W czerwcu tego roku obchodziliśmy 25 rocznicę powstania organizacji wyroslej z idei Solidarności i dzialającej w czasie stanu wojennego. Mam na myśli oczywiście "Solidarność Walczącą Konrada Morawieckiego”. Solidarność Walcząca nawiązywala w swym programie do idei Armii Krajowej. To niezwykle, ale posiadala nie tylko: pieczęć, sztandar, godlo, podziemne wydawnictwa i kolportaż, ale także sąd, kontrwywiad i specjalny pion zajmujący się ZSRR i inne demoludy, czyli Wydzial Wschodni. Byla to organizacja skupiająca okolo 20 000 ludzi, dziwne, że slyszymy tak wiele na temat dokonań KOR-u, a cisza panuje wokól SW. Moje osobiste spotkanie z Solidarnością Walczącą to pózne lato 1982 roku. Pewnego dnia jeden z moich kumpli przyniósl świeżutkie ulotki i gazetki z monogramem Solidarności Walczącej. Dla mnie i wielu moich kumpli (dzieci stanu wojennego, bo kursuje takie pojęcie wśród mlodych historyków) powielaczowe pisma byly lekcją potriotyzmu, historii i prawdy. Do dnia dzisiejszego dla mnie i wielu Polaków Solidarność Walcząca to symbol buntowniczej i niesprzedajnej organizacji, która nigdy nie splamila przysięgi zlożonej Polsce.
A jak to sie wszystko zaczęlo? Otóż w czerwcu 1982 roku z podziemnej Solidarności wyrosla frakcja, która przyjęla nazwę „Solidarność Walcząca”. Nazwę tę zaproponowal bliski wspólpracownik Konrada Morawieckiego Tadeusz Świerczewski. Oficjalnie za odrębną organizację Solidarność Walcząca uznala się 11 listopada 1982 roku z chwilą wprowadzenia patriotycznej przysięgi.
Dlaczego musiala powstać Solidarność Walcząca? Pierwotnie byl to konflikt pomiędzy Frasyniukiem a dolnośląską Solidarnością dotyczącą manifestacji we Wroclawiu 1 i 3 maja 1982 roku. Konflikt ten narastal wobec „ugodowości” środowisk związanych z Walęsą i KOR-em wobec czerwonej junty. Pamiętam jakim wstydem napoil mnie list kaprala Walęsy do „generala Jeruzala”. Tego nie można bylo po prostu czytać, tylko chcialo się wyć z upokorzenia. Ostatecznie w 1983 roku Solidarność Walcząca byla osobną i niezależną formacją walczącą o niepodleglą Polskę.
Dzięki SW w moje mlode ręce wpadly takie książki jak „Archipelag Gulag”, czy biografia Pilsudskiego, o którym „nie wolno” bylo mówić na lekcjach historii.
Solidarność Walcząca nie byla organizacją terrorystyczną, a tak przecież, byla przedstawiana przez komunistyczną propagandę. Nie mogla tego udowodnić komunistyczna prokuratura i tak na przyklad w 1987 roku w procesie Bogdana Makowskiego ostateczny skazujący wyrok to: „nieplacenie podatków z tytulu podziemnej dzialalności wydawniczej” (!).
O dzialalności SW można by bylo dlugo, ale dla mnie osobiście najbardziej fascynująca komórką byl w tej podziemnej organizacji Wydzial Wschodni. WW skupial niezwyklych konspiratorów, którzy przykladowo szmuglowali podziemną prasę w językach rosyjskim, czeskim, czy ukraińskim do wszystkich bratnich baraków sowieckiego więzienia. Jakie konsekwencje mogla spowodować wpadka "na granicy", nie muszę nikomu wyjaśniać. Dla mnie odwaga i poświęcenie dzialaczy SW, którzy pracowali dla WW jest wyjątkowa i godna szacunku. Ludzie ci wypelniali szlachetne polskie motto: „za wolność naszą i waszą” i to w warunkach sowieckiego terroru.
