piątek, 14 grudnia 2007

"Przewrót kopernikański"


Nasz genialny i bardzo lubiany w unii premier Donald Tusk, (najlepszym dowodem była ta niedawna wizyta w Berlinie) pytany przez dziennikarzy o kulisy „lizbońskiej wizyty” oznajmił z radością, że polska delegacja otrzymała gratulacje za wysiłki poprawy stosunków z Rosją.
"Odbieraliśmy szczere i autentyczne gratulacje i podziękowania za próbę otwarcia i poprawiania relacji z Rosją”
"Wszyscy moi rozmówcy podkreślali, że z wielką ulgą przyjęli fakt, że Polska może być ciągnącą stroną i dodającą energii, jeżeli chodzi o poprawę stosunków UE-Rosja, szczególnie wtedy, kiedy są one w kryzysie".
Jest więc to kolejny ważny sygnał, że staliśmy się „ciągnącą stroną i dodajemy energii”. Tak sobie myślę, że dodamy jeszcze więcej energii, gdy pozwolimy Rosjanom mieszać się w naszych wewnętrznych sprawach, a zwłaszcza w naszej rodzimej „energii”. Ewentualnie się tej „energii” pozbędziemy na rzecz cwańszych i bezwzględniejszych Rosjan, przy oklaskach europejskich salonów.
Druga drobna uwaga panie Tusk, Merkelowa nie uważa chyba, że kontakty tandemu Niemcy-Rosja są w jakimś tam kryzysie, skoro robi z Putinem gazowe interesy. Na które pan nie masz żadnego wpływu, prawda?
Słuchając „rozważań” uczonych dziennikarzy zastanawiam się dlaczego procesy podporządkowani polskiej polityki i wyzbywania się suwerenności opisują oni w kategoriach „sukcesów dyplomacji”. Dlaczego oczywisty paraliż polskiego MSZ-tu, a nawet świadome działania polskiego premiera służące wyzbywaniu się tych mechanizmów, które pozwoliłyby Polsce niezależną politykę, są reklamowane jako „skuteczna polityka”. Czy udało się nam coś załatwić w Niemczech? Czy sami skutecznie nie stawiamy się teraz w pozycji „chłopca do bicia”, przy kolejnych szykanach i grozbach Moskwy? Czy jest naprawdę powód, aby z odblokowania eksportu polskiego mięcha do Rosji, pisać tyle „pochwalnych” dyrdymałów?
Prawda jest taka, że rosyjska i niemiecka polityka realizuje swoje cele w Europie nie oglądając się za bardzo na interesy Czech, Estoni, czy „Irlandii”. W tym teatrze Tuskowi przypisano rolę uśmiechniętego statysty, który godzi się na wszystko. Taka jest gorzka prawda.


Jeśli chodzi o polskich dziennikarzy, to ich ostatnie analizy polityczne, bliższe są średniowiecznym wyobrażeniom o tym, że ziemia jest płaska. Ale cóż można wymagać od ludzi, którzy dla kariery i w ramach osobistej autocenzury obawiają się wyjść przeciwko „jedynie słusznym poglądom”. Pozostaje jedynie mieć własne zdanie i czekać na krach tej osławionej „Irlandii”, który prędzej, czy pózniej sam nastąpi. I to obojętne, w jaki sposób będą pisać o Kaczyńskich nasi „obiektywni dziennikarze” w ciągu następnych paru lat.
Jeśli chodzi o dziennikarzy GW-czej, tak reklamujących rządy Tuska, to radziłbym skupić się na prostej obserwacji nieba: gdzie slońce wschodzi, a gdzie zachodzi, i co z tego wynika. To tak na początek, żeby się bidoki w ferworze dyskusji znowu "nie pomylili", tak jak to często bywało od 1990 roku.

3 komentarze:

Jaku pisze...

powrot polityki brzydkiej panny i dyplomacji poklepywania po plecach - wystarczy posluchac, co mowi Tusk po kazdym spotkaniu z zagranicznymi politykami - ,,otrzymalismy wiele pozytywnych sygnalow'' albo ,,obie strony wyrazily szczera chec rozbudowywania wspolpracy''. I wszystko pieknie tylko zazwyczaj na koniec, niby mimochodem dodaje ,,nie udalo nam sie co prawda dojsc do zadnych ustalen, ale...'' i fala krasomowstwa bez tresci plynie dalej.

danz pisze...

Polska polityka zatoczyła kółko i znajduje się w punkcie wyjścia czyli w roku 2005, albo i gorzej...
Te wszystkie "pozytywne sygnały" to po prostu dowód na to, że z tą całą dyplomacją Tuska, nikt się w "ełropie" tak naprawdę nie liczy. Gorzka to prawda...

Zwłaszcza, że te dwa lata rządów Kaczyńskich zostały zaprzepaszczone. Pozdrawiam.

Jaku pisze...

Dokładnie - to boli najmocniej gdy uświadomimy sobie że już mieliśmy początki suwerenności na arenie międzynarodowej, prawdziwej troski o polską rację stanu i to wszystko przepadło:(

Tusk to marionetka i przywódcy europejscy traktują go jak marionetkę.