wtorek, 22 stycznia 2008

Grzesiek, namiestnik POlski.

W polskiej, tak zwanej polityce, doszło ostatnio do ciekawych przetasowań, i to w obrębie partii rządzącej. Wydarzenia te, nie wzbudziły jednak wielkiego zainteresowania tefałenu, czy też innych polskojęzycznych mediów, a szkoda. Aż prosi się tu o jakąś dyletancką analizę.
Myślę tu oczywiście o dymisji Pawła Grasia, który został wycięty przez dwór Grzecha Schetyny. Można powiedzieć, a kogo to obchodzi, prawda?
Niestety, ta dymisja to bardzo zła wiadomość dla Polski, gdyż najbliższe otoczenie Donka zostało już w tej chwili de facto zdominowane przez kardynała Richelieu-Schetynę i „pułkowników” (Brochwicz, ten akurat w stopniu „generała”, Miodowicz i Sienkiewicz). Reasumując to oni tak naprawdę rządzą w Polsce, o czym będzie można będzie przeczytać za paredziesiąt lat w opracowaniach historycznych.

Przypomnijmy, że Graś miał pełnić bardzo podobną funkcję (kompetencje zostały mocno okrojone), jaką sprawował, znienawidzony przez udręczony naród, Zbigniew Wassermann. Graś miał być tym nowym koordynatorem służb specjalnych w nowym rządzie Donalda Tuska. W mrocznych czasach złych kaczorów i faszystowskich prześladowań, padały często zarzuty, że sam koordynator jest zbyt słaby „ustawowo”, aby efektywnie kontrolować służby specjalne.
Odpowiednie artykuliki można znalezć w „wolnej prasie” z tego okresu, takiej na przykład jak „podziemna GW i Polityka”. Graś jako długoletni polityk zrozumiał, że jego rola została zredukowana do „zderzaka” Schetyny i pułkowników. Stanowisko pseudo-koordynatora nie zwalniało go z odpowiedzialności prawnej i politycznej, a w momencie gdy zmieni się władza i zostaną rozliczone rządy Schetyny i Donalda (czyli powiedzmy za te 2-3 lata), to on stałby się tym nieszczęsnym "kozłem ofiarnym".
Dymisja Pawła Grasia to wyrazny sygnał, że polskie służby będą realizować zadania wyznaczone przez pułkowników i Grześka, a także inne ośrodki (pozarządowe, tak to nazwijmy eufemistycznie). Sam zaś premier Tusk, nie będzie miał ani czasu, ani chęci, ani ochoty, aby ingerować w ich skomplikowaną pracę. Można więc założyć, że faktycznym namiestnikiem w gubernii polskiej roku 2008, stał się Grzegorz Schetyna, który ma zarówno czas, ambicję i POparcie ze strony byłych oficerów WSI.
Nieszczęsny Donald Tusk latający POmiędzy Wwą i Sopotem, użerający się z "paniami pielęgniarkami" i robiący dobrze Berlinowi, nie będzie miał czasu na swoje ukochane mecze i lenistwo. POcóż więc miałby zawracać sobie głowę tak nieistotną sprawą jak bezpieczeństwo Polski, oto przecież troszczą się nasi odwieczni przyjaciele: Niemcy i Rosja.
Zwłaszcza, że to druga „Irlandia”, jest już zasobna i bezpieczna. Dowód wracają emigranci: Krauze, Kulczyk i Stokłosa. Ma też rację Donek, że ta tarcza z Ameryki, to szalony pomysł kaczorów, do niczego nam nie POtrzebna. Mamy przyjaciół w Berlinie i na kremlu, a w razie czego, to sami się obronimy, wystarczy czytać POtop Sienkiewicza. Tam cud, cudem pogania. I jak tu nie być wdzięczny tym wszystkim młodym ludziom, którzy głosowali za POstęPOwą platformą.

3 komentarze:

Jaku pisze...

Schetyna = powrót ruskich do naszych służb

danz pisze...

Pan Schetyna rządzi przy pomocy chłopców ze starych służb. Pan Komorowski ma także wiele ciekawych powiązań, o których pisała np. GP.
Pzdr.

Jaku pisze...

I fakt, że wiedzą o tym jedynie ludzie interesujący się polityką do głębi, tacy jak my a masy nadal pozostają ślepe jest przerażający. Pzdr pzdr.