Z dokumentów IPN-u wynika też, że SW byla traktowana w najbardziej bezwględny sposób przez SB-ecję, a żolnierze SW byli bezpardonowo niszczeni przez prl-owską juntę (morderstwa, deportacje, kary więzień i grzywien, które rujnowaly cale rodziny). Z moich osobistych doświadczeń mogę powiedzieć, że gdy podczas manifestacji wywieszaliśmy polską flagę z emblematem SW, to wokól nas pojawialy się natychmiast grupki sb-eków w cywilu. Można powiedzieć, że znak Solidarności Walczącej dzialal na nich jak plachta na byka. Lata 90-te to czas goryczy, prezydentura Walęsy, wygrana Kwaśniewskiego, dyktat GW i „ludzi honoru”. Jakie to smutne.
Tym bardziej, że to nie politycy SW stali się politykami, którzy „prywatyzowali”, „dorobili się z niczego pierwszego miliona”, „stali się ważnymi autorytetami”, gorzej, z moich obserwacji wynika, że w większości klepią biedę. Powolutku dożywają żywota w blokach z marną rentą, albo nie mają paru groszy na lekarstwa. Walczyli o wolną Polskę, o taką Polskę solidarną i piękną jak kazania Jana Pawla II-ego, w której zwyciężyla wolność i godność. Gdzie oprawcy nie szydziliby z nich jako "zaplutych solidaruchów".
Co mogą oglądać na zakurzonych, starych telewizorach? Kolejne afery sld-owskiej mafii, histeryczny wrzask i kwik schamialych elyt, kolejną wojnę „na górze”, imprezę u Walęsy, butę sb-eckich ekspertów od lustracji, promowanych jako autorytety moralne w tvn-ie?
Wieczorem po codziennej dawce "wiadomości" mogą się przejść cichymi uliczkami domków jednorodzinnych, tam gdzie mieszkają ci, którzy się nigdy nie narażali, ale robili "swoje", ewentualnie „się ustawili” już w tej nowej europejskiej III RP.
Może w trakcie spaceru zachwyci ich nowa willa sb-eckiego prominenta, który ich swego czasu prześladowal. Takie jest to życie, "polska rzeczywistość". Kogo to zresztą teraz obchodzi....?
Tak na koniec.
Jeśli ktoś będzie mial ochotę oglądnąć retransmisję koncertu „Zegar” z okazji powstania Solidarności Walczącej. Dzisiaj w programie II o 23:10.
Zresztą jesteśmy w tej wyśnionej „unii”, to i po co nam się więc epatować jakimś tam „hurrapatriotyzmem, który jest zaprzeczeniem patriotyzmu mądrego”.
A to link do Solidarności Walczącej.
http://www.sw.org.pl/
A jak to sie wszystko zaczęlo? Otóż w czerwcu 1982 roku z podziemnej Solidarności wyrosla frakcja, która przyjęla nazwę „Solidarność Walcząca”. Nazwę tę zaproponowal bliski wspólpracownik Konrada Morawieckiego Tadeusz Świerczewski. Oficjalnie za odrębną organizację Solidarność Walcząca uznala się 11 listopada 1982 roku z chwilą wprowadzenia patriotycznej przysięgi.
Dlaczego musiala powstać Solidarność Walcząca? Pierwotnie byl to konflikt pomiędzy Frasyniukiem a dolnośląską Solidarnością dotyczącą manifestacji we Wroclawiu 1 i 3 maja 1982 roku. Konflikt ten narastal wobec „ugodowości” środowisk związanych z Walęsą i KOR-em wobec czerwonej junty. Pamiętam jakim wstydem napoil mnie list kaprala Walęsy do „generala Jeruzala”. Tego nie można bylo po prostu czytać, tylko chcialo się wyć z upokorzenia. Ostatecznie w 1983 roku Solidarność Walcząca byla osobną i niezależną formacją walczącą o niepodleglą Polskę.
Dzięki SW w moje mlode ręce wpadly takie książki jak „Archipelag Gulag”, czy biografia Pilsudskiego, o którym „nie wolno” bylo mówić na lekcjach historii.
Solidarność Walcząca nie byla organizacją terrorystyczną, a tak przecież, byla przedstawiana przez komunistyczną propagandę. Nie mogla tego udowodnić komunistyczna prokuratura i tak na przyklad w 1987 roku w procesie Bogdana Makowskiego ostateczny skazujący wyrok to: „nieplacenie podatków z tytulu podziemnej dzialalności wydawniczej” (!).
O dzialalności SW można by bylo dlugo, ale dla mnie osobiście najbardziej fascynująca komórką byl w tej podziemnej organizacji Wydzial Wschodni. WW skupial niezwyklych konspiratorów, którzy przykladowo szmuglowali podziemną prasę w językach rosyjskim, czeskim, czy ukraińskim do wszystkich bratnich baraków sowieckiego więzienia. Jakie konsekwencje mogla spowodować wpadka "na granicy", nie muszę nikomu wyjaśniać. Dla mnie odwaga i poświęcenie dzialaczy SW, którzy pracowali dla WW jest wyjątkowa i godna szacunku. Ludzie ci wypelniali szlachetne polskie motto: „za wolność naszą i waszą” i to w warunkach sowieckiego terroru.
Z dokumentów IPN-u wynika też, że SW byla traktowana w najbardziej bezwględny sposób przez SB-ecję, a żolnierze SW byli bezpardonowo niszczeni przez prl-owską juntę (morderstwa, deportacje, kary więzień i grzywien, które rujnowaly cale rodziny). Z moich osobistych doświadczeń mogę powiedzieć, że gdy podczas manifestacji wywieszaliśmy polską flagę z emblematem SW, to wokól nas pojawialy się natychmiast grupki sb-eków w cywilu. Można powiedzieć, że znak Solidarności Walczącej dzialal na nich jak plachta na byka. Lata 90-te to czas goryczy, prezydentura Walęsy, wygrana Kwaśniewskiego, dyktat GW i „ludzi honoru”. Jakie to smutne.
Tym bardziej, że to nie politycy SW stali się politykami, którzy „prywatyzowali”, „dorobili się z niczego pierwszego miliona”, „stali się ważnymi autorytetami”, gorzej, z moich obserwacji wynika, że w większości klepią biedę. Powolutku dożywają żywota w blokach z marną rentą, albo nie mają paru groszy na lekarstwa. Walczyli o wolną Polskę, o taką Polskę solidarną i piękną jak kazania Jana Pawla II-ego, w której zwyciężyla wolność i godność. Gdzie oprawcy nie szydziliby z nich jako "zaplutych solidaruchów".
Co mogą oglądać na zakurzonych, starych telewizorach? Kolejne afery sld-owskiej mafii, histeryczny wrzask i kwik schamialych elyt, kolejną wojnę „na górze”, imprezę u Walęsy, butę sb-eckich ekspertów od lustracji, promowanych jako autorytety moralne w tvn-ie?
Wieczorem po codziennej dawce "wiadomości" mogą się przejść cichymi uliczkami domków jednorodzinnych, tam gdzie mieszkają ci, którzy się nigdy nie narażali, ale robili "swoje", ewentualnie „się ustawili” już w tej nowej europejskiej III RP.
Może w trakcie spaceru zachwyci ich nowa willa sb-eckiego prominenta, który ich swego czasu prześladowal. Takie jest to życie, "polska rzeczywistość". Kogo to zresztą teraz obchodzi....?
Tak na koniec.
Jeśli ktoś będzie mial ochotę oglądnąć retransmisję koncertu „Zegar” z okazji powstania Solidarności Walczącej. Dzisiaj w programie II o 23:10.
Zresztą jesteśmy w tej wyśnionej „unii”, to i po co nam się więc epatować jakimś tam „hurrapatriotyzmem, który jest zaprzeczeniem patriotyzmu mądrego”.
A to link do Solidarności Walczącej.
http://www.sw.org.pl/
1 komentarz:
I wish I could understand fully what you have written, unfortunately, my knowledge of polish is very poor.. if One day you decide to have it translated in either english or french, let me know. Thanx! :)
Prześlij komentarz