatwili, wystarczy przypomnieć sobie sprawę Rywina, taśmy Oleksego, czy ostatnie donosy na Polskę Kwaśniewskiego i Geremka. To są właśnie te "zachodnie standarty" tak ciężko wypracowane w ciągu ostatnich 17 lat.
Na koniec dodam, że w mojej opini najsmutniejsze jest to, że żadna partia opozycyjna nie ma programu wyborczego.
Nie ma też wizji naprawy państwa, czy gospodarki. To znaczy program opozycji brzmi mniej więcej tak: odsuniemy PiS od władzy, a potem to się zobaczy. Najpierw podzielimy stanowiska pomiędzy swoich i koalicjantów. I taka jest właśnie polska polityka. Przewidywalna, aż do bólu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz